Wniosek o dofinansowanie unijne możemy złożyć na kurs językowy, szkolenie, imprezę. Natomiast najbardziej rzucającymi się w oczy efektami starań o pomoc z UE, są drogi i budynki, obiekty sportowe.
Lepsi niż Białystok
Jedyny taki obiekt w mieście, największy w powiecie siemiatyckim. Główne pomieszczenie zawiera 800 miejsc siedzących. Do tego trzeba doliczyć miejsca stojące, co daje mniej więcej ok. 1500 miejsc dla widzów, szatnie z prysznicami, sauna. Na zewnątrz dwa wielofunkcyjne boiska: do koszykówki, z możliwością wstawienia słupków do tenisa ziemnego oraz boisko do siatkówki. 6 lat temu w Siemiatyczach oddano do użytku halę widowiskowo sportową. Wniosek o dofinansowanie projektu złożył burmistrz miasta. Dlatego mimo, że hala jest częścią budynku Gimnazjum im. Ignacego Gilewskiego w Siemiatyczach, może korzystać z niej każdy mieszkaniec.
– Nawet Białystok nie ma takiej fajnej hali. Wybudowano wielofunkcyjny, nowoczesny obiekt. – mówi burmistrz Siemiatycz, Piotr Siniakowicz – Organizujemy na niej zarówno wydarzenia kulturalne jak i sportowe, w tym sportowe komercyjne. Np, jeśli parę osób chce spotkać się z kolegami i zagrać w piłkę, wynajmujemy halę. Takich wejść nie ma dużo. Wszystkie kluby sportowe, pochodzące z Siemiatycz mają darmowy wstęp na treningi. Udostępniamy obiekt dla szkoły specjalnej przy okazji „Spartakiady osób niepełnosprawnych”, non profit. Angażujemy się w wydarzenie mimo, że to nie jest nasza jednostka, bo chodzi o mieszkańców. – kontynuuje burmistrz.
Starania o zdobycie pieniędzy z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (projekty z lat 2007-2013), rozpoczął były burmistrz Siemiatycz, Zbigniew Radomski. Udało się. Łączna wartość projektu, to 9 421 920.63 zł, natomiast dofinansowanie wyniosło aż 4 997 916.78 zł. Z nowego obiektu sportowego najbardziej cieszą się uczniowie i pracownicy szkół.
– Przed powstaniem hali, mieliśmy salkę 19mx8m, czyli praktycznie wielkości boiska do siatkówki. Kiedy malowano linie po remoncie parkietu w naszej małej salce, to te końcowe były już na ścianie. – wspomina dyrektor gimnazjum, Janusz Łopuski.
Głównym Zarządcą hali jest MOSiR. Jednak uczniowie mają do niej nieograniczony dostęp w ramach zajęć wychowania fizycznego oraz w czasie sportowych zajęć pozalekcyjnych. Organizowane są również turnieje te międzyszkolne, jak i ogólnopolskie. Dziś hala jest obiektem podziwu wśród osób, które przyjeżdżają do miasta i mają okazję z niej korzystać.
Z syrenki do mercedesa
Jednak droga do obecnego stanu rzeczy była bolesna. Przez dwa lata, czyli okres budowy hali, uczniowie ćwiczyli dosłownie, gdzie się dało. Korytarze, boisko miejscowego LO, a nawet stadion MOSIR-u – w-f w tych miejscach był codziennością.
– Trzeba było to przetrwać, żeby mieć takie warunki jakie mamy obecnie. To jest tak, jakby ktoś przesiadł się z syrenki do mercedesa. Taka jest różnica między zajęciami wf-u przed oddaniem hali do użytku i po. Ogromny przeskok. – mówi Janusz Łopuski.
Skończył się okres kiedy nie można było modyfikować budynku i jego wnętrza. Jaka przyszłość czeka miejską halę?
– Planujemy stworzenie pomieszczenia socjalnego, które umożliwi organizowanie tam spotkań. Miejsca na oficjalne rozmowy, negocjacje. Wybudujemy basen z wewnętrzną zjeżdżalnią, trzema saunami: suchą, mokrą i na podczerwień. Pojawi się jacuzzi. Chcielibyśmy wybudować też tory wspinaczkowe, urządzić salę do gry w squash – wylicza burmistrz Siniakowicz.
Rozpoczęcie prac planowane jest w przyszłym roku. Ważne jest jednak pozyskanie pieniędzy, najlepiej z zewnętrznych źródeł. Jaki pomysł ma miasto? Szansą jest kolejny unijny program. Program Polska-Białoruś-Ukraina 2014-2020, związany ze współpracą transgraniczną. Na rozwój takiej współpracy, w ramach Europejskiego Instrumentu Sąsiedztwa oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Komisja Europejska przeznaczyła 183 mln euro.
Milimetr na wagę złota
Hala widowiskowo – sportowa jest jednym z przykładów tego, jak fundusze unijne zmieniają naszą rzeczywistość. Zmieniają, i to na lepsze. Obiekt ułatwiający ludziom prowadzenie aktywnego trybu życia. Obiekt skupiający wokół siebie różne środowiska: szkolne, sportowe, taneczne, kulturalne, a w efekcie spajający w pewnym sensie lokalną społeczność. Ale czy z funduszy zawsze warto i trzeba korzystać? Jakie doświadczenia z ubieganiem się o dofinansowania unijne (różnych projektów), ma doświadczony urzędnik? O to pytam burmistrza Piotra Siniakowicza, który dwa dni temu odebrał nagrodę Lidera Rozwoju Regionalnego na IV Polskim Kongresie Przedsiębiorczości.
– Czasem lepiej wynająć firmę specjalizującą się w pisaniu wniosków, ale samo pisanie wniosku nie jest takie trudne. Trudne są natomiast wszystkie rzeczy, które dzieją się naokoło. Niektóre przepisy unijne są tak zaostrzone, że są pewne działania gdzie nie opłaca się z tego korzystać. Wszystkie unijne kontrole są bardzo rygorystyczne i szczegółowe. Nawet milimetr czy dwa różnicy w wykonanym projekcie budowlanym mają znaczenie. Musi być tak, jak zapisaliśmy we wniosku. Mimo że czasami zdrowy rozsądek nakazywałby zrobić coś inaczej. Jeśli tego nie zrobimy, możemy mieć problemy. Chyba, że zwrócimy się z oficjalnym pismem i uzyskamy zgodę na zmiany. Jeżeli ktoś robi coś szczerze, to nie ma się czego obawiać. Natomiast jeśli ktoś robi coś ze złymi intencjami, to taka osoba powinna się bać. Fundusze to jest super sprawa, ale trzeba z nich korzystać z głową i nie robić niczego na siłę.
Raport specjalny
Urzędnicy miejscy wychodzą naprzeciw potrzebom mieszkańców. Starają się rozpowszechniać informacje o wszelkiego rodzaju dofinansowaniach, z których można skorzystać. Za przygotowywanie specjalnych raportów odpowiada wynajęta w tym celu firma consultingowa.
– Co miesiąc dostajemy raport na co można złożyć wniosek, gdzie można otrzymać dofinansowanie, jakie są warunki itd. Wpadłem na pomysł, żeby oprócz Miasta, firma przygotowywała taki raport dla naszych przedsiębiorców. Na mojej liście mailingowej mam ponad 200 przedsiębiorców, którzy otrzymują informacje również o funduszach unijnych. Część osób z tego korzysta i te, które korzystają, rozwijają się.
Czy warto zatem korzystać z pomocy pieniężnej, jaką oferuje nam Unia Europejska? I tak, i nie. Wszystko zależy od tego, jaki mamy pomysł. Od tego jak go zrealizujemy, czy przebrniemy przez gąszcz biurokratycznej nowomowy. A jeśli już będziemy mieli za sobą wszystkie te etapy, musimy liczyć się z tym, że z każdej otrzymanej złotówki będziemy skrupulatnie rozliczani. Latami.
Eleni Bogumiła Kryńska, „Kurier Podlaski-Głos Siemiatycz”, woj. podlaskie
Trwa konkurs dziennikarski pod nazwą „To się dzieje. Fundusze Europejskie”. Jest on kierowany do wszystkich uczestników warsztatów organizowanych w ramach projektu „Fundusze Europejskie na jedynce prasy regionalnej i lokalnej”.