W 2011 polski parlament przyjął kwotową zasadę podziału miejsc na listach wyborczych. Ustawodawca określił wymagane minimum: na listach nie może być mniej niż 35 procent kobiet i mężczyzn. Czy ta regulacja wpłynęła na większą aktywność polityczną pań?
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
W zamyśle ustawodawcy zasada kwotowa miała zagwarantować równe szanse kobiet w rywalizacji z mężczyznami. Mimo to w skali kraju udział kobiet w polityce parlamentarnej i samorządowej poprawił się nieznacznie, a na Podkarpaciu nie dał żadnego znaczącego efektu.
Potwierdzają to zarówno dane raportu z 2020: Kwoty i co dalej? Udział kobiet w życiu politycznym w Polsce, przygotowanego na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich, jak i redakcyjna analiza ŻP list wyborczych i wyników wyborów do Sejmu i Senatu w latach 2001 – 2019 w Okręgu Krosno. (wykres nr 1).
W jego skład wchodzą powiaty: lubaczowski, przeworski, jarosławski, przemyski, brzozowski, bieszczadzki, leski, sanocki, krośnieński, jasielski, a także miasta grodzkie na prawach powiatu: Przemyśl oraz Krosno. Jeśli chodzi o wybory do Senatu, okręg podzielono na dwa: okręg 57 oraz 58. W ich skład z kolei wchodzą wymienione wyżej powiaty. W sumie polityczki i politycy z okręgu Krosna walczą o 13 miejsc do parlamentu.
Między 2001 a 2019
W 2001 roku z tych okręgów zarówno do Sejmu, jak i Senatu kandydowało 179 osób, w tym 46 kobiet, czyli 26% wszystkich kandydujących z okręgu Krosno. Zakwalifikowały się dwie panie, co stanowiło 4% z ogólnej liczby kandydatek.
Po osiemnastu latach od tamtych wyborów i dwunastu od wprowadzenia zasady kwotowej, w 2019 o mandat poselski i senatorski rywalizowało z okręgu Krosno 115 osób, w tym 42 kobiety, czyli 37 % ogółu.
Zakwalifikowały się cztery panie, co stanowiło 10% ogólnej liczby kandydatek.
Przy takim zestawieniu widać progres, ale wnikliwa analiza poszczególnych, minionych kadencji pokazuje zmienność zwycięskich mandatów kandydatek. Na ich niekorzyść. Zasada kwotowa wymusiła jednak na liderach głównych partii politycznych bardziej sprawiedliwy podział miejsc. Pokazują to listy kandydatów i kandydatek w ostatnich wyborach parlamentarnych okręgu Krosno (tabela 2).
A jak się sprawy mają w lokalnym samorządzie?
Dla porównania przeanalizowaliśmy także liczbowy oraz procentowy udział kobiet, kandydujących do Rady Miejskiej w Przemyślu w latach 2002-2018 (wykres 2). Łącznie 5 kadencji. O miejsce w 23-osobowej przemyskiej radzie rywalizowało w 2002 roku 518 osób. W tym 144 kobiety, czyli 28% ogółu kandydujących. Do rady dostały się dwie, co stanowiło 9% ogółu radnych oraz 1% z liczby wszystkich startujących kandydatek.
Natomiast w wyborach do trwającej kadencji od 2018 roku udział wzięły 172 osoby. Wśród nich 70 kobiet, co stanowiło 41% kandydatów. Wybrano 6 kobiet do Rady Miejskiej w Przemyślu, czyli 26% zakwalifikowanych radnych i 9% wszystkich startujących wówczas kandydatek.
Niewielki progres w przemyskiej radzie nie uczynił wiosny. Prezydentem Przemyśla nigdy nie była kobieta. W pozostałych miastach byłego województwa przemyskiego burmistrzami są mężczyźni. Podobnie rzecz się ma ze starostami powiatowymi.
Ponadto na 37 przeanalizowanych przez nas samorządów gminnych w powiatach przemyskim i jarosławskim stanowiska wójtów pełnią mężczyźni. Wyjątek stanowią gmina Jarosław i gmina Gać, w których rządzą panie wójt.
Wnioski
Zaprezentowana matematyczna analiza potwierdza nie tylko znikomy efekt zasady kwotowej i zdecydowaną dominację mężczyzn na miejscach wybieralnych. Na przestrzeni lat zarysowała się na Podkarpaciu tendencja spadkowa, jeśli chodzi o zainteresowanie czynnym udziałem w grze wyborczej. Zarówno do parlamentu, jak i do samorządów lokalnych.
Powodów jest wiele. Jednym z nich są zmiany demograficzne zachodzące w małych miejscowościach, migracja młodych osób do większych ośrodków, starzenie się społeczeństwa, a co za tym idzie – wykluczenie cyfrowe starszych osób, zbrutalizowana forma politycznej konkurencji, hejt w mediach społecznościowych.
Obserwatorzy lokalnego „rynku” wyborczego podkreślają również efekt „starych wyjadaczy”, okopujących się na dużo wcześniej obranych pozycjach i „wycinających” młodszą konkurencję, także we własnych szeregach partyjnych. Co przyniosą najbliższe wybory parlamentarne, samorządowe i prezydenckie? Czy nadejdzie czas kobiet? Pokażą decyzje wyborców.
POLITYCZKI O ZAANGAŻOWANIU KOBIET NA PODKARPACIU
O komentarz redakcyjnej analizy poprosiliśmy trzy polityczki reprezentujące Podkarpacie. Zadaliśmy im te samie pytania:
1. Jak Pani skomentuje niskie zaangażowanie kobiet w politykę parlamentarną i samorządową na Podkarpaciu?
2. Czy to źle, że politykę na Podkarpaciu zdominowali mężczyźni?
3. Dlaczego tak mało kobiet angażuje się w działalność polityczną na Podkarpaciu?
4. Czy w pani partii, ugrupowaniu lub zespole programowym opracowana jest strategia na najbliższe wybory w kwestii zwiększenia czynnego udziału kobiet w wyborach parlamentarnych i samorządowych? Jeżeli tak, to jaka?
5. Czy obowiązująca zasada kwotowa, że na listach nie może być mniej niż 35 procent reprezentacji danej płci, jest wystarczająca?
6. Czy będzie Pani kandydować w najbliższych wyborach, dlaczego i jak zamierza Pani przekonać męskie szefostwo do „biorącego” miejsca na liście?
PO CO, BĄDŹ CICHO, NIE DASZ RADY…
Elżbieta Łukacijewska (PO): w latach 2001–2009 posłanka na Sejm IV, V i VI kadencji, deputowana do Parlamentu Europejskiego VII, VIII i IX kadencji. Karierę polityczną zaczynała jako wójcina Cisnej.
Ad. 1
– Nie każda kobieta ma wiarę, siłę i wsparcie bliskich czy otoczenia, aby stawić czoła trudnemu obszarowi, jakim jest polityka. Ważne są także miejsca na listach, często te silne i pracowite kobiety dostają odległe miejsca i to je także zniechęca. Ważne jest też, aby uświadomić wyborcom, że to ich głos decyduje o wygranej, a nie miejsce na listach.
Ad.2
– Szkoda, że jako społeczeństwo nie wykorzystujemy potencjału i zdolności kobiet, bo jak pokazują badania, udział kobiet w gronach decyzyjnych to lepsze efekty społeczne i gospodarcze, lepsze rozwiązania i propozycje dla obywateli. Zatem absolutnie kobiet powinno być więcej.
Ad.3
– Po co, bądź cicho, nie dasz rady, to trudne… itd. Te słowa, które słyszymy jako dziewczynki, nie budują naszego poczucia wartości. A polityka jest bezwzględna i nie każda z nas, czy naszych bliskich jest w stanie wytrzymać hejt, kłamstwa, śmiechy, walkę polityczną, więc wiele wspaniałych kobiet woli się wycofać, niż narażać na niemały stres i udowadniać, że są lepsze od niejednego polityka.
Ad.4
– Rząd PO wydłużył kobietom płatny urlop rodzicielski (macierzyński) do 12 miesięcy. Mamy cały ,,pakiet dla kobiet”. Nie chcę zdradzać kuchni i strategii. Tym bardziej, że nie ma jeszcze ogłoszonej daty wyborów, a tym samym rozpoczęcia kampanii wyborczej, ale kobiety odegrają znaczącą rolę podczas najbliższych wyborów i będą miały duży wpływ na wynik wyborczy.
Ad. 5
– Powinien być suwak, czyli 50/50 %. Nie zgadzam się z narracją, że dobra kobieta poradzi sobie z każdego miejsca. Równie dobrze możemy powiedzieć, że dobry mężczyzna także i nie musi mieć tzw. miejsca biorącego, a jednak większość ma. Na szczęście Donald Tusk rozumie, jak ważna jest rola kobiet i jak ważna jest ich odpowiednia pozycja.
Ad.6
Wybory do PE są trzecie w kolejności, więc na razie skupiam się na rozmowach z ludźmi (…). To, czy i które miejsce dostanę do Parlamentu Europejskiego, pokaże czas.
NIE CZUJĘ SIĘ GORSZA OD SWOICH KOLEGÓW
Anna Schmidt (PiS): posłanka na Sejm VIII i IX kadencji, w latach 2019 –2020 sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnik prezesa Rady Ministrów do spraw dialogu międzynarodowego, od 2020 pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, od 2020 sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i następnie w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej.
Ad.1
– Po części wynika to z tradycyjnego stylu życia, jaki obserwujemy chyba w całej Polsce wschodniej. Kobiety bardziej angażują się w tradycyjne role „strażniczek ogniska domowego”, dzielą obowiązki pomiędzy rodzinę i pracę zawodową, co w znacznym stopniu ogranicza podjęcie kolejnej aktywności, jaką jest zaangażowanie w życie publiczne. Mężczyźnie zawsze jest łatwiej – kiedy on wyjeżdża, ona zajmuje się domem, niestety na odwrót nadal to słabo działa. Drugi powód to sami mężczyźni. Żyjemy w społeczeństwie patriarchalnym – w Polsce od czasów premier Hanny Suchockiej, czyli od początku lat 90., nie było kobiety na wysokim stanowisku państwowym aż do roku 2014, kiedy na czele rządu stanęły kolejno – Ewa Kopacz i Beata Szydło. Nie mieliśmy dotychczas kobiety prezydenta. Wielu Polaków żyje stereotypem, że polityka najwyższych szczebli powinna być zarezerwowana dla mężczyzn. Tymczasem w Europie i na świecie ten trend ulega silnym zmianom. W Polsce kobietom w polityce jest znacznie trudniej. Musimy więcej pracować i więcej poświęcić, aby się „ przebić ”. Nie każda z kobiet jest na to gotowa.
Ad.2
– Oczywiście, źle, że politykę na Podkarpaciu zdominowali mężczyźni. I mówię to nie jako kobieta, ale jako polityk. Znam wiele kobiet – posłanek, radnych czy działaczek społecznych, które inteligencją, sprytem i skutecznością przewyższają znacznie swoich kolegów i zdecydowanie bardziej nadawałyby się na różne stanowiska. Nam, kobietom, po prostu „bardziej się chce” – pracować, angażować i konsekwentnie doprowadzać sprawy do końca. Mamy też większą wrażliwość społeczną – niewątpliwie nieodzowną w pracy publicznej, która przecież jest służbą na rzecz wyborców. Mężczyźni zazwyczaj szybciej się poddają i są mniej zdeterminowani, bo to, co my musimy wywalczyć ciężką pracą, oni dostają często „na tacy”.
Ad. 3
– Kiedy nieraz rozmawiam z kobietami na temat zaangażowania w życie publiczne, odpowiadają często: „nie dam rady”, „kto się zajmie dziećmi”, „chciałabym, ale mąż nie będzie zadowolony”. Brak im pewności siebie, a rodzina często zniechęca na zasadzie: „po co ci kolejny balast i obowiązki”. Z tym trzeba skończyć, żyjemy w XXI, a nie na przełomie XIX i XX wieku. Gdyby nie determinacja sufrażystek, do tej pory nie miałybyśmy nawet praw wyborczych.
Ad. 4
– Jestem przeciwniczką parytetów na listach wyborczych. To się nie sprawdziło. Kobieta trafia na wskazane miejsce na liście wyborczej, a potem i tak nie dostaje się do parlamentu, bo decydują o tym wyborcy. Myślę, że to indywidualne cechy kandydata decydują , gdzie wyborcy lokują swoje sympatie i na kogo głosują, a nie parytet i miejsce na liście. To jest trochę krzywdzące dla kobiet – ustaleniem parytetów mężczyźni wysyłają nam, kobietom, podprogowy sygnał, że jesteśmy słabsze, gorsze i musimy być traktowane w sposób preferencyjny, żeby mieć szanse wyborcze. Ja się nie czuję gorsza od swoich kolegów.
Ad. 5
– Bez zmiany mentalności społecznej nawet 50-procentowe parytety nie pomogą. Wielu mężczyzn musi przestać myśleć, że polityka to ich „podwórko”, a my, kobiety, musimy zawalczyć o swoje prawa i spełnianie marzeń. Rodzina to mąż i żona, partner i partnerka, mama i tata. My, kobiety, mamy takie same prawo uczestniczyć w życiu publicznym, które jako połowa populacji współtworzymy. I co najważniejsze, musimy uwierzyć w swoje siły i zdolności, czasami na przekór wszystkim przeciwnościom.
Ad. 6
– Oczywiście, będę się ubiegać o reelekcję i prosić wyborców o ponowne oddanie na mnie głosu. Jarosław Kaczyński, obserwując od blisko 20 lat moje zaangażowanie w pracę, już dwukrotnie – w 2015 i 2019 r. – powierzył mi start w wyborach z wysokiego – 2. miejsca. Po dwóch kadencjach wyborcy z pewnością są zorientowani, jak wyglądała moja praca i albo zechcą na mnie oddać swój głos i wtedy odnajdą mnie na każdym miejscu na liście, albo uznają, że nie spełniłam ich oczekiwań i wtedy nawet wysokie miejsce nie pomoże.
NIE MUSIAŁAM ZABIEGAĆ O MIEJSCA BIORĄCE
Ewa Sawicka (radna, najdłuższy staż w Radzie Miejskiej w Przemyślu): działaczka społeczna i samorządowa, radna Rady Miejskiej w Przemyślu VI, VII, i VIII kadencji. Przewodnicząca Rady Miejskiej w Przemyślu w latach 2018-2020 r.
Ad 1.
– Zbyt mało kobiet na Podkarpaciu angażuje się w politykę parlamentarną. Nieco więcej w działalność społeczną i samorządową.
Ad 2 i 3.
– Podkarpacie nie jest odosobnione w dominacji mężczyzn w polityce na tle innych województw. Taka sytuacja jest spowodowana wieloma czynnikami, do których zaliczam miedzy innymi następujące:
- polityka na różnych poziomach obniżyła swoje standardy, zaczyna przebijać się arogancja, lekceważenie innych, hejt, kolesiostwo itp.;
- kobiety nie akceptują takiego stanu rzeczy i nie chcą w tym brać udziału;
- łatwo zauważyć, że kobiety realizują się zawodowo na różnych szczeblach i w różnych profesjach – przykładów mamy tysiące.
Ad 4.
– PO przedstawi strategię na najbliższe wybory, konkrety zostaną opublikowane w kampanii wyborczej.
Ad 5.
– Parytety na listach wyborczych powinny być zachowane, zaś zasada kwotowa określa wyłącznie dolną granicę 35 procent. Nie przesądza, że może ona wynosić powyżej.
Ad 6.
– Nie podjęłam żadnej decyzji dotyczącej nadchodzących wyborów. Jako aktywny samorządowiec i społecznik, startując z listy PO, nie musiałam zabiegać o biorące miejsce na liście wyborczej.
Autor tekstu: Artur Wilgucki
Autorki statystyk i wykresów: Monika Rusinek i Aneta Maślak
Link do tekstu: Na Podkarpaciu rządzą mężczyźni. Co na to polityczki z Podkarpacia? Życie Podkarpackie