Dominika Wolak, dziennikarka tygodnika „Nowiny Nyskie” (Nyskie Towarzystwo Społeczno – Kulturalne) zajęła się sprawą kotów poszkodowanych po zabiegach w gabinecie weterynarynaryjnym w Nysie. Dziś policja prowadzi w jej sprawie dochodzenie podejrzewając dziennikarkę, o to, że naruszyła mir domowy gabinetu weterynaryjnego.
O kotach poszkodowanych w wyniku sterylizacji i kastracji w gabinecie lekarza weterynarii w Nysie pod koniec czerwca br. poinformowali „Nowiny Nyskie” czytelnicy. – Byli to działkowcy z Paczkowa, którzy opiekowali się bezdomnymi kotami (lekarka ma kontrakt z gminą na sterylizację i kastrację bezdomnych kotów). Skarżyli się, że koty po zabiegach w gabinecie wracają bardzo chore albo zdychają. Ich pisma do burmistrza Paczkowa w tej sprawie pozostawały bez odpowiedzi – mówi Dominika Wolak.
Lakarka sterylizuje i kastruje bezdomne koty na zlecenie urzędu miasta Nysa i kilku okolicznych gmin, w tym z gminy Paczkowo. Za zabiegi płacą podatnicy.
Puste miski
Pierwszą rozmowę z lekarka weterynarii dziennikarka przeprowadziła w lipcu br. Zauważyła wtedy, że w jej lecznicy koty nie miały wody w miskach. Trzy tygodnie później przyszła do gabinetu po autoryzację wypowiedzi lekarki. Nie zastała jej. – Zapytałam pracownicę gabinetu czy mogę zobaczyć koty. Zgodziła się i poszłyśmy na zaplecze. W miskach, choć był 30 stopniowy upał znów nie było wody – opowiada Wolak. Sięgnęła po aparat fotograficzny, żeby zrobić zdjęcia. Wtedy weszła pani doktor. – Wraz z pracownicą złapały mój aparat, zaczęły ciągnąć mnie za ręce i wywlokły z pomieszczenia – opowiada Wolak.
Lekarka powiadomiła policję o wtargnięciu dziennikarki na zaplecze jej gabinetu i wytoczyła jej sprawę o naruszenie miru domowego gabinetu. Kilka dni później Wolak do niej zadzwoniła. – Lekarka tłumaczyła się, że musi dbać oswoją reputacje, że zdenerwowała ją moja uwaga, że pomieszczenie dla kotów jest za małe – relacjonuje Wolak. – W następnej rozmowie pani doktor postawiła mi ultimatum: wycofa doniesienie na policję jeśli pokażę jej cały przygotowany artykuł i wykasuję nagranie poprzedniej rozmowy. Uznałam to za szantaż i odmówiłam. Dla mnie najważniejsza jest wiarygodność wobec czytelników – mówi Dominika Wolak.
Pretensje do lekarki weterynarii mieli nie tylko działkowcy opiekujący się bezdomnymi kotami. Do dziś w Internecie można znaleźć skargę właścicieli kotki, która została oddana na zabieg , a potem zaginęła i już się nie znalazła.
Lekarka zaprzecza jednak wszystkim zarzutom. – Pani Dominika Wolak weszła bez pozwolenia na moje zaplecze. Już w lipcu br. zrobiła ze mną wywiad, stwierdzając, że u mnie nie ma warunków, by każdy kot siedział w osobnej klatce. Pani Wolak niszczy moje dobre imię– mówi. I dodaje: – Owszem, w ostatnim roku zdechł jeden kot po sterylizacji, ale to się przecież zdarza. Prawdą jest też, że jeden kot, u którego przeprowadziłam zabieg u siebie w domu, uciekł. Operowałam go w domu, bo sytuacja była nagła i zostawiłam otwartą klatkę. Teraz, nauczona doświadczeniem, wszystkie koty trzymam w zamkniętych klatkach. Nie mogę się zgodzić z zarzutem, że koty z mojej kliniki nie dostały wody. Pani Dominika Wolak wykazała się niekompetencją, bo koty, które widziała były po zabiegu sterylizacji lub też przed nim. Wtedy nie wolno dawać im wody, bo mogłyby się nią zachłysnąć – wyjaśnia. Dominika Wolak oponuje: – Wiem z wiarygodnych źródeł, że kilka kotów z przychodni nie czekało na zabieg ani go nie odbyło. One były przeznaczone do adopcji, nie miały żadnych operacji, ale też nie dostawały wody.
Policja tłumi krytykę
Danuta Wąsowicz–Hołota, redaktor naczelna „Nowin Nyskich”, jest zdumiona postępowaniem wszczętym przez policję. – Zadaniem mediów jest sprawowanie kontroli nad życiem publicznym. Tłumienie krytyki prasowej, zwłaszcza przy użyciu policji, jest niedopuszczalne – mówi.
Przytacza art. 44. pkt 1 prawa prasowego: „Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową – podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”. Naczelna „Nowin Nyskich” dziwi się też, że policja nie przeprowadziła postępowania ” w sprawie”, czyli wstępnego, które pokazałoby, że to lekarka naruszyła prawo i to jej należy postawić zarzuty. – Dziennikarz jest bowiem funkcjonariuszem publicznym – za naruszenie jego nietykalności cielesnej grozi grzywna lub rok więzienia – argumentuje Wąsowicz – Hołota. I podkreśla : – Lecznica jest prywatna, ale wykonuje usługi za pieniądze publiczne i w tym zakresie dziennikarka miała prawo sprawdzić warunki, w jakich przebywają koty po zabiegu. Takie prawo ma zresztą każdy podatnik, bo to z jego pieniędzy wykonuje się sterylizacje i kastracje bezdomnych kotów.
„Nowiny Nyskie” porosiły o interwencję Centrum Monitoringu Wolności Prasy działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. – Na razie trudno wypowiadać się w tej sprawie, bo dopiero nadeszły materiały, które przekażemy prawnikowi – mówi Piotr Wolniewicz z biura CMWP.
Fot. arch. „Nowiny Nyskie”. „Zdjęcia kotów wracających z lecznicy po zabiegach były szokujące”
MW