gryfinska.pl – Kto będzie rządził w powiecie gryfińskim?

Nieco z boku, od „głównego nurtu”, toczy się kampania do Rady Powiatu Gryfińskiego. Przyjrzeliśmy się liderom największych komitetów

Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.

– Szukaliśmy kandydata na starostę. Zależało nam na doświadczonym samorządowcu – wspominają członkowie Gryfińskiej Inicjatywy Samorządowej, która wygrała wybory do powiatu w 2006 r.

Wojciech Konarski wyglądał na kandydata wprost skrojonego pod ich oczekiwania. Funkcje publiczne pełnił nieprzerwanie od czternastu lat. Był wicedyrektorem Zakładu Remontowo-Budowlanego w Mieszkowicach, gdy tamtejsi radni wytypowali go na burmistrza gminy. Jego poprzednik, Jerzy Schabek, zrezygnował, nie wytrzymując gorącej atmosfery w mieszkowickiej radzie miejskiej. Sytuacja była tak bardzo napięta, iż „Gazeta Chojeńska” poświęciła jej całe wydanie specjalne.

Wybrany w kwietniu 1992 r. Konarski (jego rywalami byli 46-letni Bandurowski, zootechnik z Gryfina oraz 38-letni Klimczak, żołnierz zawodowy w rezerwie ze Szczecina) „wytrzymał” na stanowisku kolejnych dwadzieścia sześć miesięcy. W czerwcu 1994 r. starał się o reelekcję.

W tamtym czasie burmistrza nie wybierano jednak w wyborach powszechnych. Leżało to w gestii rady gminy. Kandydatów zgłosiło się trzech.

– W. Konarski (który był  jednym z radnych – przyp. red.) bardzo obszernie, w godzinnym wystąpieniu zaprezentował dotychczasowe swoje dokonania, zwracając uwagę nie tylko na sukcesy, lecz również pewne zagrożenia dla gminy. Znaczną część prezentacji poświęcił omówieniu strategii przyszłościowej. Burmistrz wykazał doskonałą znajomość problemów gminy, jej potrzeb i możliwości. Nawiązał również do sytuacji gospodarczej kraju, niedoskonałości prawa i przepisów regulujących stosunku państwo-gmina  – pisała „Gazeta Chojeńska”, przedstawiając go jako wysokiej klasy specjalistę.

W opozycji do niego opisano Ryszarda Laskę, co jest o tyle istotne, że to właśnie on zyskał większość (13 głosów, przy 7 Konarskiego i 0 Jana Kaczmarka), wygrywając już w pierwszym głosowaniu.

Przez Moryń i Chojnę do powiatu

Konarskiego, nijako w ramach rekompensaty, radni chcieli uczynić członkiem zarządu gminy. 34-latek nie wyraził zgody na kandydowanie. Kolejne cztery lata spędził na stanowisku sekretarza sąsiedniej gminy Moryń, by w 1998 r. znów powalczyć o urząd burmistrza. Tym razem nie Mieszkowic, w których mieszka nieprzerwanie od 1987 r. (urodził się w Warszawie, a 26 lat spędził w Poznaniu), lecz gm. Chojna.

Choć również mowa o sąsiedniej gminie, traktowano go jako człowieka z zewnątrz.

– W nowej chojeńskiej Radzie żadne ugrupowanie nie zdobyło bezwzględnej większości, dlatego konieczne są koalicje. Ostatnio doszło do porozumienia Ludowego Komitetu Wyborczego i Komitetu Inicjatyw Lokalnych. Wspólnym kandydatem na burmistrza jest Wojciech Konarski. Przy uzasadnieniu tej kandydatury podkreśla się, że Chojnie potrzebny jest nowy, kompetentny człowiek z zewnątrz, nie związany z dotychczasowymi układami – pisała „Gazeta Chojeńska”.

Niektórzy tamtejsi radni traktowali Konarskiego wręcz jako „obcy element”.

– Protestował przeciwko niemu Wojciech Fedorowicz, utożsamiając to z – jak to określił – przywożeniem ludzi w teczce. Powoływał się na uchwałę sprzed wyborów burmistrza z 1993 r., zgodnie z którą burmistrz musi mieszkać w gminie Chojna. Radca prawny Urzędu Miejskiego rozstrzygnął jednak, że uchwała miała charakter jednorazowy i już nie obowiązuje – pisała „Gazeta Chojeńska”, cytując też pozytywne głosy.

– Mamy ludzi mądrych także u nas, ale w gminie jest zbyt dużo powiązań – mówił radny Adam Kubowicz.

Nie zgłoszono innych kandydatur. W tajnym głosowaniu za Konarskim opowiedziało się czternastu radnych, przy ośmiu głosach przeciwnych.

W 2002 r. już sam wywalczył reelekcję. Był to pierwszy raz, gdy burmistrzów wybierali mieszkańcy. W II turze Wojciech Konarski pokonał Wojciecha Fedorowicza, zyskując zaledwie o 39 głosów więcej (2635-2596).

Gdy cztery lata później rozpatrywano jego kandydaturę w kontekście urzędu starosty, 46-latek spełniał więc warunek dotyczący doświadczenia samorządowego (2 lata rządzenia Mieszkowicami, 8 lat Chojną oraz 4 w moryńskim magistracie).

Sprzyjające były też pozostałe okoliczności. W 2006 r. Konarski przegrał bowiem w II turze chojeńskich wyborów. Tym razem Fedorowicz okazał się od niego lepszy o 52 głosy. Propozycja powiatowych radnych spadał więc Konarskiemu jak z nieba.

– Zgodnie z ustaleniami dwóch największych ugrupowań: Inicjatywy Samorządowej i Bezpartyjnego Bloku Samorządowego, które do Rady Powiatu wprowadziły łącznie 18 radnych, starostą powiatu gryfińskiego został Wojciech Konarski – były burmistrz Chojny. Został zgłoszony przez radnego Inicjatywy Samorządowej Piotra Waydyka, a reprezentujący BBS Bolesław Paulski dodał, że jest to także ich kandydat. W tajnym głosowaniu Konarski otrzymał 15 głosów przy 4 przeciwnych i 2 wstrzymujących się – pisała „Gazeta Chojeńska”.

– Dzisiaj pokazaliśmy, że w ramach struktur powiatowych jesteśmy w stanie stworzyć szeroką koalicję, aby te problemy i wyzwania, które stoją przed nami, mogły być z pożytkiem dla całego powiatu rozwiązywane – powiedział po zaprzysiężeniu W. Konarski, który w 2010 roku wystartował do powiatu już jako lider Inicjatywy Samorządowej.

W okręgu nr 3 (skupiającym gminy Chojna, Trzcińsko-Zdrój, Cedynia), zgarnął 530 głosów, najwięcej ze wszystkich kandydatów. IS wprowadziła wówczas do rady siedem osób.

Jeszcze więcej cztery lata później, bo aż jedenastu! W ostatniej kadencji natomiast ośmioro, co po zawiązaniu koalicji z PO (w przeszłości Konarski był członkiem tej partii), dało mu czwartą kadencję u sterów powiatu gryfińskiego. W tym roku jego rządy weszły więc w pełnoletniość.

W powiecie czuje się najlepiej

Przez ostatnie pięć i pół roku wicestarostą powiatu była Ewa Dudar. Wspominając swoje początki w lokalnej polityce przyznaje, że były związane z Wojciechem Konarskim.
– Zdecydowałam się startować do Rady Powiatu, bo… nie zgadzałam się ze starostą Konarskim. Uważałam, że powiat potrzebuje świeżości, polotu, nowych pomysłów  – tłumaczy.

Osiem lat później, jako szefowa powiatowych struktur PO, weszła w koalicję z Inicjatywą Samorządową, której liderem jest właśnie starosta Wojciech Konarski.
– Ta sytuacja pokazuje, że dla dobra samorządu można a nawet trzeba współpracować. Niekiedy mieliśmy inne spojrzenia na pewne kwestie, więc konieczne były kompromisy, ale ostatecznie wspólną kadencję oceniam dobrze. To co było dla mnie priorytetem (budowa szpitala i przebudowa ulicy Krasińskiego) zostało zrealizowane. Ja jestem zadowolona i myślę, że starosta podziela moje zdanie – komentuje Dudar.
Do samorządu weszła nieoczekiwanie, choć zauważalnie. W 2010 r., jako „jedynka” Platformy Obywatelskiej, uzyskała 785 głosów, co było najlepszym wynikiem w całym okręgu.
– I ogromnym zaskoczeniem dla mnie samej. Dostałam więcej głosów od ówczesnego prezesa PUK-u [Rafała Muchy – przyp. red.] i innych doświadczonych, gryfińskich samorządowców, wieloletnich radnych. A byłam wtedy przecież zwykłą nauczycielką – wspomina.
Początek jej drogi zawodowej to 1992 rok, gdy zaczęła uczyć języka niemieckiego w liceum w parku. Wkrótce po tym, jako absolwentka Uniwersytetu Szczecińskiego na kierunku Finanse i Rachunkowość, znalazła się również w gryfińskim Zespole Szkół Zawodowych. To właśnie przy ulicy Łużyckiej spędziła większość kariery zawodowej.
– Uczyłam języka niemieckiego i przedmiotów zawodowych ekonomicznych. Przez kilka lat piastowałam też stanowisko wicedyrektora– wylicza Dudar.
Pierwszą kadencję w Radzie Powiatu spędziła w opozycji. Na drugą się… nie zdecydowała. W 2014 r. wystartowała bowiem do Sejmiku Wojewódzkiego Zachodniopomorskiego. To słynne wybory, w których karta do głosowania miała formę książeczki. Przyniosło to sporo zamieszania, także przy liczeniu wyników. Te pojawiły się dopiero po tygodniu.
– Właśnie wtedy dowiedziałam się, że zostałam radną województwa [z 3569 głosami – przyp. red.]. Zadzwoniłam z tą informacją do marszałka. Zdziwienie było bardzo duże, bo do sejmiku nie dostało się wtedy bardzo wiele „funkcyjnych osób”, polityków ze znanymi nazwiskami – wspomina, dodając że tam „poczuła czym jest samorząd i jakie możliwości stwarza bycie radną koalicyjną”.

Ostatecznie wróciła do samorządu powiatowego, w którym – jak sama mówi – czuje się najlepiej.  Jej 2583 głosy (dotychczasowy rekord na tym szczeblu) pozwoliły w 2018 r. wprowadzić dwóch kolejnych kandydatów z okręgu nr 1. Łącznie PO miała w minionej kadencji sześciu radnych, rządząc powiatem w koalicji z Inicjatywą Samorządową. Ewa Dudar, już jako wicestarosta, rok później wzięła udział w swoich pierwszych wyborach „większego kalibru”.
– Wiąże się z tym zabawna sytuacja – mówi Dudar, przytaczając okoliczności tworzenia listy wyborczej. –Zadzwonił do mnie marszałek Geblewicz, czy godzę się na start w wyborach. Jechałam samochodem. Zasięg był słaby, pojawiały się zakłócenia. W 2019 r. odbywały się zarówno wybory do Parlamentu RP, jak i Parlamentu Europejskiego. Wyraziłam zgodę myśląc, że… zostanę wystawiona do Sejmu. Kilkadziesiąt minut później usłyszałam w radiu, że jestem kandydatką do Europarlamentu. Nie powiem, zdziwiłam się lekko – uśmiecham się Dudar, która zdobyła wówczas 4 169 głosów.
Przyznaje, że wolałaby startować do Sejmu i nie porzuca tego pomysłu.
– W 2023 r. nie wystartowałam do parlamentu, bo widziałam i doceniałam potencjał i pracę Magdaleny Pieczyńskiej. Jako szefowa struktur chciałam sprawdzić jej kandydaturę w kontekście kwietniowych wyborów na burmistrza Gryfina. Wbrew pojawiającym się plotkom, urząd ten mnie w ogóle nie interesuje. W lokalnym samorządzie tylko powiat, a Sejm może w przyszłości. Uważam bowiem, że przy Wiejskiej brakuje osób wywodzących się wprost z samorządu. A przecież decyzje, które podejmują posłowie mają bezpośredni wpływ na nasze gminy i powiaty – komentuje.
W jej opinii posłowie powinni przechodzić „samorządową ścieżkę”, by lepiej rozumieć jak wygląda Polska poza Warszawą.
– Patrząc na moim przykładzie: poznałam samorząd powiatowy zarówno od strony opozycyjnej, jak i sprawczej. W ostatniej kadencji zyskałam spojrzenie na to, jak wygląda samorząd w Polsce od środka, od strony zarządzającej, której decyzje niosą za sobą konsekwencje. To była bardzo trudna kadencja, podczas której musieliśmy zmierzyć się zarówno z pandemią koronawirusa, jak i wojną w Ukrainie i wieloma innymi problemami, w tym rozprzestrzeniającym się ASF. Wiedza, którą przez ostatnie pięć i pół roku zdobyłam przy staroście Wojciechu Konarskim i skarbnik Jolancie Staruk jest bardzo duża – ocenia Dudar.

Jej słowa mogą sygnalizować, że czuje się na siłach, by w kolejnej kadencji odpowiadać za powiat nie jako wicestarosta, lecz starosta.
– Przed wyborami nie ma sensu rozmawiać na ten temat. Powiem tylko, że chociaż jestem przewodniczącą partii politycznej w powiecie, to bardziej niż polityczką czuję się samorządowcem. Dlatego, chociaż nie ukrywam ,że kiedyś może spróbuję powalczyć o Sejm, to na razie moje miejsce jest w powiecie gryfińskim. Chcę zebrać jeszcze więcej doświadczenia, by w przyszłości, być może jako parlamentarzystka, być jeszcze bardziej świadoma i przygotowana – podsumowuje E. Dudar.

Kto liderem prawicy?

W poprzedniej kadencji Prawo i Sprawiedliwość miało czterech radnych powiatowych. Nikt z tego grona nie stara się o reelekcję. Joanna Kostrzewa chce wejść do sejmiku, Bartosz Biegus zamierza zostać wójtem gminy Stare Czarnowo, a Zbigniew Szmaja startuje na urząd burmistrza Gryfina i do Rady Miejskiej, gdzie kandyduje też Tomasz Mirakowski (tyle że z KWW Rafała Muchy).

Dlatego trudno wskazać lidera PiS na tym szczeblu. Pretensje do tego tytułu rości sobie wprawdzie Paweł Nikitiński, który na niektórych plakatach wyborczych nazywa siebie kandydatem na… starostę gryfińskiego, lecz każdy kto orientuje się w realiach, wie jak bardzo życzeniowe jest to myślenie. Zwłaszcza, że szef gryfińskiej Suwerennej Polski wcale nie jawi się jako oczywisty lider Zjednoczonej Prawicy. Numerem „1” na „liście chojeńskiej” jest bowiem Andrzej Szelążek, a więc działacz znacznie bardziej doświadczony, zarówno w bojach dla PiS, jak i do Rady Powiatu Gryfińskiego. Szelążek zasiadał w niej czterokrotnie.

– Dwa razy nie dostałem się do powiatu od razu, tylko wszedłem na skutek przetasowań w radzie. Generalnie jednak byłem samorządowcem przez dwadzieścia lat. Od 1998 do 2002 r. w Radzie Gminy Chojna, a następnie, do 2018 r., w Radzie Powiatu. Wiemy jakie są lokalne problemy i jak walczyć o polskie interesy – komentował w październiku 2023 r., gdy ubiegał się o mandat poselski.

Znalazł się wówczas na listach Prawa i Sprawiedliwości. Nie był to dla niego pierwszy raz. W 2018 r. startował z PiS do Sejmiku Województwa (2 757 głosów i brak mandatu), zaś rok później do Sejmu. Uzyskał 2 217 głosów, wynik ten poprawiając jesienią, gdy zagłosowało na niego 3537 wyborców. O 60% więcej niż przy poprzednim podejściu.

Popularność Szelążka zaczęła bowiem wychodzić poza region. W 2016 r., „zwykły leśnik z Brwic”, jak sam o sobie mówił, został Nadleśniczym w Myśliborzu, a dwa lata później Dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie.  Stanowisko stracił w grudniu, choć nie do końca. Jak pisała Gazeta Wyborcza – sporo miejsca poświęcając przyjaźni Szelążka z ks. Dymerem – wziął półroczny „urlop na poratowanie zdrowia”.

 – Po zmianie władzy straciłem swoje stanowisko. Tzn. zostanę z niego zwolniony z dniem 21 czerwca, bo aktualnie przebywam na urlopie zdrowotnym. Co później? Nie wiem, ale wątpię, żeby nowe władze chciały mnie u siebie. Może zostanę bezrobotny – mówił już na naszych łamach.

Dlatego można zakładać, że Szelążek z niemałą uwagę śledzić będzie ewentualne, powyborcze propozycje. To samo tyczy się zresztą P. Nikitińskiemu, widzącego siebie już przecież w roli starosty. O stanowiskach marzył od początku politycznej drogi. Pierwszy raz do Rady Gminy Gryfino dostał się w 2006 r. Startował wówczas jako prezes Energetyka Gryfino oraz… redaktor naczelny „Tygodnika Gryfińskiego”. Pismo to ukazywało się w latach 2003-06. W okresie przedwyborczym zasłynęło tym, że kilkukrotnie, na całej pierwszej stronie, umieszczało… materiał wyborczy swojego naczelnego. Nikitiński dostał się do rady, ale przepadł w wyborach na burmistrza. 781 głosów (6,66%) było trzecim najgorszym wynikiem. Sytuacja powtórzyła się cztery lata później. Wszedł do rady, ale nie zdołał dostać się nawet do II tury wyborów burmistrzowskich (1051 głosów, co dało 7.98%).

W 2014 r. już nie wystartował. Wspierał za to Mieczysława Sawaryna, który po objęciu urzędu uczynił Nikitińskiego swoim zastępcą. Ze stanowiskiem pożegnał się w lutym 2024 r., na co wpływ miała jego działalność partyjna. W październiku 2022 r. założył bowiem gryfińskie koło Solidarnej – wówczas – Polski, w kolejnych miesiącach jeżdżąc po powiecie gryfińskim jako przedstawiciel Funduszu Sprawiedliwości. Gdy do władzy doszła „koalicja 15 października”, na profilu Nikitińskiego w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się wpisy o „tuskowcach” oraz „rosyjskich i niemieckich agentach”. W ostatnim czasie rozszerzył gamę określeń o „bodnarowców” (być może dlatego, że minister Bodnar mówił  w Sejmie o gryfińskich działaczach Suwerennej Polski, którzy w styczniu 2024 r.,  bez jego zgody, jeździli po regionie jako przedstawiciele Funduszu Sprawiedliwości)  oraz „kotulowców” (bo zawsze warto mieć też lokalnego oponenta).

– W ostatnim czasie Paweł zaangażował się w politykę. Został członkiem Suwerennej Polski, podjął działania związane z reprezentacją poglądów tej partii. Stoję na stanowisku, że burmistrzowie, tak jak sędziowie, powinni być apolityczni, ponieważ są organami i wydają decyzje administracyjne. Nie może istnieć nawet najmniejsze podejrzenie, że burmistrz jest nieobiektywny, albo że jego przynależność polityczna może wpływać na podejmowane ruchy. To była główna podstawa mojej decyzji – powiedział nam Mieczysław Sawaryn.

W język ostatnio nie gryzie się zresztą również Szelążek.

– Jeżeli Platforma Obywatelska dojdzie do władzy, to będzie po Lasach Państwowych i będzie szło w tym kierunku, aby zwijać państwo Polskie – mówił dla gryfinska.pl po październikowych wyborach parlamentarnych.

To tyle w temacie rozmów o potencjalnej koalicji powiatowej. Z drugiej strony nie można zapominać, że w 2010 i 2014 r. Szelążek dostał się do powiatu z listy… Wojciecha Konarskiego.

Grzegorz Racinowski

Link do tekstu: Kto będzie rządził w powiecie gryfińskim? Gazeta Gryfińska

Tagi :

Materiały

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *