Debata kandydatów na burmistrza Tucholi organizowana przez Tygodnik Tucholski w 2018 roku. Ta sytuacja w gminie nie powtórzy się. Fot. Daniel Frymark
Po raz pierwszy w historii gminy Tuchola od czasu transformacji ustrojowej nie będziemy wybierać burmistrza spośród różnych kandydatów. Wszystko wskazuje na to, że zostanie nim obecnie urzędujący. Pięć lat temu chętnych było czterech. To nie wszystko: podczas gdy w 2018 roku 48 osób ubiegało się o funkcję radnego, teraz zaledwie 19. I są to głównie osoby z komitetu proburmistrzowskiego. W większości okręgów w gminie nie będzie kogo wybierać, bo mandaty przypadną z urzędu.
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
(ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU TUCHOLSKIM 13 MARCA, KIEDY TRWAŁ JESZCZE PROCES ZGŁOSZEŃ KANDYDATÓW I PRZYGOTOWYWANIA OBWIESZCZEŃ PRZEZ KOMITETY – STĄD TERMINY ZAWARTE W TEKŚCIE. WSZYSTKIE NASZE ZAPOWIEDZI SPRAWDZIŁY SIĘ I MATERIAŁ JEST W PEŁNI AKTUALNY)
Trwa proces zatwierdzania list kandydatów do tegorocznych wyborów samorządowych, przygotowywania obwieszczeń przez miejskie i gminne komisje wyborcze. W poniedziałek 11 marca minął termin wyznaczony przez Miejską Komisję Wyborczą w Tucholi na zgłoszenie dodatkowych list kandydatów na radnych. 14 marca minie termin zgłoszeń na burmistrzów, wójtów, prezydentów miast. Jednak z analizy obecnej sytuacji i zasad Kodeksu wyborczego wynika, że w przypadku gminy Tuchola sprawa właściwie jest już jasna, jeszcze zanim na tablicach ogłoszeń zobaczymy wywieszone przez komisje listy.
Pamiętna kampania
Tadeusz Kowalski reprezentujący Porozumienie Samorządowe dla Tucholi kieruje gminą nieprzerwanie od 17 lat – czyli od momentu, gdy z kandydowania zrezygnował jego poprzednik Edmund Kowalski (zbieżność nazwisk przypadkowa). Obecny burmistrz zawsze dotychczas miał z kim rywalizować o głosy mieszkańców, a oni – od kiedy burmistrza wyłania się w głosowaniu powszechnym – mieli możliwość jakiegoś wyboru. Kandydatów było przynajmniej dwóch. Na przykład w 2014 roku Tadeusz Kowalski miał jednego rywala: Ryszarda Wojciechowskiego (wtedy Tucholskie Forum). Ale już cztery lata później o stanowisko walczyło czterech kandydatów: oprócz Kowalskiego, Jarosław Słoma (Alternatywa Lokalna CTU), Krzysztof Szulczyk (PiS) i ponownie Ryszard Wojciechowski.
Tamta kampania z 2018 roku wyborcza wspominana jest zresztą do dziś. Przez Kowalskiego została określona „brudną”. Jako „bohater” internetowych komentarzy i memów oskarżał adwersarzy, że hejt uderza nie tylko w niego, lecz również w jego rodzinę. Sprawa otarła się o prokuraturę. Podczas tamtej kampanii odbyła się pierwsza w historii Tucholi debata wyborcza transmitowana online. Organizował ją „Tygodnik Tucholski”. Duża aktywność wszystkich kandydatów, świeży pomysł na prowadzanie kampanii zaproponowany wtedy przez sztab Słomy czy powszechna popularność PiS sprawiły, że wszyscy byli pewni, iż bez drugiej tury się nie obejdzie. A tymczasem już w pierwszej ponad połowę głosów zgarnął Tadeusz Kowalski, tym samym kończąc wybory. Zwycięstwo dały mu 4654 głosy (56.64%). Drugi wynik miał Jarosław Słoma, na którego zagłosowało 1862 mieszkańców (22.66%). Wielu wyborców przekonał do siebie – co ciekawe, nie tucholanin, lecz mieszkaniec Cekcyna – Krzysztof Szulczyk, zdobywając 1293 głosów (15.74%). Wojciechowski był na końcu.
Kontrkandydatów brak. Jeden „internetowy” nawet nie spełnił formalności
Czyżbyśmy po tamtym kolejnym zwycięstwie Tadeusza Kowalskiego doszli jako samorząd do ściany? Przed tucholanami historyczny moment: zgłosił się tylko chętny na burmistrza miasta – ten urzędujący. 12 marca tylko jego nazwisko jako kandydata widniało na stronie Państwowej Komisji Wyborczej, a ponieważ mniejsze komitety w połowie okręgów nie zgłosiły kandydatów, raczej się to już nie zmieni. Kowalski może więc dołączyć do tych samorządowców – wójtów z terenu powiatu tucholskiego – którzy już poprzednie wybory przeszli bez stresu i dodatkowej motywacji, jaką wywołuje konkurencja.
„Tygodnik Tucholski” przez ostatnie miesiące próbował dociec, kto może zechcieć rywalizować z Tadeuszem Kowalskim. Na krótko zamieszanie wywołał młody mężczyzna z Tucholi, który w internecie buńczucznie zapowiadał budowę nowego komitetu wyborczego dla powiatu tucholskiego, w tym gminy Tuchola. Określał siebie kandydatem na burmistrza miasta, a aktualnego włodarza nawet odwiedził w jego gabinecie, zapowiadając, że będzie z nim rywalizował. Za deklaracjami nie poszły jednak czyny, nawet nie zarejestrował komitetu.
A co z trzema kontrkandydatami Kowalskiego z poprzednich głośnych wyborów? Otóż Słoma i Wojciechowski tym razem są na tej samej liście do Rady Powiatu Tucholskiego i to na wysokich miejscach – startują z komitetu Trzeciej Drogi. Szulczyk szczęścia szuka teraz u siebie – nie po raz pierwszy startuje do Rady Gminy Cekcyn.
Zacięta rywalizacja, a układ ten sam
Równie niebywałą sytuację mamy w przypadku wyborów do Rady Miejskiej w Tucholi. Przypomnijmy: w 2018 roku startowało do niej 48 kandydatów z aż sześciu komitetów. Najwięcej wystawiły Porozumienie Samorządowe dla Tucholi (już tradycyjnie) i Alternatywa CTU. Owszem, zdarzył się okręg (Stobno), w którym radny dostał mandat bez wyborów z powodu braku kontrkandydata – ale to był wyjątek.
W niektórych okręgach bitwy o głosy były pasjonujące. W przypadku kilku okręgów radni uzyskiwali mandaty minimalną przewagą. Symboliczna była przegrana wieloletniego samorządowca i przewodniczącego rady miasta ze znaną tucholską lekarką.
Z drugiej strony, za tą zaciętą rywalizacją nie poszedł rozkład mandatów. 12 na 15 zdobyło proburmistrzowskie Porozumienie Samorządowe, a w trakcie kadencji dwoje radnych z pozostałej trójki zrezygnowało ze sprawowania funkcji. Ten sam komitet ogromną większość mandatów zdobył zresztą też w 2014 roku. Wtedy do rady miejskiej startowało w sumie 43 kandydatów. Przypomnijmy: miejsc w radzie jest 15.
Totalne załamanie
A w tym roku? Pewne już jest, że trend ubiegania się o funkcje radnych przez kilkadziesiąt osób nie utrzyma się. Mamy do czynienia z załamaniem pozycji samorządu. O 15 mandatów radnych miejskich ubiega się tylko 19 kandydatów, w tym 12 aktualnych radnych. Może to oznaczać, że w 12 z 15 okręgów wyborczych głosowanie do rady miejskiej po prostu się nie odbędzie (będą wybory do sejmiku i powiatu oraz tzw. plebiscyt „za” lub przeciw” w przypadku burmistrza). 15 kandydatów wystawia Porozumienie Samorządowe, a po dwóch KWW Czas na zmiany i KWW Aktywności Lokalnej Tuchola.
Wybór będą mieli mieszkańcy okręgu 2 (m.in. starówka, w tym pl. Wolności). Tu z aktualnym radnym i m.in. znanym działaczem sportowym Wojciechem Kocińskim rywalizuje Marcin Westfal. Co ciekawe, również jest związany ze środowiskiem tucholskiego sportu. W mediach społecznościowych swój młody wiek (27 l.) przedstawia jako atut, przekonując, że przyczyniłby się do „odświeżenia” rady miejskiej.
Większy wybór będzie w Rudzkim Moście, gdzie o mandat walczy trzech kandydatów: Remigiusz Berent, Łukasz Walczuk i Ireneusz Wesołowski – obecny radny.
Poza miastem tylko mieszkańcy okręgu z Legbądem, Klockiem i Rzepiczną będą mieli możliwości dokonania rzeczywistego wyboru. Kolejny raz o mandat ubiega się tam Janusz Narloch. Pięć lat temu do sukcesu zabrakło mu zaledwie siedmiu głosów, a wyniki wszystkich kandydatów na jego terenie były wówczas wyrównane. W tym roku Narloch za rywalkę będzie mieć bohaterkę jednego z ciekawszych manewrów wyborczych: Barbarę Drewczyńską. Kończy kadencję w radzie powiatu tucholskiego i – choć nadal w ramach Porozumienia Samorządowego – chce startować do rady miasta. Od lutego nie ma bowiem zawodowych przeszkód: przeszła na emeryturę i nie jest już dyrektorem gminnej Szkoły Podstawowej w Legbądzie.
Na tym koniec emocji. No, chyba że do takich zaliczymy fakt, iż z walki o kolejną reelekcję rezygnuje dwoje wieloletnich radnych z Porozumienia Samorządowego: Renata Madej (PS wystawia w jej okręgu Ewę Jaroch) i Krzysztof Joppek, czyli obecny przewodniczący rady miejskiej, a kiedyś burmistrz Tucholi. PS zadbało o obsadzenie jego okręgu wystawiając Mariusza Góreckiego.
Ekspertka: zabrakło odwagi i determinacji
Co może być powodem tak słabego zainteresowania samorządem w naszym regionie w tym roku? Zdaniem dr hab. Izabeli Kapsy z Wydziału Nauk o Polityce i Administracji UKW w Bydgoszczy przyczyny tej sytuacji mogą być różne. Jako jedną z nich wskazuje kalendarz wyborczy.
– Osoby, które są zainteresowane takim rodzajem aktywności politycznej, miały sporo wyboru w ostatnim czasie. Dopiero co mieliśmy wybory parlamentarne, teraz wybory samorządowe różnego typu (gminne, powiatowe – przypis red.), a za chwilę wybory do Parlamentu Europejskiego. Co prawda nie podejrzewam, żeby w środowisku tucholskim takie ambicje międzynarodowe przejawiało wiele osób, lecz na pewno wpisuje się to w układankę polityczną dla tych, którzy widzą siebie po tej aktywnej stronie sceny politycznej – mówi ekspertka.
Samotni kandydaci na urząd burmistrza czy wójta to żadne novum. W 2018 roku w całym kraju było ponad 300 takich sytuacji.
– Zazwyczaj tymi jedynymi kandydatami są osoby sprawujące urząd do tej pory. Być może ten czas pełnienia przez nich kadencji powoduje, że trudniej jest nowym osobom nawet nie tyle zebrać poparcie czy kandydatów do rady, by zbudować sobie zaplecze, co w ogóle odważyć się wystąpić przeciwko komuś, kto zdążył mocno zabetonować lokalną scenę polityczną – dodaje dr hab. Izabela Kapsa. Przypomina, że nie jest jakimś zaskoczeniem, iż ludzie chętniej komentują politykę, niż do niej idą. Najwyraźniej w Tucholi, jeśli chodzi o urząd burmistrza i radę miasta nie zebrała się wystarczająca liczba osób, żeby wystawić konkurencję.
W Polsce nie brakuje jednak sytuacji, gdy o fotel burmistrza czy wójta walczą z dotychczas urzędującym włodarzem nowe osoby, niezwiązane z dotychczasowym środowiskiem politycznym.
– I okazuje się, że są w stanie przekonać wyborców do siebie – zauważa dr hab. Izabela Kapsa. – Nie tylko tym, co mają do zaoferowania, jeśli chodzi o wykształcenie, kompetencje, wizje rozwoju miasta czy gminy, ale także tym, że ich osoba prezentuje zupełnie nową ofertę. Na pewno długi okres sprawowania urzędu i umocowanie wpływów w środowisku lokalnym powoduje, że potrzeba determinacji i odwagi, by wystąpić przeciwko urzędującemu burmistrzowi. Najwidoczniej w Tucholi nikomu tej odwagi i determinacji nie wystarczyło – podsumowuje ekspertka.
Mimo wszystko: idź na wybory!
Apelujemy jednak: nawet jeżeli w tym roku nastąpił pewien marazm w wyborach do tucholskiego samorządu, nie oznacza to, że 7 kwietnia mamy siedzieć w domach. Przeciwnie. Nawet w przypadku jednego kandydata na burmistrza mieszkańcy decydują: „za” lub „przeciw”. Ponadto tego samego dnia mieszkańcy gminy Tuchola będą wybierać sejmik województwa.
No i ciekawie zapowiadają się wybory do Rady Powiatu Tucholskiego, w przypadku których kampania już nabrała tempa i z pewnością jeszcze się rozkręci.
Piotr Paterski, Agata Wiśniewska
Link do tekstu: Tuchola. Czy to już upadek lokalnej demokracji? Jeden kandydat na burmistrza, garstka na radnych Tygodnik Tucholski
Dodaj komentarz