Rabka-Zdrój – Miasto Dzieci Świata, w którym do rządów młodzi wcale się nie garną.
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
Choć wyborczy kalendarz daje jeszcze czas na zastanowienie, to już dziś lista pretendentów do fotela burmistrza Rabki wydaje się być kompletna. Są na niej cztery nazwiska. Brzmią znajomo nawet dla tych obywateli miasta, którzy nie za bardzo interesują się lokalną polityką. Kandydaci nie wzbudzają większych kontrowersji, ale powiewu świeżości nie zapowiadają. Cechą, która ich łączy, jest wiek. Najmłodszy jest dobrze po pięćdziesiątce.
Ludzie władzy
Listę kandydatów otwiera kończący właśnie kadencję Leszek Świder. Obecny burmistrz (rocznik 1965) pochodzi z Rdzawki, uczył w Pierwszym Liceum im. Eugeniusz Romera. Zanim został burmistrzem, był powszechnie pozytywnie postrzegany. Gros elektoratu stanowili jego uczniowie, a jako „psor od historii” Leszek Świder był naprawdę lubiany. Jednak burmistrzowi Świdrowi świadectwo z czerwonym paskiem już wystawić trudniej.
Początki jego rządów były kontrowersyjne. Szczególnie, jeśli idzie o dobór współpracowników. Zaimportowana spod Nowego Sącza wiceburmistrz Małgorzata Gromala (była wójt Podegrodzia) nie przypadła rabczanom do serca. Kontrowersje budziły też decyzje burmistrza o obsadzeniu stanowisk szefów miejskich spółek. Na przykład Witold Latusek – znany głównie z wdawania się w polemiki z radnymi opozycji, a ostatnio z tego, że zburzył budynek Szpitala Miejskiego, którym kieruje. Albo Ewa Pancerz, która w atmosferze skandalu rezygnowała z szefowania w sądeckiej spółce Nova, zajmującej się gospodarką komunalną Choć trzeba przyznać, że z czasem zdołała przekonać do siebie rabczańskich radnych.
Jedynym prezesem miejskiej spółki, który zachował stanowisko pod rządami Leszka Świdra, jest Bartosz Leksander, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, radny powiatowy.
Uparciuch
Już na początku kadencji Leszek Świder ujawnił cechy charakteru, o których przyjaznego „psora” nikt by nie podejrzewał: żelazna konsekwencja, a raczej ślepy upór. Jeśli burmistrz Świder zagiął na kogoś parol, nie było miękkiej gry. Z tego powodu straciły pracę w urzędzie była szefowa wydziału edukacji oraz pracownica biura rady.
Efektem trudnego charakteru był też spór z wykonawcą parku wodnego. Wydłużenie okresu budowy rabczańskiej atrakcji o kilka lat i serie wciąż nierozstrzygniętych procesów sądowych miasta z wykonawcą. Burmistrz prowadził też burzliwy spór z parafią świętej Marii Magdaleny. Jedynym wymiernym efektem była likwidacja najstarszego rabczańskiego przedszkola (działało w budynku należącym do parafii).
Sprawą, z którą sobie magistrat pod wodzą Leszka Świdra nie poradził, jest na pewno gospodarka odpadami. Jedynym pomysłem władz na zbilansowanie odbioru śmieci było wystawianie coraz wyższych rachunków mieszkańcom.
Nie taki burmistrz straszny
Druga część kadencji burmistrza Świdra pod względem inwestycji wypadła już lepiej. Dobiega końca remont zabytkowej willi Anioł – należącego do miasta budynku, strawionego przez pożar w 2018 roku. Strażacy OSP w Ponicach cieszą się nową remizą. Gruntowny remont przeszła płyta i otoczenie rabczańskiego stadionu. Przyznać też trzeba, że wiele dróg doczekało się remontu. Jak chwali się w mediach społecznościowych sam Leszek Świder, podczas jego rządów magistrat pozyskał blisko 80 milionów złotych środków zewnętrznych. Wodny Plac Zabaw, który rodził się w bólach, w końcu powstał. Podobnie jak ścieżki rowerowe w Krzywoniu czy wyremontowana płyta Rynku.
Bez wątpienia rabczański samorząd pod rządami Leszka Świdra osiągnął sporo w dziedzinie ekologii. Poprzedni włodarze nieco ją sobie odpuścili. Rabka, będąc uzdrowiskiem, przodowała w rankingach miejscowości z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem w Małopolsce. Dziś wskaźniki zanieczyszczenia są wielokrotnie niższe.
Samorządność wojenna
Cała kadencja burmistrza Leszka Świdra do łatwych z pewnością nie należała. Jak wszystkim samorządom, tak i rabczańskiemu przyszło się mierzyć ze skutkami pandemii czy funkcjonować w czasach wojny toczącej się za wschodnią granicą. Jednak są obszary, w których burmistrz sobie nie poradził, czego globalnymi zawirowaniami wytłumaczyć nie sposób. Te tematy potencjalnie mogą się okazać gwoździem do trumny dla reelekcji. Pierwszy: osunięcie się ziemi, które przed ponad rokiem zerwało główny dojazd do Rabki. Katastrofa budowlana była trudna do przewidzenia, miała nagły charakter i wymagała nadzwyczajnych działań. Burmistrz ich nie zastosował. Od początku ściśle trzymał się skostniałych biurokratycznych procedur i tłumaczył mieszkańcom, że inaczej się nie da. Czy wytłumaczył? Wątpliwe.
„To, że tak ważna droga jest zamknięta od ponad roku, to brak szacunku dla mieszkańców i turystów. To sabotaż miasta. Widziałem prawdziwe osuwiska, gdzie poleciało pół góry i 300 m drogi porwało. Naprawiono i wzmocniono w dwa miesiące. Tu droga jest pęknięta, a problem, jakby Giewont upadł” – to jeden z internetowych komentarzy, który trafnie podsumowuje wysiłki burmistrza.
Druga drażliwa kwestia: kontrowersyjna przebudowa Szpitala Miejskiego. Inwestycja, której jedynym widocznym efektem jest to, że wrośnięty w krajobraz Rabki od blisko wieku budynek szpitala po prostu znikł. Został zburzony do fundamentów. Zapewnienia prezesa szpitala o tym, że placówka zostanie odbudowana, nie przekonują – tym bardziej że początkowo inwestycja miała oznaczać wyburzenie tylko najwyższej kondygnacji szpitala. Władza nie wyjaśniła przekonująco, jakie były powody rozszerzenia zakresu robót. Nie ma też jednoznacznej informacji, kto za to zapłaci. Kwestię szpitala burmistrz w swych przedwyborczych wystąpieniach skwitował stwierdzeniem, że tylko on jest gwarantem odbudowy. Wielu mieszkańców odebrało to jak wyborczy szantaż. Czy wybieg ten okaże się skuteczny, czas pokaże. Faktem jest, że gdy burmistrz Świder rozpoczynał kadencję, przy ulicy Słonecznej stał szpital, a dziś pozostały po nim resztki murów ledwie wystające z ziemi. I pewne jest również to, że przed wyborami nowa lecznica już nie powstanie.
Główny konkurent
Głównym przeciwnikiem obecnego burmistrza w wyborach wydaje się być Robert Wójciak. Rocznik 1968, wiceprezes Geotermii Podhalańskiej, wiceburmistrz za czasów Ewy Przybyło, poprzedniczki Leszka Świdra. W czasach pracy w rabczańskim magistracie Robert Wójciak był zawsze w cieniu szefowej. Przeciwnicy zarzucali mu brak samodzielności i ślepą lojalność wobec burmistrz, która nie była nieomylna. Przeszłość może być największym obciążeniem dla tego kandydata, lecz niekoniecznie. Bo szczególnie pod koniec swych rządów tandem Przybyło-Wójciak działał na zasadzie „dobry i zły glina”. Robert Wójciak jawił się jako ten lepszy. Prostolinijny, skracający dystans, zawsze skłonny rozmawiać. Gdy jednak przyszło do podejmowania decyzji, wyręczała go szefowa. Nawet jeśli chodziło o błahą sprawę.
Jakim burmistrzem byłby Robert Wójciak bez Ewy Przybyło? Spora część wyborców zapewne będzie się chciała przekonać. Pytanie, czy będzie to większość.
Radna się nie szczypie
Kolejna na liście pretendujących do fotela burmistrza Rabki to Aleksandra Koper, rocznik 1959. Ma najkrótszy staż samorządowy. Radna miejska kończącej się kadencji. Emerytka. Konsekwentnie, od początku związana z opozycyjnym Klubem Radnych Nasze Miasto. Ostro krytykująca rządy Leszka Świdra. Bez wątpienia jest solą w oku obecnej władzy. Niektóre ostre wystąpienia radnej Koper znajdowały finał w sądzie. Jedni cenią tę opozycjonistkę, inni – nienawidzą. Wszyscy zgodnie przyznają, że radna ma niewyparzony język i – na tle swych kolegów z rady – jawi się jako kobieta odważna.
Wyborcy będą sobie musieli jednak odpowiedzieć na pytanie, czy to wystarczające kompetencje, żeby kierować samorządem.
Weteran samorządności
Na burmistrza startuje też Józef Łopata, rocznik 1956, weteran rabczańskiej samorządności. Na początku lat dziewięćdziesiątych wiceburmistrz w zarządzie miasta, kierowanym przez Jana Wieczorkowskiego. Zasiada w radzie miejskiej przez wiele kadencji. Przedsiębiorca, społecznik – działacz OSP i Związku Podhalan.
Niegdyś jako przedsiębiorca wzbudzał sporo kontrowersji, gdy w sąsiedztwie zabytkowej stacji kolejowej zbudował kontenerową stację paliw. Budowla z pewnością nie upiększyła głównego wjazdu do uzdrowiska, sprzeciwiali się jej ekolodzy. ówczesna opozycja zarzucała radnemu przez lata, że wykorzystał swe wpływy w samorządzie do zalegalizowania kontrowersyjnej budowli. Tymczasowa stacja benzynowa miała zniknąć z rabczańskiego krajobrazu w połowie ubiegłej dekady, jednak wciąż stoi. Została rozbudowana przez obecnego właściciela, upiększona i dziś faktycznie już wrosła w krajobraz.
Józef Łopata zasłynął też swego czasu wyjątkowo sceptycznym stosunkiem do wprowadzonego obowiązku składania oświadczeń majątkowych.
Kto wygra? Nie ma prostej odpowiedzi. Rabczański samorząd jest specyficzny, mocno podzielony. Tu wyborca, wrzucając kartę do urny, częściej skupia się na tym, kogo nie chce widzieć na stanowisku burmistrza. Decydujący może się okazać głos właśnie negatywnego elektoratu.
Marek Kalinowski
Link do tekstu: Wybór Rabki Tygodnik Podhalański
Dodaj komentarz