Rok 2006. Bracia Muchowie rozpoczynają przygodę z samorządem. 34-letni Rafał zostaje radnym powiatowym, a zaledwie 25-letni Paweł zasiada w sejmiku wojewódzkim. Siedemnaście lat później o młodszym z Muchów mówi cała Polska. Media przedstawiają, go jako jedynego członka zarządu NBP, który przeciwstawił się prezesowi Glapińskiemu. W tym samym miesiącu z funkcji wiceprezesa Enei odwołany zostaje jego brat, Rafał. W jaki sposób z poziomu niewielkiego Gryfina doszli do tak ważnych funkcji w Polsce? Jaką rolę odegrał w tym Andrzej Duda? Czy konflikt w NBP to koniec, a może początek kariery politycznej Pawła Muchy?
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
W dobie galopującej inflacji oczy wszystkich Polaków skierowane były na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Adam Glapiński regularnie wygłaszał swoje analizy podczas oficjalnych konferencji starając się uspokoić nastroje wśród rodaków. Chociaż następstwem jego wypowiedzi nierzadko były memy i krytyka ze strony opozycji, mowa o niezwykle poważnej instytucji – banku centralnym Rzeczpospolitej Polski. Od 2021 roku pracuje w nim gryfinianin. Najpierw jako doradca prezesa, a od ponad roku jako członek zarządu.
Paweł Mucha jako jedyny w tym gremium przeciwstawił się prezesowi, publicznie go krytykując. W ocenie niektórych komentatorów, zarzuty jakie Mucha kieruje pod adresem szefa NBP, mogą doprowadzić Glapińskiego nawet przed trybunał stanu. Jak do tego doszło, że były przewodniczący Towarzystwa Miłośników Historii Ziemi Gryfińskiej, zaszedł tak daleko? Zacznijmy od jego brata.
Początki Muchów
Warto cofnąć się do politycznych początków braci Muchów. W 1998 roku 26-letni Rafał Mucha, kawaler mieszkający w rodzinnym Borzymiu, zapragnął zostać radnym powiatowym. W materiale wyborczym, opublikowanym przez jedyny w tamtym czasie lokalny tygodnik, starał się dotrzeć zwłaszcza do środowisk wiejskich.
– Jak już wspomniałem jestem mieszkańcem wsi i zamierzam tam mieszkać jeszcze przez długie lata – mówił wówczas na łamach Echa Gryfina i okolic.
Zdanie jednak szybko zmienił, na stałe wiążąc się z Gryfinem. Co prawda ćwierć wieku temu nie był jeszcze na tyle mocną personą w samorządzie, aby zdobyć mandat zaufania od wyborców, ale jako kandydat Bezpartyjnego Bloku Samorządowego zwrócił na siebie uwagę liderów komitetu. Gdy cztery lata później BBS przejął rządy w gminie Gryfino, a burmistrzem został Henryk Piłat, pamiętał o Musze. W 2004 roku wyznaczył go na prezesa Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych. Młody, zdolny menager, miał wyciągnąć na prostą zadłużoną spółkę komunalną, w której chwilę wcześniej doszło do serii dziwnych pożarów w dziale księgowości, a na karę pozbawienia wolności skazana została główna księgowa. Wielu nie wierzyło w to, że zaledwie 31-latek może uzdrowić sytuację w zdewastowanym PUK-u. Ale udało mu się. To on jako pierwszy budował markę ich nazwiska w Gryfinie. Trudno, aby było inaczej, wszakże Paweł jest młodszy od Rafała aż o dziewięć lat.
Paweł Mucha w 2000 roku rozpoczął studia prawnicze w Poznaniu, ale pozostał związany z Gryfinem. W tym samym czasie, jako zaledwie 19-latek współzałożył Towarzystwo Miłośników Historii Ziemi Gryfińskiej. Nie zamierzał długo gonić starszego brata. Szybko zniwelował dzielący ich dystans. Nie przeszkodziła mu w tym różnica wieku.
Znajomość, która się opłaciła
Przełomowy okazał się 2006 rok. Obaj wystartowali wówczas w wyborach samorządowych. Starszy do Rady Powiatu w Gryfinie, a młodszy do Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego. Z sukcesem. Rafał Mucha zdobył 697 głosów, notując drugi wynik nie tylko na liście BBS, ale na terenie całej gminy Gryfino. Paweł Mucha uzyskał 2883 głosy. To wówczas zapoczątkowany został jego wieloletni romans z Prawem i Sprawiedliwością. Co prawda startował jako bezpartyjny z listy PiS, ale na początku kadencji wstąpił do partii stając wkrótce również na czele jej struktur w powiecie gryfińskim.
Od tego momentu, to młodszy z braci stał się motorem napędowym politycznej kariery braci. Kluczowa była jego decyzja z 2011 roku. Z pozoru błaha. Zapewne nikt nie przepuszczał, że będzie miała tak kolosalny wpływ na jego dalsze losy. Paweł Mucha został skarbnikiem zarządu oraz koordynatorem wojewódzkim Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego. Naturalnie musiał utrzymywać kontakty z przewodniczącym tego ruchu w kraju. Był nim 39-letni wówczas Andrzej Duda, radny Krakowa, który tego samego roku został wybrany na posła, dalej pozostając jednak aktywnym w ruchu społecznym (pełnił w nim funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej). Inicjatywa ta była mu bardzo bliska, bo Duda działał wcześniej u boku L. Kaczyńskiego. Podobnie jak bliskie okazały się jego relacje z Pawłem Muchą. Zaprzyjaźnili się z do tego stopnia, że w kolejnych latach podobno miał odwiedzać gryfinianina w jego domu.
Nic więc dziwnego, że gdy w maju 2015 roku Duda wybrany został na prezydenta RP, po zaledwie kilku miesiącach mianował na swojego doradcę kolegę z zachodniopomorskiego. Najpierw społecznego, dzięki czemu P. Mucha łączył to z pracą we własnej kancelarii adwokackiej. Zrezygnował z niej dopiero w 2016 roku, gdy został sekretarzem Kancelarii Prezydenta RP.
Tak się złożyło, że był to moment zwrotny również w pracy Rafała Muchy, który od pewnego czasu notował bessę. W 2014 roku w drugiej turze przegrał walkę o fotel burmistrza Gryfina z Mieczysławem Sawarynem, również wiązanym z PiSem, u którego notabene aplikację adwokacką przed laty robił jego brat. Panowie dość szybko się jednak poróżnili. W kancelarii zabrakło miejsca dla dwóch tak mocnych charakterów. Podobnie jak w lokalnej polityce.
Miało to również przełożenie na relacje Sawaryna ze starszym z braci Muchów. Nietrudno domyślić się, że zarządzanie spółką komunalną, będąc w konflikcie z aktualnym burmistrzem, nie było dla niego łatwym zadaniem. Czarne chmury zostały rozgonione znad głowy Rafała w 2016 roku, a więc w podobnym czasie, gdy Paweł Mucha zaczął pracować w kancelarii Prezydenta RP. R. Mucha został wówczas wicedyrektorem Zespołu Elektrowni Dolna Odra wchodzącej w skład PGE GiEK SA. Po roku pełnił już w niej obowiązki głównego dyrektora ZEDO.
Jego angaż publicznie skrytykował Sławomir Nitras. Poseł PO zarzucił wprost, że „awans Rafała Muchy powiązany jest z karierą polityczną brata”. Adresat tych słów nie pozostał obojętny na słowa szczecińskiego parlamentarzysty, informując, że zarzuty o nepotyzm „naruszają normy wyrażone w kodeksie cywilnym i karnym”. Gryfinianin zapowiedział podjęcie kroków prawnych. Sprawa jednak ucichła, a wkrótce Rafał Mucha mógł o niej porozmawiać z Nitrasem bezpośrednio przy ul. Wiejskiej. W 2019 roku zastąpił w ławach sejmowych Joachima Brudzińskiego, który dostał się do Parlamentu Europejskiego. R. Mucha wszedł jako kolejna osoba z listy PiS w swoim regionie (w 2015 roku zdobył równo 5 tysięcy głosów). W parlamencie nie popracował zbyt długo. Kadencja zakończyła się zaledwie kilka miesięcy później, a gryfinianin nie został wybrany na kolejną. Niewiele stracił, a finansowo wręcz zyskał, bo chwilę później jego zarobki wystrzeliły w górę.
Warszawa da się lubić
Po opuszczeniu parlamentu Rafał Mucha najpierw został członkiem zarządu w PGE GiEK SA, a od grudnia 2020 roku do 30 listopada br., czyli przez niemal trzy lata, zasiadał w zarządzie Enei. W obu pełnił funkcję wiceprezesa ds. finansowych. Dziennikarze tropiący osoby związane z PiS na intratnych stanowiskach regularnie wyliczali jego zarobki. Gazeta Wyborcza podała, że w Enei zarobił on w ubiegłym roku 1,093 mln zł, a rok wcześniej 660 tys. zł. Rafałowi Musze trzeba oddać to, że jego dotychczasowa kariera (podobnie jak młodszego z braci) oparta jest na mocnym gruncie, posiada bowiem solidne wykształcenie ekonomiczne, ale również prawnicze, czego nie zawsze można powiedzieć o osobach z przytaczanych wyżej list.
Jak podaje GW, mniejsze zarobki w NBP ma Paweł Mucha. W ubiegłym roku zainkasował w banku najpierw jako doradca 230 tys. zł, a potem już jako członek ośmioosobowego zarządu (został nim 1 września z nominacji Andrzeja Duda) 244 tys. zł. Do tego doszło jeszcze 151 tys. zł za przewodniczenie radzie nadzorczej PZU, ale z tej funkcji zrezygnował z dniem 31 sierpnia, dzień przed tym, gdy został członkiem zarządu NBP. Sprawy formalne. Dla Pawła Muchy Warszawa nie oznacza tylko intratnych stanowisk, ale również prestiż. W przeciwieństwie do swojego starszego brata, regularnie gościł w programach publicystycznych jako przedstawiciel Prezydenta RP. Od kilku lat był jednak nieco w cieniu, ale zmieniło się to na początku listopada.
Afera w NBP
Zaledwie dwadzieścia dwa dni po tegorocznych wyborach parlamentarnych zagotowało się w Narodowym Banku Polskim. Przyczyną nie była kolejna inflacja, ani podniesienie stóp procentowych. Mocno wybrzmiał konflikt między Pawłem Muchą, a Adamem Glapińskim. Zaczęło się 8 listopada. Na stronie banku centralnego opublikowano oświadczenie zarządu, które odnosiło się do działań członka zarządu z Gryfina. Zarzucono mu „wytwarzanie atmosfery zagrożenia, rozliczeń, konfliktu, bezpodstawnych prób narzucania wyłącznie własnego punktu widzenia”. To nietypowe, gdy zarząd w ten sposób krytykuje jednego ze swoich członków. Okazuje się, że atmosfera gęstniała od jakiegoś czasu, ale nie wypływała poza mury NBP. Mucha nie przeszedł obojętnie wobec tych oskarżeń i na swoim koncie „X”(dawny Twitter) rozpoczął publikację dokumentów datowanych na 2 i 6 listopada. Już sam tytuł jest mocny „pismo w sprawie niewykonywania obowiązków przez Prezesa NBP”. Mucha podniósł kwestię udostępniania protokołów po posiedzeniach RPP. Jego zdaniem sprawozdania powinny być ujawniane członkom zarządu. A tak nie było. Niektórzy dziennikarze zaczęli nawet sugerować, że takie działanie mogłoby doprowadzić do postawienia Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Nic dziwnego, że wychwycili to dziennikarze wypełniając paski informacyjne nazwiskiem gryfinianina.
Spór nie ograniczył się do pism. Na konferencji prasowej banku, głos w tej sprawie zabrał prezes, nazywając informacje o braku informacji z RPP „kłamstwem”, co powtórzył trzykrotnie. Starał się również uderzyć w członka zarządu finansami.
– Pan Mucha żąda niebotycznych kwot za swoją pracę. A poziom wykonywania tej pracy, sposób wykonywania, niczym tego nie uzasadnia. Spór jest wyłącznie o nagrody i premie. I to jest cała prawda – powiedział Glapiński, dodając, że Mucha nie sprawuje władzy nad żadnym departamentem NBP.
Jak w listopadowej audycji „Stan Wyjątkowy” podał dziennikarz Onetu, Andrzej Stankiewicz, członkowie zarządu NBP mogą otrzymywać do 200% premii, ale nie można im całkowicie jej odebrać.
– Po kolejnej takiej przygodzie Musze wypłacał 1%. […] Mucha po wszystkich cięciach, zarabia teraz 28,2 tys. zł brutto. To nie jest mało. Ale zarabia mniej niż dyrektorka – powiedział Stankiewicz, dodając również wątek rozliczeń podróży służbowych. – Wszedł przepis wewnętrzny, że nie można używać samochodu służbowego w odległości większej niż 50 km. A Mucha mieszka w zachodniopomorskim – dodał Stankiewicz, sugerując, że to ewidentny cios w gryfinianina.
Już wcześniej z innego, nieoficjalnego źródła dowiedzieliśmy się, że zwracano uwagę na wysokie koszty transportu Muchy. Dziennikarze podkreślili, że podnosząc kwestie finansowe, prezes NBP może próbować odwrócić uwagę od meritum spraw podnoszonych przez gryfinianina. Konsekwencje działań prezesa NBP jakie sugeruje Mucha, mogłyby być poważne – trwa spór w ocenie prawnej, czy mogłyby one doprowadzić Glapińskiego przed Trybunał Stanu. Niezależnie od rezultatu sporu, zaistniała sytuacja cieszy opozycję.
Co dalej?
Rafał Mucha kandydował w tym roku do Sejmu RP. Mandatu nie uzyskał. Tuż po wyborach ogłosił, że zamierza startować w przyszłorocznych wyborach samorządowych na burmistrza Gryfina. Łatwo było o taką deklaracji. Opozycja szykująca się do przejęcia władzy w kraju zapowiada wszakże, że politycy PiS długo nie będą pełnić kluczowych funkcji w spółkach skarbu państwa. Co ciekawe, R. Muchę odwołano z Enei jeszcze za rządów PiS, zaledwie kilkanaście dni po aferze w NBP, co jest bardzo wymowne. Mało więc prawdopodobne, aby wystartował z ramienia tej partii w wyborach samorządowych. Zresztą gryfiński PiS rok temu został przejęty z rąk braci Muchów przez Tomasza Namiecińskiego, wcześniej związanego z ugrupowaniem aktualnego burmistrza.
Napięcie między nimi wciąż trwa. Rafał Mucha między innymi z Mieczysławem Sawarynem stoczy walkę o włodarza gminy. Zapewne uczyni to pod szyldem własnego komitetu wyborczego, tak samo jak w 2014 roku. Tym bardziej, że jego obóz w gryfińskim samorządzie założył niedawno stowarzyszenie Chrobry. Mieści się w przychodni o tej samej nazwie, której właścicielką jest radna powiatowa PiS, mocno sympatyzująca z braćmi (w przedwyborczym wywiadzie na łamach naszej gazety, mówiła nawet o przyjaźni).
Znacznie trudniej przewidzieć przyszłość młodszego Muchy. Podobno nie można odwołać członka zarządu NBP. Nie może tego uczynić nawet nowa władza w parlamencie. Gdy kadencja w banku centralnym dobiegnie końca, może on wrócić do pracy adwokackiej lub zostać w polityce. Plotki o rzekomej zmianie frontu politycznego, co niektórzy starają się łączyć z jego konfliktem w NBP, należy raczej traktować z przymrużeniem oka. Mało realne jest, aby opozycja mogła zaoferować mu tyle, ile otrzymał od PiS. Jego przyszłość w tym ugrupowaniu również jest niepewna. To naturalne, że po ostatnich wydarzeniach w NBP, za rządów Jarosława Kaczyńskiego nie będzie miał już silnej pozycji w PiS, o ile w ogóle mógłby tam wrócić. Chyba, że do tego czasu władzę w partii przejmą młodsi lub powstanie nowa frakcja oparta m.in. o ludzi z otoczenia aktualnego prezydenta.
Mówi się o tym, że P. Mucha mógłby odgrywać w takiej formacji istotną rolę. Wszakże dziś, nie jest już 19-latkiem z Towarzystwa Miłośników Historii Ziemi Gryfińskiej, a mocnym graczem na scenie politycznej, wciąż stosunkowo młodym, bo dopiero 42-letnim, a ponadto mającym asa w rękawie w postaci przyjaciela w pałacu.
Autor: Kamil Miler
Link do tekstu: Co dalej z Pawłem i Rafałem Muchami? Gazeta Gryfińska
Dodaj komentarz