Michał Pakosz na ławie oskarżonych
Młyny sprawiedliwości mielą długo, ale trzeciej kadencji nie będzie. Michał Pakosz został skreślony z listy kandydatów na radnych powiatu oławskiego w nadchodzących wyborach. Stracił też mandat radnego, który piastował dotychczas. Wyrok za przestępstwa związane z wyborami samorządowymi jest prawomocny
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
Jeszcze kilka dni temu prowadził kampanię wyborczą. Jego plakaty wyborcze wciąż są porozwieszane w gminie i informują, że jest jedynką na liście kandydatów do Rady Powiatu Oławskiego KWW „Wspólnie dla Ziemi Oławskiej” w okręgu nr 2 obejmującym miasto i gminę Jelcz-Laskowice. Tymczasem jego nazwiska nie ma już na liście wyborczej zgłoszonej do Państwowej Komisji Wyborczej. Zostało skreślone po tym, jak 19 marca Sąd Okręgowy we Wrocławiu prawomocnym wyrokiem skazał Michała Pakosza na dwa lata pozbawienia wolności z zawieszeniem na pięć lat za przestępstwa związane z wyborami samorządowymi w 2014 roku. Sąd apelacyjny zaostrzył wyrok sądu pierwszej instancji i tym samym pozbawił Pakosza prawa wybieralności, co oznacza, że nie może kandydować w nadchodzących wyborach.
W dniu ogłoszenia wyroku nie było pewności, że nazwiska skazanego nie będzie na kartach wyborczych. Jak nam powiedział dyrektor delegatury biura wyborczego we Wrocławiu, będzie to zależało od tego, jak szybko zadziałają wszystkie odpowiedzialne za to instytucje, a czasu do wyborów pozostało niewiele. Zadziałały jednak bardzo szybko.
20 marca Powiatowa Komisja Wyborcza skreśliła Pakosza z zarejestrowanej listy kandydatów na radnych powiatu oławskiego. Lista została przenumerowana i jego miejsce zajął kandydat, który wcześniej był numerem dwa. Tego samego dnia, czyli 20 marca, Michał Pakosz stracił też mandat radnego Rady Miejskiej w Jelczu-Laskowicach, który uzyskał w wyborach samorządowych w roku 2018 roku startując z listy Prawa i Sprawiedliwości. Informację o wygaśnięciu mandatu radnego w wyniku prawomocnego wyroku sądu przekazała przewodnicząca RM w J-L do wiadomości publicznej na sesji 22 marca.
Sam Pakosz pytany o to, czy w związku z takim wyrokiem, wycofa się ze startu w wyborach powiedział, że nie ma do dodania nic więcej ponad to, co jest w oświadczeniu, które umieścił na swoim profilu społecznościowym. A tam napisał: – Moi drodzy, ponad 10 lat temu poprosiłem o dopisanie się do listy wyborców 11 osób. Nie wiedziałem wtedy, że robię coś złego. Miałem 23 lata, nie znałem za bardzo prawa. Dzisiaj Sąd uznał, że moje działanie sprzed 10 lat było bezprawne. Jestem mężczyzną, który potrafi przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje swoich działań. Stara rzymska zasada nadal obowiązuje: „Nieznajomość prawa szkodzi”. Konsekwencje w postaci grzywny już poniosłem, wpłacając całą sumę na konto Sądu. W moim podejściu do spraw społecznych wiele się nie zmienia. Nadal będę służył ludziom, ważnym sprawom, a przede wszystkim bronił słabszych. Może nie jestem święty, ale jestem wrażliwy na ludzką krzywdę. W nadchodzących wyborach wszystkim kandydatom życzę owocnych spotkań i rozmów z mieszkańcami oraz świetnych wyników. Z wyrazami szacunku, Michał Pakosz.
Nie ma w tym oświadczeniu ani słowa o tym, że oprócz konieczności zapłaty grzywny, Pakosz został skazany na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu, co dyskwalifikuje go ze startu w wyborach. Nie ma też mowy o tym że nie tylko namawiał innych do dopisania się do listy wyborczej, ale też sam się dopisał, co pozwoliło mu kandydować na radnego z innego okręgu wyborczego niż ten, w którym mieszkał na stałe.
*
Młyny sprawiedliwości mieliły długo. Zgłoszenie o tym, że w okręgu wyborczym, z którego startował w roku 2014, mogło dojść do popełnienia przestępstwa związanego z fałszowaniem list wyborczych, trafiło do prokuratury trzy miesiące po tamtych wyborach. Na prawomocny wyrok trzeba było czekać ponad 9 lat. W tym czasie Pakosz zdążył być radnym przez prawie dwie kadencje i… szykował się do kolejnej.
Pierwszy raz o sprawie pisaliśmy w lipcu 2015 w artykule „Przed wyborami: Melduję posłusznie”. Burmistrz J-L Bogdan Szczęśniak informował wówczas, że Krajowe Biuro Wyborcze przeprowadziło kontrolę w Wydziale Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice i na jego wniosek sprawdziło rejestr wyborców. Powód? Otrzymywał od mieszkańców miasta sygnały o mogących mieć miejsce nieprawidłowościach w dopisywaniu się osób do rejestru wyborców przed wyborami samorządowymi z 16 listopada 2014.
– Sprawdziłem te informacje – mówił. – Budzą one mój głęboki niepokój i podają w wątpliwość fakt, czy wybory samorządowe na osiedlu Hirszfelda były uczciwe.
Burmistrz dodał, że przed głosowaniem 31 osób, większość w wieku 20-30 lat, wykazało fakt zamieszkania w sześciu mieszkaniach na osiedlu Hirszfelda, nie licząc osób zameldowanych w nich na stałe.
Z uzyskanych przez nas dokumentów wynikało, że 29 z tych osób miało stałe zameldowanie na terenie miasta i gminy Jelcz-Laskowice, ale poza osiedlem Hirszfelda. W październiku i na początku listopada 2014 roku (czyli tuż przed wyborami) w Wydziale Spraw Obywatelskich jelczańskiego urzędu wszyscy złożyli wnioski poświadczające, że mieszkają na stałe – czyli spożywają posiłki, śpią, przechowują swoje rzeczy, przyjmują znajomych itp. – w mieszkaniach na osiedlu Hirszfelda, a nie tam, gdzie są zameldowani. Co ciekawe, aż 15 z tych osób złożyło wnioski jednego dnia, czyli 4 dni przed wyborami. I wszystkie zostały przyjęte.
Zgodnie z Kodeksem Wyborczym osoby stale zamieszkujące, ale niezameldowane w danym miejscu, mogą znaleźć się na liście wyborczej danego okręgu wyborczego. Same jednak muszą o to zadbać, składając w urzędzie miasta stosowny wniosek i deklarację, że faktycznie zamieszkują pod podanym adresem na stałe. Jeżeli wniosek zostanie przyjęty, mogą głosować w danym okręgu wyborczym.
Sprawą zajęły się organy ścigania, a ówczesny zastępca komendanta komendanta policji komisariatu policji w Jelczu-Laskowicach poinformował, że prowadzą dochodzenie z art. 248 pkt. 2 Kodeksu Karnego w sprawie użycia podstępu w wyborach samorządowych. Sprawdzają, czy doszło do sfałszowania listy wyborców i czy osoby, które przed wyborami złożyły wnioski o miejscu przebywania w okręgu wyborczym nr 18, poświadczyły nieprawdę.
„Stalinowskie metody”
W okręgu wyborczym nr 18 o mandat radnego ubiegało się wtedy czterech kandydatów. Wśród nich Michał Pakosz, który wygrał wybory i został radnym zdobywając 142 głosy, czyli o 28 więcej niż jego główny kontrkandydat. Poproszony o komentarz do artykułu w lipcu 2015 Michał Pakosz powiedział nam: – Listy wyborców tworzą urzędnicy, a nie osoby postronne. To po pierwsze. Po drugie, dopisywanie się do nich jest zgodne z prawem w świetle Kodeksu Wyborczego. Po trzecie, do takich sytuacji dochodziło w wielu okręgach wyborczych i jeżeli władze gminy chcą być takie uczciwe i w porządku, dlaczego nie zlecą kontroli we wszystkich okręgach? Z tego, co wiem, w wielu dochodziło do takich sytuacji. Powinno się więc prześwietlić wszystkich. Czepianie się mojego okręgu wyborczego jest celowym działaniem ekipy Platformy Obywatelskiej rządzącej w naszym mieście, która cały czas mnie tępi za to, że wytykam ich błędy. Oni próbują mnie zdyskredytować w oczach opinii publicznej za to, że nie jestem ich partyjnym kolesiem. Cały czas nasyłają policję na mnie i na moją rodzinę. To są stalinowskie, bandyckie metody stosowane przez postkomunistów, którzy wykorzystują policję do swoich rozgrywek politycznych. Nie mam już do tego siły.
Szukali długo
Śledztwo trwało kilka lat i kilka razy było czasowo zawieszane, ponieważ wielu wzywanych nie stawiało się na policji. – Przesłuchaliśmy już bardzo wiele osób, mamy też podejrzanych, którym przedstawiliśmy zarzuty, ale nie zamknęliśmy sprawy i jeżeli tylko policja poszuka wszystkich, którzy wpisywali się na listy wyborców, sprawa będzie kontynuowana – mówiła prokurator Renata Procyk-Jończyk w styczniu 2017, udzielając nam wypowiedzi do kolejnego artykułu w tej sprawie zatytułowanego . „Są zarzuty w sprawie sfałszowania list wyborczych”. Ówczesny komendant policji informował zaś, że poszukują ostatniej osoby, która dopisała się do spisu wyborców. Podczas śledztwa policjanci ustalili natomiast, że niektóre z podejrzanych osób, wbrew temu, co zadeklarowały, wpisując się na listę wyborców okręgu nr 18, w ogóle nie mieszkały pod wskazanymi adresami albo mieszkały bardzo krótko. Współwłaścicielka jednego z mieszkań, w którym zameldowali się podejrzani, zeznała, że oprócz niej i wujka, którym się opiekuje, nikt inny nie mieszka w ich mieszkaniu. Z plotek wśród lokatorów dowiedziała się, że kilka osób mogło dopisać się do jej mieszkania przed wyborami w 2014 roku. Zeznała też, że prawdopodobnie mógł brać w tym udział Michał Pakosz. W rozmowie z wujkiem ustaliła, że Pakosz pytał go, czy może dopisać kilka osób do listy wyborców z jej mieszkania, a wujek się na to zgodził. Kazała mu wyjaśnić tę sprawę i mężczyzna ponoć rozmawiał z Pakoszem, ale ten miał mu powiedzieć, że nie ma się czym martwić, bo wszystko będzie załatwione i nie ma tu przekroczenia przepisów. Sam wujek (który miał wtedy problemy z nadużywaniem alkoholu, co przyznał podczas przesłuchania na policji, i powtórzył później zeznając w sądzie) twierdzi, że pamięta tamtą rozmowę z Pakoszem, ale był wówczas pijany, nie bardzo wiedział, o co chodzi, i się zgodził. Ale w rzeczywistości nikt inny oprócz niego i siostrzenicy w jego mieszkaniu przed wyborami nie mieszkał.
Współwłaścicielka innego z mieszkań potwierdziła, że na początku listopada 2014 do jej mieszkania przeprowadziła się siostra z mężem, synem i jego dziewczyną oraz dwiema koleżankami. Wprowadzili się do niej z powodu awarii kanalizacji w ich domu. Mieli u niej mieszkać 1-2 dni, a przedłużyło się to do około 10 dni. Kobieta potwierdziła też, że członkowie jej rodziny uzyskali od niej i jej męża zgodę na dopisanie się do listy wyborców jej okręgu wyborczego, jeżeli będzie to zgodne z prawem. Twierdziła też, że wydając zgodę o wpisaniu na listę wyborców, miała na myśli tylko członków rodziny, a nie wszystkich, którzy mieszkali wtedy w jej mieszkaniu. Utrzymywała, że dopiero w dniu przesłuchania na policji dowiedziała się, że tyle osób dopisało się do jej adresu. Nie wiedziała, dlaczego tak się stało i wnioskowała, że mógł to być wynik nieporozumienia. Przekonywała też, że pozwalając na dopisanie się do listy wyborców, nie miała na myśli wpływania na listę głosujących.
Syn właściciela kolejnego mieszkania zeznał, że pozwolił kolegom mieszkać w swoim mieszkaniu, bo… nie mieli gdzie się podziać. Byli u niego przez 1-1,5 miesiąca i mieli ze sobą swoje rzeczy. Nie wiedział jednak, na jaki czas się wprowadzają. Zapytali go tylko, czy mogą wziąć udział w wyborach samorządowych 2014 jako mieszkańcy jego mieszkania. Zgodził się, bo mu to nie przeszkadzało. Żadnego oświadczenia w tej sprawie na piśmie im jednak nie wydawał i w urzędzie z nimi nie był. Sami to załatwili. Zapewniał policjantów, że nie brał udziału w użyciu podstępu i nie miał tego na myśli.
Zarzuty i akt oskarżenia
Policja przesłuchiwała też osoby, które wpisały się do rejestru wyborców okręgu nr 18. Większości funkcjonariusze stawiali zarzut użycia podstępu poprzez złożenie w UMiG J-L wniosku o wpisanie do rejestru wyborców i deklaracji zawierającej fałszywe zeznania, że miejscem ich stałego zamieszkania są mieszkania na os. Hirszfelda w J-L. Tymczasem nie mieszkali na stałe pod tymi adresami i w ten sposób doprowadzili do nieprawidłowego sporządzenia listy głosujących do wyborów samorządowych w roku 2014. Według funkcjonariuszy niektórzy mieli to robić w porozumieniu z Michałem Pakoszem. Zdecydowana większość oskarżanych nie przyznała się do zarzucanych im czynów. Kilku odmówiło też składania zeznań. Wśród nich ówczesny radny Michał Pakosz.
Do zarzucanych czynów przyznały się trzy osoby. Jedna z nich zeznała, że na prośbę Pakosza poszła do UMiG w J-L. On powiedział jej o możliwości przepisania się na inny adres, i zapewniał, że nie będzie z tego żadnych konsekwencji. Twierdziła, że nie pamięta, dlaczego zgodziła się przemeldować i czy mówił jej na kogo ma głosować, ale ostatecznie nie poszła na wybory. Nigdy jednak nie mieszkała w mieszkaniu na osiedlu Hirszfelda, do którego się przemeldowała. Adres tego mieszkania podał jej Michał P. i wytłumaczył, co mówić w urzędzie, by się przepisać.
Akt oskarżenia przeciwko kilkunastu osobom trafił do Sądu Rejonowego w Oławie w lutym 2020. Prokuratura oskarżyła je o to, że w określonych datach, używając podstępu, doprowadzili do sporządzenia nieprawidłowej listy głosujących w wyborach samorządowych 16 listopada 2014. Wśród oskarżonych był też radny Michał Pakosz. Jemu prokuratura postawiła trzy zarzuty.
* O użycie podstępu, który doprowadził do sporządzenia nieprawidłowej listy głosujących w wyborach samorządowych 2014. Ponadto radny miał spowodować, że wpisano go do rejestru wyborców okręgu nr 18, pomimo że nie mieszkał z zamiarem stałego zamieszkania na terenie uprawniającym go do tego.
* Prokuratora oskarżyła też radnego, że działając ze z góry powziętym zamiarem, nakłaniał 10 osób do popełnienia przestępstwa doprowadzenia podstępem do sporządzenia nieprawidłowej listy głosujących w wyborach samorządowych w roku 2014.
* Trzeci zarzut dotyczył tego, że namawiał do tego konkretną osobę, która przyznała się do popełnionego czynu na etapie śledztwa.
Pierwsze wyroki, a „mój klient jest niewinny”
W stosunku do trzech osób, które się przyznały, sąd wyznaczył kary grzywny do 5 tys. zł, a w stosunku do jednej także karę pozbawienia wolności z zawieszeniem na trzy lata.
Obrońca kilku innych oskarżonych (nie wszyscy ich mieli) wnioskował o umorzenie sprawy lub uwolnienie oskarżonych od zarzutów. Uzasadniając swoje zdanie tłumaczył, że przed złożeniem zeznań w urzędzie nikt nie tłumaczył im, czym jest stałe miejsce zamieszkania i jakie trzeba spełnić warunki, żeby dopisać się do listy wyborców. Podczas składania zeznań w UMiG J-L niczego nie zataili, bo byli przekonani, że skoro przebywali na osiedlu Hirszfelda, nawet jedynie w związku z awarią kanalizacji, to było to ich aktualne miejsce zamieszkania. Byli też przekonani, że skoro na stałe zamieszkiwali na terenie miast i gminy Jelcza-Laskowice, to dopisanie się do listy wyborców danego okręgu jest zgodne z prawem.
O skomentowanie oskarżenia chcieliśmy poprosić radnego Michała Pakosza, ale pracownica Biura Rady UMiG w J-L przekazała nam, że radny nie życzy sobie, aby podawać nam jego numer telefonu. Obrońca radnego powiedział natomiast, że jego klient jest niewinny i nie będzie komentował oskarżeń.
Zła procedura?
Chociaż akt oskarżenia w stosunku do 19 osób trafił do sądu w lutym 2020, pierwsi świadkowie złożyli zeznania dopiero 10 lutego 2022, bo sprawę kilka razy odraczano. Świadkowie zwykle powtarzali to, co zeznali podczas dochodzenia. Urzędnicy miejscy opowiadali natomiast na pytania, jak wyglądał proces wpisywania się na listę wyborców. Tłumaczyli m.in., że nie można było w tak krótkim czasie zweryfikować informacji o tym, gdzie faktycznie mieszka dana osoba, dlatego każda z nich musiała złożyć wymagane dokumenty, a także podpisać protokół z przesłuchania świadka. Każda osoba pouczana była również, że „aby dopisać się do rejestru wyborców, należy zamieszkiwać i skupiać swoje centrum życiowe pod adresem zamieszkania podanym w deklaracji”. Każdą uprzedzono też o odpowiedzialności karnej z art. 233 par. 1 kk (składanie fałszywych zeznań). Przesłuchiwani byli o tym informowani ustnie, ale też było to wpisane w protokole przesłuchania, który każdy miał przeczytać i osobiście podpisać. Taka procedura w jelczańskim urzędzie funkcjonuje od lat i nigdy nikt nie miał do niej zastrzeżeń.
Obrońcy oskarżonych, w tym radnego Pakosza, próbowali udowodnić natomiast, że ta procedura administracyjna jest błędna i w ogóle nie doszłoby do takiej sytuacji, gdyby urzędnicy rzeczywiście takie przesłuchania przeprowadzili. Ich zdaniem urzędnicy mieli też inne możliwości sprawdzenia, czy dana osoba rzeczywiście mieszka na stałe pod danym adresem. Poza tym nie mieli prawa odbierać od oskarżonych zeznań.
Radny poskarżył się prezesowi PiS
Radny Pakosz, który od początku utrzymywał, że jest niewinny, a w 2018 roku uzyskał mandat startując z listy Prawa i Sprawiedliwości, przez cały proces nie chciał komentować sprawy i nie zgadzał się na publikację wizerunku (to się zmieniło dopiero po pierwszej rozprawie w sądzie apelacyjnym), za to szukał pomocy „wyżej”. W aktach sprawy są ślady jego korespondencji z politykami Prawa i Sprawiedliwości. W 2018 napisał skargę do ówczesnego sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Patryka Jakiego. Poproszono go o przesłanie dokumentów w sprawie, więc radny napisał do prokuratury, prosząc o przekazanie kopii akt śledztwa jemu, a także do biura wiceministra Jakiego. Śladów jakiejkolwiek interwencji w aktach nie znaleźliśmy. Były natomiast ślady innych działań. W czerwcu 2021 roku Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy wszczęła postępowanie o nadużycie uprawnień przez policjantów z Jelcza-Laskowic, którzy prowadzili śledztwo w sprawie fałszowania list wyborczych. Podstawą do wszczęcia tego postępowania okazała się skarga radnego, tym razem do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdziła to rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu prokurator Małgorzata Dziewońska: – Pismem z 2 czerwca 2021 Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu przekazała Prokuraturze Rejonowej w Oleśnicy materiały w postaci pisma Michała Pakosza z 24 lutego 2021 roku, skierowane do Jarosława Kaczyńskiego, prezesa partii PiS, celem rozpoznania treści rzekomego pisma w zakresie, w jakim opisano zachowanie funkcjonariuszy komisariatu policji w Jelczu Laskowicach.
Śledczy nie dopatrzyli się niczego złego w zachowaniu policjantów, a po przeprowadzeniu śledztwa i zgromadzeniu materiału dowodowego Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy 8 grudnia 2021 roku umorzyła sprawę przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy Komisariatu Policji w Jelczu Laskowicach.
Pakosz skazany po raz pierwszy
Oskarżyciel publiczny prokurator Tomasz Grajcar z Prokuratury Rejonowej w Oławie od początku wnosił dla radnego o karę roku pozbawienia wolności za każdy z trzech zarzucanych mu czynów, łącznie zaś o karę 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 5 lat. Ponadto oczekiwał kary grzywny w wysokości 10 800 zł, orzeczenia obowiązku informowania sądu o przebiegu okresu próby, a także o podanie wyroku do publicznej wiadomości poprzez wywieszenie go w sądzie oraz Urzędzie Miasta i Gminy J-L na trzy miesiące. Dla pozostałych oskarżonych – najwyższej możliwej kary grzywny.
Obrońca Michała Pakosza oczekiwał jego uniewinnienia, ewentualnie warunkowego umorzenia postępowania na dwa lata.
30 marca 2023 roku Sąd Rejonowy w Oławie uznał radnego winnym wszystkich postawionych mu zarzutów i wymierzył karę grzywny o łącznej wysokości 400 stawek dziennych po 30 zł jedna. W sumie radny miał więc zapłacić 12 tys. zł. Oprócz tego musiał pokryć koszty sądowe (1200 zł). Uzasadniając wyrok sąd tłumaczył, że pobyt w mieszkaniu z powodu remontu, zepsutej kanalizacji czy zaproszenia znajomych i przebywanie w nim przez pewien czas, trzy tygodnie czy miesiąc, nie stanowi podstawy do przyjęcia, że mamy do czynienia ze stałym zamieszkaniem. To natomiast mogło stanowić podstawę do uzyskania wpisu do rejestru wyborców w innym okręgu wybiorczym. Tymczasem urzędnicy mieli ustawowo tylko trzy dni na rozpoznanie wniosku złożonego przez mieszkańca o taki wpis i brak było możliwości pełnej weryfikacji. Dlatego przesłuchanie składającego wniosek pod rygorem odpowiedzialności karnej było w tych okolicznościach w pełni uzasadnione. Oskarżeni nie podali w urzędzie szczegółowych informacji, dlaczego zmieniają miejsce zamieszkania. Gdyby to zrobili, to nie zostałaby wydana decyzja o wpisaniu do rejestru wyborców. Złożenie takich zeznań, poprzez podanie niepełnych lub nieprawdziwych informacji, stanowiło występek z art. 233 par.1 kk (składanie fałszywych zeznań) i 248 pkt. 2 kk (fałszowanie dokumentów wyborczych). Na fakt popełnienia przez oskarżonego Michała Pakosza zarzucanych mu czynów wskazują wyjaśnienia współoskarżonych, którzy dobrowolnie poddali się karze, jak również zeznania świadków. Co więcej, wiedział on, co trzeba zrobić i jakie dane podać, by uzyskać wpis do rejestru wyborców. Przekazując takie informacje innym osobom, musiał się liczyć z tym, że w ten sposób nakłania je do złożenia nieprawdziwych zeznań i że w konsekwencji te osoby uzyskają wpis do rejestru wyborców w sposób bezprawny.
Pozostałym oskarżonym sąd wyznaczył kary grzywny w wysokości 180 stawek dziennych po 30 zł jedna, co daje kwotę 5 400 zł. Każdy z nich został też obciążony kosztami sądowymi w wysokości po 540 zł.
Z takim wyrokiem nie zgodzili się ani prokurator, ani obrońcy oskarżonych. Obie strony wniosły apelację do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Z uwagi na to, że na ławie oskarżonych była spora gromadka termin procesu znów się przeciągnął.
Warto przy tym zaznaczyć, że wyrok skazujący tylko na karę grzywny nie pozbawiał Pakosza mandatu radnego. Zgodnie z art. 11 par. 2 kodeksu wyborczego prawa wybieralności nie ma – osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe. Gdyby więc sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji czyli skazał radnego tylko na karę grzywny nie tylko nie straciłaby on mandatu, który obecnie piastował, ale też mógłby kandydować i zostać radnym w nadchodzących wyborach.
Wyrok prawomocny
Tymczasem zarówno obrońcy jak i prokurator oczekiwali takiego rozstrzygnięcia, o jakie wnosili w sądzie pierwszej instancji. Zdaniem prokuratora wyrok pierwszej instancji był rażąco niski w stosunku do wszystkich skazanych. Kary, jakie otrzymali, są bowiem niższe niż te, na które skazano tych, którzy sami przyznali się do winy w trakcie postępowania. Przekonywał też, że Pakosz „zainicjował cały ten przestępczy proceder i gdyby nie jego udział, inne osoby w ogóle nie siedziałyby na ławie oskarżonych”.
Sąd apelacyjny w trzyosobowym składzie wydał wyrok 19 marca tego roku.
Zmienił postanowienie Sądu Rejonowego w Oławie zarówno w stosunku do radnego Michała Pakosza jak i pozostałych oskarżonych przychylając się do wniosku prokuratora.
Pakosza skazał na rok pozbawienia wolności za każdy zarzucony mu czyn, a łącząc kary – na 2 lat pozbawienia wolności z zawieszeniem wyroku na 5 lat. Orzekł też wobec niego karę grzywny w wysokości 270 stawek dziennych, określając wysokość jednej stawki dziennej na kwotę 30 zł (tj. 8 100 zł). Nakazał także skazanemu podać wyrok do wiadomości publicznej poprzez wywieszenie go na tablicy ogłoszeń sądu oraz w Urzędzie Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice. Informacja ma być wywieszona przez trzy miesiące.
W stosunku do pozostałych oskarżonych sąd podwyższył kary grzywny do 540 stawek dziennych.
Uzasadniając wyrok sąd tłumaczył, że „sprawa dotyczyła fikcyjnego przemeldowania się osób namówionych przez Michała Pakosza tylko i wyłącznie po to, żeby mogły zmienić okręg wyborczy i zagłosować w innym, najprawdopodobniej na niego, ponieważ wszyscy byli jego znajomymi”. Przypomniał, że wyrok sadu pierwszej instancji kłóci się z wyrokami, jakie zapadły w stosunku do tych, którzy dobrowolnie poddali się karze.
– Jest to rażąca niesprawiedliwość i w żadnym wypadku nie odzwierciedla stopnia społecznej szkodliwości tego czynu – uzasadniał sąd i tłumaczył: – Tutaj nie chodzi tylko o samo fikcyjne przemeldowanie się tych osób. Chodzi o to, że w dniu, w którym jest święto demokracji, bo dotyczyło to wyborów samorządowych, gdy byliśmy głosować jako obywatele, na osoby nam znane, z miejsca, w którym mieszkamy, które powinny być z tym miejscem związane, doszło do sytuacji, w której pan Michał Pakosz stwierdził, że poprosi swoich znajomych, żeby na czas tych wyborów przemeldowali się, by pozwoliło to na zmianę listy wyborców.
Sąd dodał, że w dokumencie, który oskarżeni wypełniali w UMiG J-L, był wyraźny zapis o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań czy też oświadczeń, które oskarżeni złożyli mając pełną świadomość, że nie są związani z tym nowym miejscem zamieszkania, w którym chcą się zameldować. Fikcyjnie więc poświadczyły, że w tym miejscu jest ich centrum życiowe.
– Gdyby przyjąć taką koncepcje, jaką przyjęli oskarżeni, a w szczególności pan Michał Pakosz, doszlibyśmy do absurdu, że w sytuacji, gdy wyjeżdżamy na miesięczny urlop i przenosimy się na ten czas z całą rodziną w inną część kraju, to staje się ona naszym stałym miejscem zamieszkania – mówił sąd. – Nie. Tak nie jest. Wybory, w szczególności samorządowe, rządzą się zupełnie innymi rygorami. W wyborach na prezydenta czy posłów możemy głosować z innego miejsca. W wyborach samorządowych jest to ściśle związane z miejscem zamieszkania danej osoby właśnie po to, by nie było tak zwanej turystyki wyborczej. I tak jak powiedziałem, co do sprawstwa i winy, w szczególności oskarżonego Michała Pakosza, nie ma najmniejszych wątpliwości, biorąc pod uwagę to, że jest to osoba wykształcona, która z pełną świadomością i premedytacją doprowadziła do tego, że kilkanaście osób ma postępowanie karne, zakończone teraz prawomocnym wyrokiem, które muszą zapłacić dość spore koszty tego całego postępowania (grzywnę). Bez działania tego człowieka, tej sprawy w ogóle by nie było. I nie ma tutaj znaczenia, czy namówienie kilkudziesięciu osób do przemeldowania miało wpływ na wynik wyborów czy też nie miało. Na takie zachowanie nie możemy po prostu w żadnym wypadku pozwolić. Wybory mają być uczciwe i wszyscy kandydaci mają mieć uczciwe szanse, aby w tych wyborach zdobyć jak najlepszy wynik. W związku z tym uznaliśmy, że orzeczenie tylko kary grzywny w przypadku pana Michała Pakosza jest rażąco łagodne i w tym zakresie w pełni uwzględniliśmy apelację prokuratury.
Sąd dodał też, że w stosunku do wszystkich oskarżonych zastosowano artykuł 4 par. 1 kk, ponieważ obecnie obowiązujące przepisy za przestępstwo składania fałszywych zeznań przewidują zdecydowanie surowsze kary, tymczasem sąd zastosował przepisy z daty popełnionego czynu.
– Wyrok jest prawomocny i nie podlega zaskarżeniu – podsumował sędzia
wk
Link do tekstu: Skazany Pakosz nie jest już radnym, skreślony też z listy startujących Gazeta Powiatowa – Wiadomości Oławskie
Dodaj komentarz