Paweł Bejda podczas rozmowy w redakcji NŁ. fot. Wojciech Waligórski
W poprzedniej kadencji Sejmu był jedynym posłem z Łowicza, w tej będzie tak samo. Ale wtedy był w opozycji, teraz będzie tworzył większość parlamentarną i rządową. Z Pawłem Bejdą z PSL, który w powiecie łowickim uzyskał najwięcej głosów ze wszystkich kandydatów, ze wszystkich komitetów, rozmawia Wojciech Waligórski.
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
WW: Jakie nastroje po wyborach? Euforia jakaś?
Paweł Bejda: – To nie jest euforia, ale bardzo duża radość z tego, że ten projekt polityczny pod nazwą Trzecia Droga to była bardzo dobra, mądra decyzja. To było połączenie świeżości, nowości, z doświadczeniem i z tym, że mamy struktury w terenie, przez co łatwiej było Trzeciej Drodze chociażby zbierać podpisy.
Łatwiej niż byłoby samemu Hołowni?
– Myślę, że tak. I że ten projekt polityczny przetrwa, bo się sprawdził. Gdyż między nami i Polską 2050 nie ma konkurencji, a jest uzupełnianie się. To jest projekt polityczny, który brał głosy również i w dużych miastach, weźmy przykład Warszawy – są trzy mandaty. To się tak ładnie poukładało, że jeśli chodzi o kluby parlamentarne, gdybyśmy mieli tworzyć odrębne, to jest 38 przedstawicieli od Pana Hołowni z Polski 2050 i od nas 38, dlatego, że on ma 33 posłów i 5 senatorów, a my 32 posłów i 6 senatorów. Ja jednak jestem zwolennikiem tego, żeby był jeden klub. I żeby razem pójść do wyborów do Sejmiku Wojewódzkiego na wiosnę – bo to jednak się sprawdza.
Czy był taki moment, kiedy Pan osobiście miał obawy, że nie przekroczycie jako koalicja progu 8% głosów?
– Nie. Proszę mi wierzyć, że od początku wiedziałem, że ten projekt się sprawdzi. Dlaczego? Dlatego, że ja rozmawiałem z ludźmi w terenie. I często ludzie mówili, że nie chcą już głosować na Prawo i Sprawiedliwość, ale w życiu nie zagłosują na Lewicę, w życiu nie zagłosują też na Platformę czy Koalicję Obywatelską. I dlatego wiedziałem, że ten projekt wypali.
Czyli te wybory mogłyby się zupełnie inaczej zakończyć, gdybyście się ugięli pod presją Tuska i byli na jednej liście?
– My to ćwiczyliśmy podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego. Ja nie spodziewałem się wtedy aż tak mocnego akcentowania w kampanii wyborczej różnego rodzaju elementów wyborczych Lewicy, myślałem, że będzie to zupełnie inna kampania. I tak jak kiedyś byłem zwolennikiem tej wspólnej listy, zresztą sam startowałem z drugiego miejsca, przypominam, do Parlamentu Europejskiego, właśnie z tej Koalicji Europejskiej, to tak później mówiłem, że to był błąd. I od razu po wyborach do Parlamentu Europejskiego odcięliśmy się od tego projektu politycznego. Powiedzieliśmy, że tworzymy nowy projekt polityczny pod nazwą Koalicja Polska. I jest Klub Parlamentarny, który nazywa się Koalicja Polska – Polskie Stronnictwo Ludowe, Unia Europejskich Demokratów, w tym są konserwatyści Marka Biernackiego i Ireneusz Raś ze swoją partią polityczną.
Dawne prawe skrzydło Platformy, dziś wycięte do zera…
– Dokładnie, i dlatego ci ludzie przyszli do nas, i z wielką otwartością ci ludzie zostali przyjęci, i oni się u nas dobrze czują. To jest naprawdę bardzo szeroki projekt, w którym jest miejsce dla wielu ludzi o centrowo-prawicowych poglądach.
Jeżeli wierzył Pan od początku, że te 8% na pewno weźmiecie, to w momencie, gdy już ogłoszono, że jest Pan jedynką, to był Pan pewien, że posłem zostanie?
Nie. Bo mam wielką pokorę w stosunku do wszystkich kandydatów, nie żartuję. Na dwójce był kandydat Polski 2050, Pan Mikołaj Dorożała – człowiek, który nigdy nie zweryfikował się w jakichkolwiek wyborach. Ja nie wiedziałem jaki wynik osiągnie. Były takie sytuacje już, że i dwójki, i trójki przeskakiwały jedynkę. Poza tym mieliśmy bardzo silne nazwiska, gdyby Pan prześledził ile głosów brały te nazwiska, to zobaczy Pan skąd moje obawy. Ja zawsze bardzo poważnie podchodzę do każdej kampanii, do każdych wyborów. W polityce nie ma nic pewnego. Pamiętam, że jak rozmawiałem z Tadeuszem Gajdą przed wyborami, to go pytałem dlaczego tak nie forsujecie swojego kandydata na premiera. I teraz mam takie wrażenie, że istotnie nie bardzo przecie w tym kierunku.
– Ale proszę mi wierzyć, że w polityce jest wszystko możliwe, tak jak pamięta pan Waldemar Pawlak został premierem, pomimo że Lewica miała większość. To jeszcze może być różnie, w polityce jest tak, że różnego rodzaju wydarzenia poboczne mogą zdecydować jak będzie wyglądał efekt końcowy. To wszystko zależy również od tego, co będzie po tych – artykuł się pewnie ukaże po…
… rozmowach u prezydenta.
Tak. Proszę zauważyć, że prezydent nie spotyka się z całą grupą, tylko oni się spotykają prawie że w cztery oczy i rozmawiają. Ja nie wiem też jaki ma plan do końca Prawo i Sprawiedliwość, oprócz tego, żeby jak najdłużej ta ich władza trwała – no, z różnych przyczyn, myślę, że to nie będzie tematna ten artykuł.
My mamy 128 lat tradycji i zawsze żeśmy dążyli do tego, żeby realizować swój program, i to też mówiłem, że Trzecia Droga – PSL jest takim gwarantem tego, że nie odbije to wszystko ani za bardzo na lewo, mówię o wahadle politycznym, ani za bardzo na prawo. Chodzi o stabilizację, spokój. Jesteśmy partią wyważoną, która już niejedno przeżyła i niejedno zobaczyła, i niejeden błąd też popełniła, żeby było jasne. Umiemy wyciągać również wnioski z popełnianych błędów, chociażby z 2015 roku.
Wiek emerytalny?
No oczywiście. Nie ma mowy do powrotu tego. Ludzie chcą być panami własnego losu. Jeżeli emerytura jest prawem, jeżeli ktoś dalej chce pracować, mając emeryturę, to proszę uprzejmie – jeżeli czuje się na siłach. Absolutnie, umiemy wyciągać wnioski z błędów.
Premier Kosiniak-Kamysz byłby czytelnym znakiem, że nie będzie rewolucji?
W ogóle nie będzie rewolucji.
Nawet przy Tusku premierze?
Nie będzie. Bez nas, no to co zrobi ta większość? Nie będzie.
Nie będzie większości…
Nie będzie większości. Rząd robi się na dobre i na złe, ale jeżeli jest za dużo tego zła, to nie ma rządu.
Czyli podpisałby się Pan pod stwierdzeniem, że skończył się ten bipolarny podział na PiS i PO?
Tak.
Że już teraz się skończył?
Tak. To był nasz cel. Dlatego, w ogóle proszę zauważyć, jak bardzo fajnie została przyjęta ta nazwa: Trzecia Droga. Że Polacy nie są skazani tylko na jedną czy drugą partię. Polacy nie mogą być skazani na to, by – jak to się mówi – wybierać mniejsze zło. Nie są skazani na mniejsze zło, tylko na dobro. My szanujemy każdego wyborcę, również i tego, który głosował na Prawo i Sprawiedliwość, żeby było jasne. Bardzo tych ludzi też szanujemy, to są różnego rodzaju poglądy, to są różnego rodzaju przekonania. My mieszkamy w jednej Polsce i nie możemy odrzucić nikogo. Ale też nie chcemy ani odchyłu na prawo, ani na lewo. Gdzieś ten środek trzeba znaleźć. Przecież kompromis aborcyjny, który tyle lat funkcjonował w Rzeczpospolitej Polskiej, po co w ogóle było go zmieniać?
Przez wiele lat Kaczyński się rękoma i nogami bronił, żeby tego nie tykać.
Dokładnie. W tym kompromisie aborcyjnym uczestniczyły wszystkie siły polityczne, łącznie z Kościołem. Tak jak w budowaniu Konstytucji. To było coś, co działało i nie trzeba było w ogóle tego tykać. Do nas przyszli posłowie PiS zeszłej kadencji i powiedzieli tak: podpiszmy, żeby ta ustawa poszła do Trybunału Konstytucyjnego. I Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, oczywiście za zaostrzeniem spraw związanych z aborcją. I teraz cytuję tu co poseł PiS mówił: a społeczeństwo nie będzie miało do nas pretensji, nie będziemy my tym obciążeni – czyli oni zachowywali się jak Piłat – umywali ręce. My żeśmy tego nie podpisali. Oczywiście podpisał to cały klub Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji – i stąd się cała ta awantura wzięła. To było w ogóle niepotrzebne, to było do niczego niepotrzebne. Śmiem twierdzić, że gdyby PiS tego nie ruszył, mógłby mieć trzecią kadencję.
Trzecia Droga to ładnie brzmi, że jest ten wybór, że jesteście w środku. Natomiast jak do tej pory, to od 1993 roku zawsze jednak wybieraliście tę opcję liberalną, nazwijmy to. Nigdy jeszcze nie weszliście w koalicję z prawicą szerzej rozumianą. Czy nie sądzi Pan, że taka perspektywa też się kiedyś musi ziścić, żeby to było wiarygodne, że to jest trzecia droga? Nawiązuję do liberałów w Niemczech, do FDP, którzy rządzili i z socjaldemokratami, i z chadekami – i przez to mają trwałe miejsce na scenie politycznej. Czy nie sądzi Pan, że gdy kolejny raz będziecie mocno związani z Tuskiem, to za 4 lata u wyborców pojawi się jednak myślenie, że to żadna trzecia droga, tylko przystawka?
To zawsze będzie Trzecia Droga, dlatego że zbyt dużą i poważną siłą polityczną jesteśmy w tej chwili, żeby w ten sposób do tego podchodzić. Poza tym Prawo i Sprawiedliwość w 2015 r. nie potrzebowało nikogo do współrządzenia. Czy my byśmy przyjęli ich zaproszenie, to jest zupełnie oddzielna sprawa. Natomiast to niejako obala ten mit tego, o czym pan powiedział. Dla mnie nie jest nic wykluczone. Natomiast niech pan zauważy, w jaki sposób było niszczone Polskie Stronnictwo Ludowe – ile kłamstwa było na nasz temat. Jak w 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów, ile było różnego rodzaju rzucanych kamieni i później również po wyborach, łącznie z takimi zapowiedziami, że Polskie Stronnictwo Ludowe powinno zniknąć ze sceny politycznej.
My dokładnie pamiętamy również to jak LPR i Samoobrona poszły w koalicję z PiS-em – w rezultacie czego PiS ich totalnie zniszczyło. W Prawie i Sprawiedliwości też są fajni ludzie, z którymi ja mam bardzo dobre i normalne relacje, żeby to było jasne, ale Jarosław Kaczyński jest absolutnie hegemonem, to jest facet, który dążył zawsze do tego, żeby sam, jako jedyny, rządził swoją partią. I generalnie wszystkie inne partie koalicyjne, które chciały stworzyć z nim rząd po prostu mu przeszkadzały i doprowadzał do tego, że wszyscy po kolei zostali niszczeni, ewentualnie odchodzili. My uważnie przyglądamy się temu co robi Jarosław Kaczyński. Ale ja myślę, że to już jest jego schyłek, zobaczymy kto po nim weźmie schedę i co będzie po czterech latach…
A co będzie po roku?
Co będzie po roku? Przede wszystkim trzeba zrobić audyt państwa. Bo ja nie wiem w jakim stanie jest państwo. Ja jestem wiceszefem Komisji Obrony Narodowej…
… nawet się Pańskie nazwisko pojawiło jako kandydata na ministra?
Ale gdzie się pojawiło?
Na jednym z portali ogólnopolskich.
To są spekulacje. Jeżeli ja jestem wiceszefem Komisji Obrony Narodowej, no to nie dziwię się, że ktoś gdzieś tam mógł sobie skojarzyć mnie nie jako ministra rolnictwa, tylko ministra obrony narodowej. To jest ogromna odpowiedzialność, szczególnie w dzisiejszych czasach, sprawami wojskowymi interesuję się, nie bez kozery powiedziałem, że zrobię wszystko, żeby powstała jednostka wojskowa w Łowiczu, powiedziałem to bardzo poważnie. Chciałbym, żeby tak było, jeżeli będę miał, a myślę, że będę miał siłę przebicia, bo my chcemy rozwijać armię, a nie zwijać. W odpowiedzi na to, co powiedział Siemoniak, ja od razu popełniłem tweeta, że jest absolutnie inaczej, że armię rozwijamy, że powstaną nowe jednostki wojskowe, że to jest w naszym planie. Czyli oceniacie, że jest potencjał na armię 300-tysięczną, a nie o połowę mniejszą, jak on powiedział?
Docelowo tak, ale to nie powstanie przez rok czy przez dwa. Docelowo i bez służby obowiązkowej, bo nikt się na to nie zgodzi. Muszą być zachęty. Natomiast to, co PiS ostatnio robił – zmuszał pracowników cywilnych wojska, żeby, krótko mówiąc, zostali wojskowymi. Żeby im się statystki poprawiły. No to przecież mija się to z celem.
Jeżeli oczywiście padną jakiekolwiek propozycje, do każdego z nas w klubie, no to wtedy trzeba będzie do tego usiąść i poważnie zastanowić.
Ale podjąłby się Pan tego? Wzięcia odpowiedzialności jako minister obrony narodowej?
W ogóle o tym nie rozmawiamy.
Ale to jest moje zadanie, zadawać pytania. Czy by się Pan podjął?
Nigdy o tym nie myślałem, proszę mi wierzyć, absolutnie nie.
Był Pan już kiedyś wicewojewodą…
Przez 3 lata, od 2012 roku. Potem wygrałem wybory do samorządu województwa łódzkiego, wszedłem do zarządu, a w 2015 roku wygrałem wybory do Sejmu i zostałem posłem, teraz trzeci raz. W ogóle nie chcę na ten temat rozmawiać. Ja jestem państwowcem, więc jeżeli postawią jakieś zadanie, no to zobaczymy.
Wspomniał Pan o audycie państwa. Ale myślę, że już teraz, z marszu, jest Pan w stanie powiedzieć co jest do zmiany w Polsce w tej chwili. A druga rzecz: co jest Pańskim zdaniem do kontynuacji?
Na pewno do kontynuacji jest 500+ i prawdopodobnie będzie też 800+, bo to jest zapisane, nie wolno tego ludziom odbierać. To jest stanowisko naszej partii i Trzeciej Drogi. My poddaliśmy jeszcze pod dyskusję następującą rzecz: są 3 miliony Polaków, którzy ani nie pracują, ani nie się nie uczą. A jednocześnie my ściągamy do pracy ludzi różnych wyznań, z różnych krajów. Przyzna Pan, że jest to kłopot.
Potencjalnie jest to jakieś zagrożenie.
Tak. W związku z tym nasz pomysł, że 800+ tak, ale w ten sposób, że do 500 chcemy dodać 300, lecz tylko dla tych, z których chociażby jedno pracuje. Bo jest mnóstwo rodzin, w których nikt nie pracuje. Po prostu żyją tylko i wyłącznie z tych zasiłków.
Aż 3 miliony?
Tak, no to są statystki. 3 mln ludzi ani nie pracuje, ani się nie uczy. Ja nie mówię, że my spowodujemy poprzez system zachęt, że te 3 miliony ludzi zaraz pójdzie do pracy. Ale proszę zauważyć, że gdyby nawet poszło tylko 500 tysięcy do pracy, to już by była zupełnie inna sytuacja. Dlatego też myślimy o PIT francuskim.
Co to jest? Nie słyszałem…
PIT francuski polega na tym, że małżeństwa razem wspólnie się rozliczają z dziećmi. To poprawi dzietność, ale też spowoduje, że przynajmniej jedno pójdzie do pracy dlatego, że skorzysta na podatkach. Praktycznie, według naszych wyliczeń, jeżeli będzie trójka dzieci, to prawie już nie płaci się podatków. Oczywiście to wszystko zależy od tego, jakie są przychody, jakie są dochody itd., nie chcę wchodzić w szczegóły. Ten PIT we Francji spowodował, że więcej Francuzów zaczęło się rodzić, ale jednocześnie też więcej poszło do pracy. Bo żeby odliczyć podatek, to trzeba pracować.
Mówił Pan, że trzeba by się teraz odesłać do szczegółów – ale to są rzeczy bardzo ważne. Czy te rzeczy, na takim poziomie szczegółowości, będą zapisane w umowie koalicyjnej? Bo chyba powinny być?
Tak, będziemy chcieli wprowadzić również te zapisy związane z PIT-em francuskim, ale zaskoczę Pana: jest generalnie zgoda wszystkich koalicjantów na to. Bo to jest dobry pomysł.
Mówimy o tym, co na pewno do kontynuacji. To jeszcze bym zapytał o Polski Ład, o sposób finansowania samorządowych inwestycji. Głównym postulatem Platformy był powrót do tego, żeby samorządy dostawały ponownie większy udział w PIT-ach, CIT-ach, zamiast dotacji celowych z Polskiego Ładu. A Wy? Jako dziennikarz zauważam bardzo dużą dynamikę inwestycji gminnych, jaką spowodował Polski Ład. Bo jest bardzo wiele gmin dość ubogich, które ten udział w podatkach mają niewielki i jak one nie zawalczą o te dotacje, kierowane, np. na most, to one tych pieniędzy nie zdobędą. Polski Ład jednak rzeczywiście wyrównuje szanse gmin.
To żeby samorządy miały większe przychody jest absolutnie konieczne, ale z dużymi inwestycjami samorządy nie dadzą sobie rady, absolutnie. W związku z tym na pewno powinno być wsparcie państwa. Czy to będzie Polski Ład, czy to będzie zupełnie inaczej się nazywało, to trudno mi jest powiedzieć, my na pewno nie chcemy zarządzać samorządami z Wiejskiej czy z jakiejkolwiek innej ulicy. Absolutnie nie. Państwo polskie jest po to, żeby pomagać w sprawach strategicznych, a na przykład most dla mnie jest sprawą strategiczną, bo to jest związane z bezpieczeństwem państwa, a samorząd sam nie da sobie rady, tak jak na przykład samorząd łowicki w życiu nie dałby sobie rady żeby przebudować most na Mostowej i szereg innych przykładów mogę podać, dlatego ogólnopolskie programy wsparcia tego typu inwestycji muszą być.
Tylko ja jednej rzeczy nie chcę – nie chcę upokarzać samorządów. Gdy myśmy dofinansowywali samorządy – pamięta Pan „schetynówki”? – to były tam jasne kryteria ich przyznawania. Nawet do dzisiaj samorządowcy mówią, którzy jeszcze są samorządowcami, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, że jak składaliśmy wniosek, to mniej więcej wiedzieliśmy czy ten wniosek przejdzie, czy nie. Panie Wojciechu, teraz było tak, że – niestety, przynależność partyjna robiła swoje. Proszę zauważyć ile gmina Zduny dostała tych inwestycji, a ile pozostałe gminy – mówię o proporcji.
Waldemar Wojciechowski z PiS w rozmowie z nim przed wyborami zwracał uwagę na to, że tak się właśnie zarzuca powszechnie, że Skowroński przez swoje układy zdobywał, ale on mi podał liczbę, której ja nie kwestionuję – że Skowroński złożył 128 wniosków, a np. pani Wojda z Kocierzewa Płd. złożyła kilka. Więc tu chyba chodzi o operatywność danego wójta, a nie o układy?
No, jest szereg innych przykładów, nie tylko z powiatu łowickiego. Proszę mi wierzyć, że tych ludzi najbardziej bolało to, że oni musieli tam jechać, fotografować się z tymi tabliczkami, z posłami, z politykami – to było takie upokarzanie tych ludzi. Oni tego nie chcą. I my też tego nie chcemy. My nie chcemy tego robić. My chcemy zwiększyć dochody gminy, żeby one były takie, żeby to radni decydowali z włodarzem miasta czy gminy jakie inwestycje mają być robione. Natomiast oczywiście muszą być jasne i przejrzyste programy pomocy dla inwestycji gminnych. Musimy wprowadzić jasne, czytelne zasady, a nie zasady przynależności partyjnej. Na przykład, jak weźmie Pan pod uwagę gminę-miasto Poddębice – oni tam prawie w ogóle nic nie dostali, bo Sęczkowski jest z PSL-u.
To jak zbudowali termy?
Nie, no termy to są pieniądze unijne. Ja mówię o drogach. Oni nie dostawali nic na drogi, dlatego że on nie chodził na kolanach do Urzędu Marszałkowskiego czy Urzędu Wojewódzkiego. I to są takie sygnały z całego województwa. My tego nie chcemy, ja naprawdę nigdy w życiu nie dzieliłem na przynależność partyjną, a byli już różni włodarze. Z każdym współpracowałem i, mało tego, ja naprawdę chcę z każdym współpracować. Oczywiście pewnie będziemy mieli swoje pomysły, ale zawsze tak było, że PSL samorządem stoi, samorząd rozumie. I zawsze mówiliśmy, że państwo polskie nie należy centralizować, tylko państwo polskie powinno stać samorządem. I nie zmieniamy tego.
Jeszcze odnośnie kontynuacji: jak się odnosicie do kontynuacji tych dużych, niektórzy mówią sztandarowych, inni mówią propagandowych, inni mówią jeszcze inaczej, tych dużych inwestycji, nazwijmy to strategicznych. Ja pytam głównie o Centralny Port Komunikacyjny, bo konieczność jego realizacji była wskazywana jeszcze za Gierka, po drugie: jest potrzebny taki międzykontynentalny port lotniczy, który będzie stanowił bazę dla LOT-u, żeby wzmacniać tego przewoźnika narodowego, a po trzecie: dla nas, Łowiczan, jest to interes. Pan jest posłem z tego terenu. Co Pan na to?
Po pierwsze tutaj też trzeba zrobić audyt. I to nie jest tak, że ja się zasłaniam tym. Tylko autentycznie my nie wiemy, na jakim to jest etapie. Z tego co wiem, ale to wiem z doniesień medialnych, to około 5 miliardów złotych zostało już zainwestowane w cały proces przygotowawczy i inwestycyjny, jeżeli chodzi o CPK. Z tego co też wiem, to Marcin Horała wypowiedział się w mediach, że zatrzymanie tego procesu jest możliwe, aczkolwiek byłoby trudne.
Ja uważam, że ta inwestycja, gdziekolwiek ona by nie była, czy w Modlinie, czy w Baranowie, jest Polsce potrzebna, żeby było jasne – absolutnie tak. Tylko ona nie może być, to może odebrać Pan jako frazes, ale tak nie jest – ona nie może być budowana na krzywdzie ludzkiej. Jak nie byłoby protestów ludzi, to by się nikt nawet tym nie zainteresował.
Wie Pan, protesty są zawsze, przy każdej dużej inwestycji. A tutaj podpisano już kilkaset umów w programie dobrowolnych przejęć.
No to OK, to dlaczego jeszcze ludzie protestują?
Już wyciszyły się te protesty.
Ja widzę w CPK ogromną szansę dla tego regionu, również dla regionu Łowicza. To są setki miejsc pracy, to są sprawy związane z turystyką, to są sprawy związane na przykład z miejscami hotelowymi, restauracjami… Cała obsługa, to jest ogromna szansa dla naszego regionu. Tak jak widzę ogromną szansę powstania tutaj jednostki wojskowej. Na ponad tysiąc miejsc pracy. To jest realne, żeby taka jednostka tutaj powstała, w związku z rozwojem sił zbrojnych, dlatego ja tego nie wykluczam.
Więc jeżeli 5 miliardów złotych już się wpompowało w to wszystko, to co – wyrzucić to w błoto? Ja uważam, że pewne rzeczy są nie do odwrócenia. Natomiast po to, żeby porządnie przyjrzeć się tej sprawie, to musi ten audyt być zrobiony. Trzeba przyjrzeć się, usiąść do stołu i godnie potraktować tych ludzi i – jak ja to mówię – Alleluja i do przodu. Zupełnie inną jest sprawą, że te „szprychy”, czyli program kolejowy CPK, powinien wrócić do Ministerstwa Infrastruktury, żeby jedno ministerstwo tym zarządzało. Trzeba trochę tego porządku zrobić.
Ja widzę tę ogromną szansę, ja na pewno będę jednym z tych, którzy powiedzą: słuchajcie, nie przekreślajmy tego całkowicie, usiądźmy do stołu, porozmawiajmy, bo być może szykuje się olbrzymia szansa dla Polski. Już abstrahuję od tego, jak PiS gra na emocjach, że tu Berlin rządzi, żeby Berlin przede wszystkim… Bo jest faktem, że ludzie jeżdżą i gdzieś tam lecą z tego Berlina.
Mam znajomych i rodzinę i z Wrocławia, i z Poznania, i ze Szczecina, którzy wylatywali w świat z Niemiec, a mogliby stąd…
Oczywiście. My powinniśmy przede wszystkim usiąść do stołu i przeanalizować czy nam się to opłaca, czy nie opłaca, porozmawiać o tych wszystkich aspektach, łącznie z rozwojem całego regionu. Natomiast również chciałbym, żeby nie upadło lotnisko w Łodzi, bo zależy mi też na jego rozwoju, mam nawet pewien pomysł związany z jednostką wojskową przy tym lotnisku.
I ostatnia rzecz: co jest ewidentnie do zmiany, na pewno, na 100 procent?
Od razu: do zmiany sprawy związane z sytuacją przedsiębiorców. Przedsiębiorcy i rolnicy to jest sól tej ziemi. Dla przedsiębiorców: likwidacja – to jeszcze zobaczymy, bo ja tu mówię likwidacja, ale być może wrócimy do tego stanu przed zmianami, mówię oczywiście o składce zdrowotnej. Po pierwsze ona musi być odliczana, po drugie nie w takiej wysokości, po trzecie to nie może tak być, że pan sprzedaje samochód czy pan sprzedaje ksero i pan płaci 9% nie wiadomo dlaczego. Przecież te pieniądze nawet nie idą na zdrowie. To jest po prostu podatek, to było oszukiwanie ludzi.
W kampanii wyborczej spotykałem się z wieloma przedsiębiorcami, którzy mówili w ten sposób: likwidacja tej 9-procentowej składki zdrowotnej to jedna konieczność, a zapłata za zwolnienie pracownika, by ZUS płacił od pierwszego dnia, to drugie. Co pan jest winien jako przedsiębiorca, bo pan również ma udział w podatkach pracownika?
Moja żona pana uściska…
No, my to chcemy zrobić.
Ale tego nikt dotąd nie zrobił.
A my to chcemy zrobić. Bo to jest okradanie przedsiębiorców. My chcemy to zrobić. Mało tego i wiem, że to, co teraz powiem, będzie bardzo trudne, bo chodzi o to, żeby wyeliminować oszustów – ale powiem to: zapłata VAT-u i podatku od zapłaconej faktury. I wtedy niech urząd skarbowy ściga tych złodziei, którzy nie płacą uczciwemu przedsiębiorcy za wyprodukowany towar czy za sprzedaż usług. Ale to będzie najbardziej trudne.
Do przewalczenia z ministrem finansów…
Tak.
No bo minister finansów powie: przecież ja tych pieniędzy nie ujrzę.
To by było najbardziej uczciwe wobec przedsiębiorców, ale najbardziej trudne wobec ministra finansów, ja zdaję sobie z tego sprawę. Myślę, że te trzy rzeczy, o których powiedziałem, to już jest bardzo dużo.
Ale są kolejne: jeżeli chodzi o emerytów. Chcemy zrobić tzw. dziedziczenie emerytury– też z mnóstwem ludzi żeśmy się spotkali, przede wszystkim starszych pań, bo jakoś tak jest, że faceci umierają i zazwyczaj jest tak, że mężczyzna miał większą tę emeryturę, kobieta ma mniejszą. Razem wspólnie jak prowadzili gospodarstwo domowe, to jeszcze jakoś to ogarniali – czynsz, prąd.
No, a teraz wdowa ma do wyboru, bierze tę większą.
80% albo 85%, ale nie 100%. A my chcemy, żeby sobie wybrała większą i do tego 50% zostawiła mniejszej. Muszę powiedzieć, że to samo w programie ma Lewica, tylko oni na to mówią „renta wdowia”. Już nieważne kto z kogo ściągnął, ważne, że to jest dobre dla starszych ludzi.
A czternastki i piętnastki?
Ważniejsze jest, żeby była emerytura bez podatku. Trzynasta, czternasta czy piętnasta emerytura, to po pierwsze co rok musi być wpisywana w budżet, czyli będzie to na zasadzie takiej, że jak będzie rząd chciał, to wpisze, a jak nie, to nie wpisze – a emerytura bez podatku to bez łaski czy rząd chce, czy rząd nie chce, musi pieniądze na to zagwarantować w budżecie.
No poza tym to jest takie przelewanie z kieszeni do kieszeni, tak naprawdę ktoś musi jeszcze zarobić za tę pracę wykonywaną przy opodatkowywaniu emerytur.
Cieszę się, że pan to mówi, bo to jest takie oczywiste. Natomiast jeżeli chodzi o trzynastą czy czternastą emeryturę, to niech pan zauważy, że one nie są w wysokości całej emerytury, że to jest jakaś zapomoga. No więc tutaj też by się należało zastanowić, jeżeli mamy dawać, to niech to będzie w pełnym wymiarze.
Ale to wszystko będzie uzależnione od tych rozmów i negocjacji, również pewnie z ministrem finansów.
Czyli raczej też powinno być zapisane w umowie koalicyjnej, bo inaczej to się rozsypie po paru miesiącach, bo się nie dogadacie.
Może się nie rozsypać, dlatego że to było w naszym programie, jest również w lewicowym programie i konieczne są negocjacje z największym naszym ewentualnym koalicjantem. Musi być kompromis.
Co jeszcze na pewno jest do zmiany?
Na pewno będziemy, i to był mój sztandarowy pomysł, forsować to, żeby przynajmniej 50% wydatków na zbrojenia zostawało w polskich zakładach zbrojeniowych. To była moja poprawka do ustawy o obronie ojczyzny, tzw. poprawka Bejdy. Na podkomisji ta poprawka przeszła, ale PiS jak się zorientował, że przeszła poprawka opozycji, no to oczywiście wywalił ją w kosmos na posiedzeniu plenarnym Sejmu podczas głosowania.
Natomiast ja nigdy nie pogodzę się z tym, że np. Bayraktary były kupowane w Turcji, kiedy nie gorsze drony są produkowane w Ożarowie Mazowieckim pod Warszawą, tylko że to jest prywatny zakład zbrojeniowy, ale z pełnymi certyfikatami. Teraz nasz rząd nie może się dopchać do tego zakładu, bo oni mają tyle zamówień na cały świat. To jest jeden tylko z przykładów.
Jeżeli przynajmniej 50% tych wydatków na zbrojenia będzie zostawało w polskich zakładach zbrojeniowych, to jest ogromne koło zamachowe polskiej gospodarki. 144 miliardy złotych w tej chwili to jest budżet MON-u na 2023 rok, z czego 97 miliardów złotych jest wpisane w budżecie państwa, pozostała wartość, czyli niecałe 50 mld zł, to jest Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych – poza wszelką kontrolą parlamentu. Poza wszelką kontrolą. I nie dają się do tego w ogóle dotknąć, bo jak zapytaliśmy czy to prawda, że Polska się tak zadłużyła w Korei Południowej, czy to prawda, że Polska tak się zadłuża w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, odpowiedziano nam, że tym steruje Bank Gospodarstwa Krajowego i on zaciąga kredyty, i to jest tajemnica bankowa. Na tajnej komisji MON! I nie dali nam żadnej odpowiedzi. W tej chwili to nie wiadomo w ogóle o co chodzi, ale – to jest tajemnicą poliszynela, że Bank Gospodarstwa Krajowego wypuścił ostatnio obligacje i wie pan za jaką kwotę sprzedał tych obligacji? Za 0 zł. Inwestorzy nie chcą już kupować polskich obligacji. I to jest przerażające. Bo ta kasa jest potrzebna na zbrojenia. I tu jestem ogromnie ciekawy, jak my otworzymy dopiero te czeluści, zobaczymy co tam jest w ogóle w środku.
Wreszcie: chcemy ulżyć studentom. Bo wiemy jakie są teraz ceny wynajmu mieszkań, jak trudno jest z akademikami. Chcielibyśmy doprowadzić do tego, żeby akademik był za symboliczną złotówkę. Czyli uruchamiamy grunty Skarbu Państwa, rozmawiamy z uczelniami, żeby jak najwięcej uczelnie budowały akademików, żeby studenci mieli miejsce do pracy, snu, nauki w akademikach. Tego się nie zrobi przez miesiąc czy przez dwa, ale wiemy dokładnie jak bardzo trudno młodzieży z małych miast i wsi wystartować w dużych miastach. Jak ktoś jest z Łodzi, Warszawy, Szczecina, Wrocławia, to tam mieszka u rodziców i nic go to nie kosztuje, a młody człowiek ze wsi jedzie do miasta i jego rodziców po prostu nie stać na utrzymanie go. Którego rodzica stać, żeby zapłacił 3-4 tysiące złotych za wynajem mieszkania?
Moja żona studiując w Łodzi codziennie pracowała w studenckiej spółdzielni od 5 rano.
To samo i ja. No u mnie to jeszcze było tak, że był Piotr na świecie i byłem w małżeństwie.
Ja na pewno bardzo chcę, żeby pogodzić wszystkich, którzy są skłóceni w Polsce. Bo widzę, że czasem w niektórych rodzinach nie można usiąść razem do stołu. Z olbrzymim szacunkiem podchodzę do ludzi, którzy głosowali na Prawo i Sprawiedliwość i nigdy tu nie będę robił żadnego podziału. To było nasze hasło: dość kłótni i do przodu. I oby tak było.
Rozmawiał Wojciech Waligórski
Link do tekstu: Po wyborach: Paweł Bejda o zmianie i o kontynuacji: To naprawdę ma być trzecia droga Nowy Łowiczanin