Przedsiębiorca, pracownik samorządowy i parlamentarzysta. Takie zawody wpisali na liście kandydatów Państwowej Komisji Wyborczej kandydaci do Senatu z naszego okręgu.
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
Przypomnijmy: wybory do Senatu różnią się od tych do Sejmu tym, że z naszego okręgu nr 36 wybieramy tylko jednego kandydata. Sam okręg obejmuje jedynie trzy powiaty: limanowski, nowotarski, tatrzański.
Z trzech kandydatów widniejących na wyborczej liście wybierzemy tylko jednego. Kogo poprzeć? Każdy sam wybierze. Przedstawiamy, kim z zawodu są ewentualni przyszli senatorowie.
Sołtys – ubezpieczyciel
Postacią najmniej chyba znaną na terenie całego okręgu jest Krzysztof Chmura startujący z listy komitetu wyborczego Konfederacja Wolność i Niepodległość. Ma 37 lat, prowadzi ze wspólnikami agencję ubezpieczeniową. Wraz z siostrą prowadzi też firmę zajmującą się sadzeniem lasów w Niemczech, gdzie zatrudniają około 10 pracowników. W rodzinnej Lipnicy Małej, wiosce w gminie Jabłonka – jest sołtysem.
Częsty kontakt z ludźmi powinien więc w jego wypadku procentować. Tym bardziej, że ukończył studia z politologii o specjalności e-biznes i media społecznościowe w Suchej Beskidzkiej. Jednak, choć wydawałoby się, że z racji młodego wieku i sprawowanej funkcji powinien błyszczeć w sieci trudno znaleźć informacje na jego temat. – Mniej promuję moją markę osobistą – przekonuje dodając, że koncentruje się teraz na wyborach do Senatu.
Podkreśla, że swoje 13-letnie doświadczenie przedsiębiorcy oraz społecznikowska praca sołtysa przekłada się na dobrą znajomość ludzkich problemów. Zna także kłopoty innych sołtysów, których większość poznał podczas wspólnych szkoleń i współpracy. Dlatego chciałby kiedyś zorganizować – nawet jeśli nie dostanie się do senatu – spotkanie liderów regionu. I nie chodzi tu o politycznych przywódców, tylko społeczników działających w stowarzyszeniach czy fundacjach, mających mnóstwo pomysłów i chęci działania. I nie mniej problemów związanych z ich realizacją.
Dlaczego akurat wybrał start z listy Konfederacji, która – w opinii krytyków – mało zwraca uwagi na ludzkie problemy? – Pomoc ludziom to aktywizacja a nie rozdawnictwo. Powinniśmy ludziom pomagać w rozwoju, a nie tak jak to robią teraz politycy – przekupywać całe narody rozdając 500 czy 800 zł. – precyzuje.
Jak zamierza jednak dotrzeć do swych potencjalnych wyborców? Choć jest wykształconym e-biznesmenem nie widać by był aktywny w internecie i social mediach. Ale – zapowiada, że zaistnieje. Na razie założona przez niego grupa facebookowa sprawdza się w sołectwie. 1,5 tys. członków to ponad połowa mieszkańców zainteresowanych tą formą kontaktu. Znajdują się tu informacje o sprawach wioski, ale jednak to grupa zamknięta, tylko dla swoich.
Krzysztof Chmura twierdzi, że zdaje sobie sprawę z ograniczonych możliwości w tworzeniu prawa jako senator. Zapowiada otwarcie, że chce wykorzystywać polityczne możliwości, by lobbować. – Trzeba promować Orawę, bo wielu nawet nie wie, że znajduje się w Polsce, a nie na Słowacji. A są i tacy, którzy myślą, że to w Czechach. Będę działać też na rzecz tworzenia wspólnych strategii i współpracy na szczeblu lokalnym. Bo widzę, że to zawodzi – przekonuje kandydat Konfederacji.
Pracownik samorządowy
Bogusław Waksmundzki o mandat ubiega się już po raz trzeci, dotychczas bezskutecznie. Tym razem startuje jako kandydat niezależny. W 2013 roku opuścił Platformę Obywatelską po tym jak doszło do podziałów w lokalnych strukturach. Wracać w partyjne szeregi nie myśli, co nie przeszkodziło mu zostać wspólnym kandydatem opozycji w ramach paktu senackiego w okręgu 36. W rubryce zawód wpisał: pracownik samorządowy.
Waksmundzki z wykształcenia jest mechanizatorem rolnictwa, jednak po studiach zaczął uczyć w szkole w rodzinnym Grywałdzie. Tu zakończył karierę w edukacji na dyrektorskim stołku, po czym przeszedł do samorządu. Przez jedną kadencję był wójtem Krościenka, potem radnym powiatowym, by od 2006 zostać urzędującym członkiem zarządu powiatu nowotarskiego. Doświadczenie którego z wykonywanych zawodów może zaprocentować na posadzie senatora?
– Zdecydowanie doświadczenie w samorządzie. Te sprawy są mi bliskie. Tu szerzej spotykam się z problemami ludzi, ale i znam problemy związane z administracją. Chciałbym się zająć kwestią finansowania samorządów, współpracy lokalnej między nimi. Partie chcą, by kandydat był dyspozycyjny i „po linii”, ale ja chcę być senatorem niezależnym – przekonuje.
Marzą mu się jednomandatowe okręgi wyborcze – nie tylko do Senatu ale i do Sejmu. Jednak wie, że to trudny temat, a duże partie nie chcą się na taki układ zgodzić, mimo że taki pomysł już dawno zgłaszała PO.
Parlamentarzysta praktyczny
Jan Wincenty Hamerski z PiS w rubryce „zawód” wpisał: parlamentarzysta. W senacie zasiada od 2015 roku. Po latach w Warszawie teraz stara się już o trzecią kadencję w Izbie Wyższej. Chcieliśmy zapytać, czy z tej pensji da się wyżyć, mając w pamięci narzekania jego partyjnego poprzednika Tadeusza Skorupy, który w nagranej przed laty rozmowie narzekał na marne wynagrodzenie. Niestety obecny senator nie odbiera od nas telefonu, próbowaliśmy przez jego biuro i wysyłając prośby SMS-em na jego komórkę – bez efektu.
Pozostaje więc zajrzeć do oświadczenia majątkowego podhalańskiego senatora. W tym za rok 2022 wpisał uposażenie senatorskie w wysokości 182 tys. zł; do tego 47 tys. zł diety i 63 tys. zł emerytury z ZUS – w sumie 292 tys. zł co daje miesięcznie 24 tys. zł. brutto. W odróżnieniu od premiera, nasz senator wpisał także dochody żony z prowadzonej agroturystyki. Dom Hamerskich liczy sobie 472 m kw. powierzchni, a jego wartość senator szacuje na 1,3 mln zł. Oszczędności na koncie to 91 tys. zł.
Jan Hamerski z wykształcenia jest historykiem, a swoją pierwszą pracę podjął jako nauczyciel w Szlachtowej w 1975 roku. W edukacji pozostał do 1980 roku, by trafić do urzędu miasta Szczawnica, potem do uzdrowiska Szczawnica, a w połowie lat 90. pojechał na saksy do Niemiec. Po powrocie został burmistrzem Szczawnicy, potem wicestarostą, starostą i dostał się do sejmiku wojewódzkiego.
W kończącej się kadencji Senatu był raczej pilnym parlamentarzystą: na 67 posiedzeń opuścił tylko 6. Na senackiej mównicy stanął 26 razy.
A co, jeśli nie wygra wyborów i będzie musiał rozstać się z wykonywanym zawodem parlamentarzysty? Gdyby chciał wrócić do zawodu nauczyciela. musiałby zaczynać prawie od początku – jako nauczyciel początkujący z pensją około 2800 zł na rękę. W porównaniu z senacką pensją niewiele.
fig
Link do tekstu: Zawód senator czyli jakie doświadczenie mają nasi kandydaci Tygodnik Podhalański