Tak kuriozalnej sprawy jeszcze nie było. Dziennikarz lokalnego tytułu Kronika Beskidzka i portalu bielsko-biala.pl dostał zarzuty za zadawanie pytań. Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu postawiła Mirosławowi Jamro zarzuty nakłaniania policjantów do przekazywania informacji. Dziennikarze komentują: to kompromitacja prokuratury, kuriozum i żenada
O sprawie pisze czwartkowa Kronika Beskidzka, ale też media ogólnopolskie: Onet, Wirtualna Polska, Wyborcza.pl, Press, WitrualneMedia.pl. Jamro to dziennikarz policyjny, który prowadził autorską rubrykę „Na sygnale”. Opisywał w niej zdarzenia z udziałem służb mundurowych: wypadki, interwencje służb, pożary.
9 czerwca Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu postawiła mu zarzuty z art. 18 par. 2 kk w związku z art 231 par. 2 kk i 266 par. 2 kk. Artykuł 18 dotyczy podżegania (kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego). Jamro został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Chodzi o „ujawnienie osobie nieuprawnionej informacji stanowiących tajemnicę prawnie chronioną, które funkcjonariusze uzyskali w związku z wykonywaniem czynności służbowych”. Mieli tego dokonać policjanci przekazujący Jamro informacje na miejscu zdarzeń.
Dziennikarze uznają postępowanie prokuratury za próbę zastraszenia redakcji i dziennikarza. Stanowisko w tej sprawy wydało Stowarzyszenie Gazet Lokalnych, którego członkiem jest Kronika Beskidzka:
„Postawienie zarzutów Mirosławowi Jamro, dziennikarzowi Kroniki Beskidzkiej i portalu bielsko-biala.pl przez Prokuraturę Okręgową w Sosnowcu za zbieranie informacji uznajemy za szykanę i zamach na niezależne media lokalne. To działanie szokujące, skierowane wprost przeciw niezależności mediów.
Rolą dziennikarza jest informowanie społeczeństwa. Narzędziem – pozyskiwanie informacji. Od osób prywatnych, jak i publicznych. Próba penalizowania tego narzędzia oznacza, że dziennikarze nie są w stanie wykonywać swojej pracy.
Mirosław Jamro, dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem, pracował zgodnie ze standardami: na miejscu zdarzenia rozmawiał z policjantami, zawsze czekając, aż najpierw wykonają swoje czynności. Nie zmuszał ich do odpowiedzi. Po prostu pytał. Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu twierdzi jednakże, że dokonał przestępstw, które „cechują się wysokim stopniem społecznej szkodliwości, a także zostały popełnione w konfiguracji z innym osobami na szkodę interesu publicznego polegającego na podważeniu zaufania publicznego do prawidłowego funkcjonowania organów i instytucji państwowych”. To kuriozalne stwierdzenie dowodzi, że albo prokuratura nie rozumie specyfiki pracy dziennikarza, jego uwarunkowań prawnych i roli społecznej albo z premedytacją przesuwa granicę wolności słowa i niezależności mediów.
Przeciw temu drugiemu stanowczo protestujemy. Dziennikarze nie mogą pracować z pistoletem przystawionym do głowy. Zwłaszcza, gdy przystawia go organ państwa, które niezależności mediów i wolności prasy powinno bronić.
Stowarzyszenie Gazet Lokalnych od początku pilotuje sprawę, jesteśmy w bezpośrednim kontakcie z redakcją i dziennikarzem. Będziemy bronić Mirosława Jamro przez bezprawiem prokuratury. Niezależne media lokalne to ostatnie narzędzie społecznej kontroli w małych społecznościach i ograniczenie możliwości ich działania to wprost zamach na standardy demokratyczne.:
Rada Wydawców
Stowarzyszenia Gazet Lokalnych