Zmarła Zofia Szanter , była dyrektor biura Stowarzyszenia Gazet Lokalnych i historyk sztuki . – W niewymuszony sposób rządziła wszystkim i wszystkimi: śmiechem i urokiem potrafiła załatwić wszystko – wspomina ją Anna Księska – Kowalska znajoma z dawnych lat.
Zofia Szanter zmarła 12 listopada br. W latach 2004 -2007 była dyrektorem Stowarzyszenia Gazet Lokalnych. – Była filarem naszej organizacji. Pracując w biurze przy ul. Foksal kierowała bieżącymi sprawami, którymi zajmowało się Stowarzyszenie i reprezentowała SGL na zewnątrz – mówi Dominik Księski były prezes SGL. Współpracowała przy realizacji grantów, dbała o promocję stowarzyszenia, zapewniała kontakt SGL z innymi organizacjami pozarządowymi i budowała markę SGL w tym środowisku. Zofia Szanter musiała też wykonywać tzw. szarą robotę : tworzyła bazy danych, odpisywała na listy, wyjaśniała kontrowersyjne sprawy z członkami SGL.
Ale miała też drugie życie jako historyk sztuki. Poza SGL nigdy nie była na etacie, ale jej drugim życiem było ratowanie starych cerkwi . Była autorką wielu publikacji poświęconych historii Łemkowszczyzny oraz sztuce cerkiewnej południowo-wschodnich rejonów I Rzeczpospolitej. To dzięki zorganizowanej przez nią w latach 1979-81 społecznej akcji remontu zabytkowej cerkwi w Przysłupie, został uratowany przed zawaleniem jeden z najstarszych i najcenniejszych zabytków Beskidu Niskiego.
To wtedy Zofia Szanter zaczęła pomieszkiwać w starej chałupie Anny Habaj w pobliskiej Nowicy. Stworzyła w niej swój drugi dom przy okazji razem z przyjaciółmi remontując jej chatę. „Przyciągała nas do siebie łącząc w tajemną, szaloną grupę. Kogo tam nie było – nastolatki, studenci, profesorowie wszelkich maści, SKPB-owcy i turyści z łapanki spali pod jednym dachem i na jednym sianie. W czasie pracy można było podszkolić się w różnych nieoczekiwanych dziedzinach” – napisała we wspomnieniu o Zofii Szanter Anna Księska – Kowalska.
Potrafiła w wiadomy tylko sobie sposób pokonywać trudności i mobilizować ludzi do pracy. „Sprawiała, że nawet nieprzystosowane do łopaty mieszczuchy brały się do pracy stając na wysokości zadania” – wspomina Księska – Kowalska przytacza anegdotę o tym jak pewnego dnia zajechał eleganckim samochodem do Nowicy turysta. Początkowo tylko przyglądał się pracom remontowym, ale wkrótce ekipa Zofii Szanter woziła jego samochodem deski i cegły z rozbiórki domu.
Organizacyjny dar prawdopodobnie wyniosła z harcerstwa. Przewodnik beskidzki Bogdan Mościcki : „Z mojej perspektywy Zocha była przede wszystkim harcerką, najlepszej próby. To wyjaśnia, jak pracowała z ludźmi już w czasach poharcerskich” – sądzi. Pamięta jej mieszkanie przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie. „Coś z muzeum, pracowni artysty, klubu towarzyskiego. Lokal był dobrze zlokalizowany – przy Świętokrzyskiej naprzeciw Pałacu Kultury – więc tym chętniej odwiedzany. Na początek spotykałem tam głównie podopiecznych Zochy z harcerstwa, w tym Tomka Szapiro – dziś rektora SGH”. Później przewijała się tam np. młodzież ukraińska, wówczas na ogół nieufna wobec Polaków – napisał Mościcki we wspomnieniu o Zofii Szanter na stronie internetowej Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich.
Dominik Księski, który poznał Zofię Szanter jeszcze jako student polonistyki opowiedział jej niedawno jak został oszukany w kwestiach finansowych. Usłyszał od niej „Dominik, czym ty się martwisz? Głowa do góry! Że cię ktoś oszukał? Nieee. Jakbyś ty kogoś oszukał – o, wtedy bym cię rozumiała, to byłby powód do zmartwienia. Taka była Zosia, jaką znałem. I jaką zapamiętam. Uśmiechnięta, z kotem na kolanach, przy której każdy czuł się dobrze, bezpiecznie i na właściwym miejscu” – napisał o niej we wspomnieniu.
Pogrzeb Zofii Szanter odbędzie się 28 listopada w poniedziałek o godz. 14 na warszawskich Powązkach. W dniu 3 grudnia br. . o godz. 10 w cerkwi w Przysłupiu zostanie odprawiona mszę za jej duszę.
Foto. Zbigniew Ryba
Korzystałam w publikacji Anny i Dominika Księskich „Wspomnienie o Zosi Szanter” oraz z tekstu Bogdana Mościckiego opublikowanego na stronie internetowej Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich.
MW