Tygodnik „Nowa Gazeta Trzebnicka” zwrócił się do burmistrza Trzebnicy o udostępnienie rejestru umów cywilno – prawnych zawartych przez gminę. Do dziś rejestru jednak nie dostał. – Taki wykaz nie powinien być utajniany – komentuje Bartosz Wilk, prawnik Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Pod koniec kwietnia br. „Nowa Gazeta Trzebnicka” z Dolnego Śląska zwróciła się do burmistrza Trzebnicy Marka Długozimy z wnioskiem o udostępnienie rejestru umów cywilno- prawnych, które zawarła gmina w ostatnich trzech latach. Pod koniec czerwca br. burmistrz poinformował gazetę, że rejestru nie udostępni. Swoją odmowę uzasadniał tym, że zawierają one tzw. dane wrażliwe, czyli imiona i nazwiska osób prywatnych, które świadczą usługi dla gminy. Zdaniem Długozimy upublicznienie tych danych mogłoby narazić na szwank ich dobra osobiste.
„NGT” nie ustąpiła i ponownie zwróciła się do burmistrza o przekazanie rejestru. Jednak 1 sierpnia br. Długozima znów odmówił. Gazeta odwołała się więc do Samorządowego Kolegium Odwoławczego we Wrocławiu. 5 września br. wrocławskie SKO przyznało rację „Nowej Gazecie Trzebnickiej” i uchyliło decyzję burmistrza.
SKO we Wrocławiu uznało, że ujawnienie imion i nazwisk osób zawierających umowy cywilno – prawne nie narusza ich prywatności. Powołało się na wyrok Sądu Najwyższego z dnia 8 listopada 2011 r., w którym stwierdził on, że „Dla osoby żądającej dostępu do informacji publicznej związanej z zawieraniem umów cywilno –prawnych z jednostką samorządu terytorialnego, imiona i nazwiska stron takich umów są często ważniejsze niż ich treść i jest to z oczywistych względów zrozumiałe. Trudno w tej sytuacji bronić poglądu, że udostępnienie imion i nazwisk osób w rozważanej sytuacji stanowiłoby ograniczenie w zakresie korzystania z konstytucyjnej wolności i praw tych osób”.
Mimo decyzji SKO burmistrz Trzebnicy nie ujawnił rejestru. Znalazł za to kolejną przeszkodę, która nie pozwala mu udostępnić danych. 10 października br. w odpowiedzi na kolejne pismo „Nowej Gazety Trzebnickiej” sekretarz Urzędu Miejskiego w Trzebnicy Daniel Buczak odpisał, że „Informacje objęte wnioskiem mają charakter informacji publicznej przetworzonej w rozumieniu art.3 ust.1 punkt.1 ustawy o dostępie do informacji publicznej” a ich realizacja wymagałaby zaangażowania „środków osobowych oraz nakładu intelektualnego i czasowego”. Jego zdaniem gmina musiałaby ustalić czy informacje zawarte w rejestrze są chronione prawem i takie usunąć. Buczak zażądał też od „NGT”, wykazania, że domagając się rejestru umów cywilno – prawnych działa ona w interesie publicznym.
Problem w tym ,że ani termin „informacja przetworzona” (zgodnie z orzecznictwem sądów administracyjnych to informacja, którą w dniu złożenia wniosku, podmiot zobowiązany do udzielenia informacji publicznej nie dysponuje) ani termin „interes publiczny” w ustawie o dostępie do informacji publicznej nie zostały dobrze zdefiniowane. – Często osoby, które ubiegają się o dane z rejestru umów cywilno – prawnych skazane są na długie postępowania sądowe, nie ma bowiem klarownych definicji czym jest informacja przetworzona i czym jest interes publiczny, dzięki któremu można ją ujawnić – mówi Bartosz Wilk prawnik Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Dodaje jednak: – Sieć Obywatelska Watchdog Polska stoi na stanowisku, że dla transparentności działań samorządów umowy cywilno – prawne powinny być dostępne dla każdego, kto o to poprosi.
Daniel Długosz redaktor naczelny „Nowej Gazety Trzebnickiej”: – Odmowa gminy, która nie chce udostępnić rejestru swoich umów wzbudza podejrzenia, że jej władze mają coś do ukrycia. Być może były w nich nieprawidłowości lub kierowały się nepotyzmem – uważa.
Z doświadczeń Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska wynika jednak, że coraz częściej samorządy dzielą się informacja publiczną. – Niektóre są jednak uparte i odmawiają dla zasady. Często okazuje się potem, że nie miały nic wstydliwego do ukrycia – mówi Bartosz Wilk.
Mimo wielu prób nie udało mi się uzyskać wypowiedzi od burmistrza Trzebnicy Marka Długozimy ani jej sekretarza Daniela Buczaka.
MW