Nie chciały czekać na gotowe i postanowiły same stworzyć sobie miejsce pracy. Z pomocą kilku życzliwych osób i przy wykorzystaniu funduszy unijnych z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki pięć bezrobotnych kobiet założyło pierwszą w mieście Spółdzielnię Socjalną Progres. Dzisiaj stworzona przez nie marka Bialskie Cuda, zajmująca się rękodziełem, stawiana jest za wzór również zagranicznym przedsiębiorstwom społecznym.
Początki spółdzielni były trudne. Pomysł na stworzenie takiego przedsiębiorstwa w liczącej ponad 50 tys. Białej Podlaskiej narodził się jeszcze w 2011 roku, kiedy upadłość ogłosił miejscowy PKS.
Fundusze na start
Spółdzielnia miała być zatem sposobem na aktywizację zawodową i umożliwienie jak najszybszego powrotu na rynek pracy zwolnionym kierowcom. Ale jak to zwykle bywa, rzeczywistość weryfikuje plany. I nie mężczyźni, a właśnie pięć bezrobotnych, odważnych kobiet utworzyło w 2013 r. pierwszą, i jak dotąd jedyną w mieście nad Krzną, spółdzielnię socjalną pod nazwą Progres.
Dobrym duchem od początku jej działalności była Barbara Chwesiuk, właścicielka firmy Bialcon, która ofiarowała przedsiębiorstwu lokal oraz wsparcie merytoryczne. Kobiety zrzeszone w spółdzielni prowadziły usługową działalność krawiecką i rękodzieła ludowego.
Motorem do rozwoju firmy były fundusze unijne pozyskane przez spółdzielnię z Powiatowego Urzędu Pracy w Białej Podlaskiej, pochodzące z Europejskiego Funduszu Pracy z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na lata 2007-2013. Projekt realizowany przez bialski PUP nosił nazwę „Od bariery do kariery”, a jego celem była poprawa dostępu do zatrudnienia oraz wspieranie aktywności zawodowej w regionie oraz wsparcie osób pozostających bez zatrudnienia na regionalnym rynku pracy. Wartość całego projektu w powiecie bialskim opiewała na 531.113,20 zł, a dofinansowanie z Unii Europejskiej wyniosło 451.446,22 zł.
– Za pieniądze z funduszy unijnych członkinie spółdzielni zakupiły maszyny do szycia, w tym hafciarkę komputerową, niezbędne do prowadzenia działalności. Otrzymały też częściową refundację składek ZUS. Pomoc, jaką dostałyśmy już na starcie z Urzędu Pracy, była bardzo ważna. Można powiedzieć, że PUP z funduszy unijnych koordynował powstanie spółdzielni, bo w przypadku osób bezrobotnych czy wykluczonych społecznie samodzielne otwarcie firmy nie byłoby możliwe – uważa Joanna Olęcka, prezes bialskiej spółdzielni socjalnej Progres. Do grona „progresowiczek” dołączyła w momencie gdy spółdzielnia przeżywała kryzys.
Nić porozumienia
Olęcka dobrze pamięta telefon od szefowej Bialconu z propozycją przystąpienia do spółdzielni.
– Urodziłam dziecko i akurat nie miałam pracy. Zgodziłam się, choć nie do końca wiedziałam, co mnie czeka – opowiada. Kobieta z wykształcenia była menadżerem. Ale rzucona na głęboką wodę szybko zrozumiała, że zarządzanie takim przedsiębiorstwem nie jest prostą sprawą.
– Tak naprawdę spółdzielnia nauczyła mnie wszystkiego w zakresie biznesu. Nigdy wcześniej nie kierowałam zespołem, więc to było dla mnie wyzwanie. Do dzisiaj jest to dla mnie trudne. Muszę zmagać się z wieloma problemami i często pokonywać samą siebie – dodaje.
Ale nie została sama. W spółdzielni były cztery inne utalentowane kobiety. Szybko nawiązały ze sobą nić porozumienia, a połączyła je wspólna pasja do rękodzieła.
– Historia każdej z nas była inna. Każda z pań przyszła z własnymi problemami. Każda z innych powodów trafiła na margines życia. Praca dała im szansę na wyjście z cienia, zamknięcia złego rozdziału w ich życiu, po prostu uwierzyły w siebie – mówi Olęcka.
Z czasem kobiety zaczęły realizować własne projekty. Z tych marzeń powstała własna siedziba i marka Bialskie Cuda.
– Nazwą promujemy nasze miasto, ale chcemy zaakcentować również, że każdy może wziąć sprawy w swoje ręce i działać, a cuda mogą się dziać nawet w niewielkim mieście na wschodzie kraju, który jest nazywany ścianą płaczu – stwierdza prezes.
Charakterystyczne upcyklingowe misie, poduszeczki, hafty komputerowe, ozdoby – te i wiele innych rzeczy można kupić w prowadzonym przez spółdzielnię sklepie i pracowni przy ul. Warszawskiej 6.
Stać się partnerem biznesowym
Do rozwoju potrzebne były pieniądze. W 2013 r. spółdzielnia dzięki współpracy z Puławskim Centrum Przedsiębiorczości brała udział w projekcie współfinansowanym przez UE w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.
– Wygrałyśmy i fundacja przygotowała nam pakiety marketingowe i przez rok byłyśmy pod opieką profesjonalnego coach’a personalnego. W ramach projektu pracownice odbyły też szkolenia – wymienia prezes.
W 2014 r. Bialskie Cuda skorzystały z kredytu preferencyjnego. Była to pożyczka z funduszy UE – ES Fundusz TISE, czyli pilotażowego projektu funduszu pożyczkowego dla podmiotów ekonomii społecznej w Polsce. Jego celem jest dostarczenie preferencyjnych pożyczek na przedsięwzięcia, które mają wzmocnić działalność gospodarczą PES, a w efekcie doprowadzić do wzrostu przychodów lub zatrudnienia.
– Są to ciekawe kredyty, właśnie dla spółdzielni socjalnych. Bo organizacje NGO nie są partnerem biznesowym dla banku, nie mamy szans na kredyt. A dzięki TISE i preferencyjnemu kredytowi miałyśmy szansę uderzyć w komercyjny rynek – zauważa Olęcka.
Z kredytu udało się zakupić kolejne maszyny do szycia i materiały. Fundusze pozyskane przez spółdzielnię stały się przysłowiową wędką.
– Może nie jesteśmy spółdzielnią stricte z projektów unijnych. U nas tego dofinansowania było niewiele na start. Aczkolwiek uważam, że lepiej mniej na początek, bo podanie wszystkiego na tacy rozleniwia. Ludzie nie uczą się od początku pracy, to jest takie uśpienie czujności. A to jest biznes, który trzeba prowadzić – podkreśla.
Efekt domina
Ale „biznes” prowadzony przez spółdzielnie socjalne jest specyficzną działalnością, bo nie tyle istotny jest tutaj czynnik ekonomiczny, co społeczny.
– U nas najważniejszy jest zawsze człowiek. Każdy wypracowany zysk inwestujemy w członków, czyli w reintegrację społeczną i zawodową – podkreśla Olęcka.
I to ogromna wrażliwość społeczna członkiń spółdzielni sprawiła, że stwierdziły, iż dobro, którym zostały obdarzone przy zakładaniu przedsiębiorstwa, należy przekazać dalej.
– Całemu światu wiadomo, nie można pomóc, ale dlaczego nie zacząć go naprawiać po kawałeczku, na poziomie lokalnym – pomyślały kobiety i zaczęły działać. – Stwierdziłyśmy, że mogłybyśmy swoim przykładem wspomóc resocjalizację w bialskim Zakładzie Karnym i pokazać więźniom, że ich życie nie jest skreślone – wspomina Olęcka.
Przekonały więc dyrekcję placówki i napisały projekt pod nazwą „Zło dobrem zwyciężaj” wraz z nieformalną grupą Niewyjściowi i kolejny raz wygrały. Wpisały się w projekt Lubelskie Lokalnie Mikrodotacje FIO, celem którego było zwiększenie zaangażowania obywateli i organizacji pozarządowych w życie publiczne. Pozyskane fundusze pozwoliły na zakup maszyn do szycia do Zakładu Karnego. A osadzeni uczyli się konkretnego fachu i przedsiębiorczości od kobiet z Bialskich Cudów.
– Powstawały zabawki, które przekazaliśmy oddziałowi dziecięcemu bialskiego szpitala, później do ośrodka dla cudzoziemców w naszym mieście. A w tej chwili przygotowujemy zabawki do Domu Samotnej Matki pod Lublinem – mówi Olęcka.
Za ten projekt spółdzielnia otrzymała nagrodę przyznaną przez francuską UP Fundation.
– Byłyśmy zdziwione, dlaczego Francuzi zainteresowali się niewielką spółdzielnią, gdzieś na wschodzie kraju, ale wyróżnienie było bardzo miłe i nobilitujące do dalszej pracy – stwierdza członkini Bialskich Cudów.
Praca jest wartością
Panie z Bialskich Cudów nie poprzestały na laurach i, mimo że projekt się zakończył, warsztaty w Zakładzie Karnym nadal prowadzą. Odwiedzają też dzieci z ośrodka dla cudzoziemców w ramach projektu „Razem w pokoju”.
– Robimy animacje, bo stwierdziłyśmy, że są zamknięci za murami ośrodka. I o ile my dorośli jesteśmy w stanie poradzić sobie ze swoimi emocjami i wiemy dlaczego coś się dzieje w naszym życiu, dla tych dzieci jest to dramatyczna sytuacja. One nie wiedzą, dlaczego muszą zostawić swój kraj, nie rozumieją wojen – mówi prezes.
Pozyskane fundusze w ramach Programu Operacyjnego otworzyły przed spółdzielnią nowe możliwości i nauczyły, że jednak największą wartością dla człowieka jest praca. A przy okazji pokazały, że czasem w życiu zdarzają się cuda…
Monika Pawluk, tygodnik „Słowo Podlasia”, woj. podlaskie
Trwa konkurs dziennikarski pod nazwą „To się dzieje. Fundusze Europejskie”. Jest on kierowany do wszystkich uczestników warsztatów organizowanych w ramach projektu „Fundusze Europejskie na jedynce prasy regionalnej i lokalnej”.