Fala dyskusji o kapitale polskim i zagranicznym w gospodarce, mediach polskich i polskojęzycznych nie omija także gazet lokalnych. W Stowarzyszeniu Gazet Lokalnych sprawa jest prosta – zgodnie ze statutem, tygodniki skupione w SGL muszą mieć większościowy udział kapitału polskiego.
Wydawcy gazet lokalnych ostatnio dość często spotykają się z pytaniami, czy ich gazeta jest polska, albo czy zostali wykupieni przez niemieckiego właściciela.
– Ostatnio znajoma osoba pyta się mnie ni stąd, ni zowąd: słyszałam, że sprzedałeś gazetę Niemcom? – opowiada Ryszard Pajura, redaktor naczelny i wydawca „Obserwatora Lokalnego” z Dębicy. – To nie był żart, ona rzeczywiście od kogoś to słyszała. Nie wiadomo, skąd taka pogłoska, bo ani Niemcy, ani nikt inny nie złożył mi takiej oferty, a ja nie mam zamiaru sprzedawać gazety. Podejrzewam, że pogłoska wzięła się z medialnych doniesień, że wszystkie gazety lokalne są niemieckie, bo tak czasami piszą niektórzy, nie odróżniając dzienników regionalnych od gazet lokalnych. Ryszard Pajura przypomina, że prasa lokalna to praktycznie w 100 procentach nie tylko kapitał rodzimy, ale mały, ulokowany w lokalnych środowiskach.
– Cieszę się, że za sprawą publikacji w portalu money.pl obrazującego koncentrację obcego kapitału na polskim rynku medialnych, a także za sprawą zainteresowania mediami ze strony niektórych polityków, toczy się dyskusja o obliczu branży prasowej – mówi Alicja Molenda, prezes Rady Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, wydawca tygodnika ziemi chrzanowskiej „Przełom”. – Dysproporcje kapitałowe na polskim rynku medialnym nie są dla naszego środowiska, które reprezentuję niczym nowym. Bardzo wielu spośród 43 wydawców 73 niezależnych gazet lokalnych skupionych w SGL, w warunkach takiej właśnie konkurencji rynkowej, funkcjonuje już ponad 20 lat. Niełatwo nam było przetrwać lata nierównej walki z potencjałem finansowym i technologicznym zachodnich koncernów. Nie wszyscy wyszli z niej obroną ręką. Nasze tytuły powstawały w latach 90. budowane od zera w oparciu o entuzjazm wynikający z odzyskania wolności słowa i pasję założycieli. Przypominam o tym, bo nie wszyscy analitycy rynku medialnego znają korzenie tej części rynku prasowego. O kwestiach własnościowych na rynku medialnym przypominaliśmy przy każdej okazji. Temat zawsze jednak umierał śmiercią naturalną, bo w jakiś sposób mieścił się w granicach prawa. Od lat nikt też specjalnie nie chce wsłuchać się w nasze głosy dotyczące potężnej rynkowej konkurencji, jaką są dla nas media samorządowe, wydawanie wbrew ustawowej zasadzie subsydiarności lokalnych organów władzy wobec przedsiębiorców. To one wkraczają na rynek reklamowy, burzą też obraz niezależności mediów na poziomie lokalnym, co w wielu wypadkach uderza w niezależnych wydawców. Po prostu jesteśmy z prasą samorządową myleni. W tej sprawie nie składamy jednak broni.
Alicja Molenda podkreśla, że pomimo zewnętrznych trudności, gazety lokalne istnieją dzięki zaufaniu czytelników do polskiej prasy lokalnej, a także dzięki pilnie strzeżonej niezależności. Autorytet niezależnych gazet na rynkach lokalnych wyrażony blisko 400-tysięcznym nakładem tygodniowym oraz 14 milionami odsłon generowanych miesięcznie przez portale wydawców SGL to kapitał tych wydawnictw. Na pewno wart wzięcia pod uwagę w dyskusjach na temat rynku prasowego w Polsce.
***
Cały tekst o kapitale gazet polskich pisał niedawno portal money.pl: http://m.money.pl/wiadomosci/artykul/media-w-polsce-do-kogo-naleza-gazety-lokalne,217,0,1996761.html
(MON)