Z Tygodnikiem na Saharze

W Tunezji dzielimy się naszą wolnością. Wymieniamy się doświadczeniami z tamtejszymi dziennikarzami.

tun15_1

Nafta, w regionie Tozeur, dzień jazdy od Tunisu. Krok do Sahary. Dochodzi 9 rano, a słońce już mocno operuje. Wydaje się jakby świeciło jaśniej niż gdzie indziej. Biały betonowy budynek wśród wydm –ośrodek młodzieżowy. Kolejny dzień seminarium z tunezyjskimi dziennikarzami.Dla nas są dziennikarzami, choć sami boją się siebie tak określać. W Tunezji prawo do bycia dziennikarzem dają jedynie pełne studia dziennikarskie i dwuletni staż pracy w mediach państwowych. Wtedy dopiero można otrzymać legitymacje prasową. Już widzę miny naszych polityków, którzy chętnie widzieliby takie wymogi u nas. Nic z tego. Tunezyjczycy też mają już świadomość, że czas zmienić to prawo. 2 maja wyszli Tunisie na ulice, żeby za manifestować potrzebę takich zmian. W czasach dyktatury Ben Alego przepis ten pozwalał reglamentować dostęp do naszego zawodu. Niepokorni nie mieli szans na legitymację prasową.

Dzielimy salę na trzy redakcje. Po 5 osób.Każda grupa ma wypisać na dużych plakatach po 10 najważniejszych problemów tego rejonu. Dyskutują i potem wymiana plakatów i wyznaczenie trzech z dziesięciu przy każdym stoliku. Tych najważniejszych, tych dla mieszkańców Nafty, Tozeur najistotniejszych. Znowu dyskusja w grupach. Plakaty trafiają na ścianę. Teraz już wspólnie przygotowujemy okładkę naszej gazety. Mamy 9 tematów, z których 3mają pojawić się na okładce naszej gazety. Każdy zaznacza swój wybór. Wygrywają lekarze, którzy nie chcą pracować za symboliczne pensje, korupcja w policji i fatalny stan drogi z Tozeur do Gabes. Chętnie dorzuciłbym im temat. Śmieci. Na każdym kroku, wszędzie. Na szybko wrzucam im pomysł akcji – mobilizujemy czytelników do wspólnego zbierania śmieci. Po minach widzę, że to tylko mój problem.  Wieczorem Mona Trabelsi z Alternative Media, tunezyjska koordynatorka i partner w projekcie, będzie przekonywała nas, że na zmianę mentalności potrzeba tu porządnej edukacji w szkołach.

Potrzeba budowy niezależnych mediów jest tu bardzo silna.  Po reformie samorządowej bez wątpienia wielką rolę odegrają tu w przyszłości media lokalne. Te tradycyjne,papierowe gazety i te nowoczesne oparte, na nowych technologiach, z Twitterem i Facebookiem na czele rzecz jasna. Od czasu rewolucji, która rozpoczęła tuarabską wiosnę, nikt tu nie ma wątpliwości jaka jest siła komunikacji. Dziś w Nafcie wymieniamy się naszymi doświadczeniami. Z Polakami im bliżej, pomagają nasze doświadczenia transformacyjne po 1989 roku. Gdy Joanna Kowalska, koordynator programu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Media dla Demokracji” walczyła w Fundacji Solidarności Międzynarodowej o środki na Tunezję, ten argument musiał być mocny. Warto dodać, że pieniądze, które dzieli FSM pochodzą z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Na sali nie ma klimatyzacji, ale wysoka temperatura już nie przeszkadza. Po kilku dniach pracy można się przyzwyczaić. Pomaga fajna atmosfera grupy, jej entuzjazm. Pamiętam podobne zajęcia w Rangun w Birmie.Było jeszcze cieplej. Wszyscy na bosaka. Bez butów wydawało się, że jest odrobinę chłodniej. Tu w Nafcie, w maju nie jest jeszcze tak gorąco. Upały dopiero nadchodzą. Nad Wielkim Szottem (słonym jeziorem bez wody), obok którego leży to miasto bywa, że temperatury przekraczają 50 st w cieniu. Sahara ma swoje prawa. Bez butów w Tunezji? Nie sądzę, żeby było to tu dobrze przyjęte,zwłaszcza że skorpiony lubią tu łazić od czasu do czasu.

Dyskusja się ożywia, gdy z Januszem Ansionem,wydawcą Kuriera Słupeckiego prosimy o podanie dnia, w którym Tunezja odzyskała wolność. Nasi tunezyjscy koledzy wyraźnie mają na ten temat podzielone zdania.Dla jednych to 14 stycznia 2011, dla innych 13 tego czy nawet grudzień 2010.Wygrywa pierwsza data, bo tej nocy Ben Ali, znienawidzony dyktator Tunezji ostatecznie uciekł z kraju. Potem znowu w grupach tworzymy okładki trzech lokalnych gazet.Ale mobilizujemy wyobraźnię, gazeta ma mieć datę 14 stycznia 2021 roku.Rocznicowe wydanie –  Ten years after. Pół godziny później każda grupa prezentuje swoją pracę. Wygląda na to, że panuje umiarkowany optymizm. Nikt nie opisuje Tunezji mlekiem i miodem płynącej. Wszystkich rozbawia tekst newsowy,że oto w Gabes inżynierowie znaleźli sposób na produkcję wody z piasku.

Obok nowych  „jedynek” wieszam na ścianie Tygodnik Podhalański z 3 czerwca 1999 roku. Zdziwienie. Zamiast rocznicowych wspomnień z czerwca 89 roku na naszej okładce buzie dzieci. Z naszą  rocznicą wygrał Dzień Dziecka. Podoba im się. Już inaczej myślimy.Opisujemy nasz lokalny świat, cieszymy się z czytelnikami dniem dziecka. Dajemy każdemu smykowi kupon na hamburgera i czekoladę. Rocznica? Wspomnienia? Są,wewnątrz numeru.  Dochodzi 18-ta. Wspólna kolacja. Kuskus w dużej wazie przykryte kawałkami kurczaka i jarzyn. Bez popijania wodą pali w ustach, tak ostro przyprawiony. Jutro będziemy mówić o dziennikarstwie śledczym i etyce dziennikarskiej.  Słońce jest już nisko. Z pobliskiego minaretu dochodzi głos muezina.

Tekst i zdjęcia: Jurek Jurecki

Tagi :

Tunezja 2013

Udostępnij