Nie noszę w torebce granatów

Jak przyjechałam do Polski ludzie mówili: „u was to jest tak, że mąż chodzi z przodu, ty z tyłu i jeszcze dźwigasz ciężary”. Pomyślałam sobie: bez przesady, a co ja jestem wielbłądem? – z Miriam Mosalma, Polką, która uciekła z Syrii rozmawiamy o obyczajach, zwyczajach i różnicach kulturowych, ale także o tym, jak została przyjęta w Trzebnicy.

Zawitali do naszej redakcji w piątkowe popołudnie. Uśmiechnięta Miriam w kolorowej tunice, spodniach, japonkach na bosych stopach. Jej mąż ubrany po europejsku, urodę ma raczej hiszpańską niż arabską. Starszy synek, ze śladami dziecięcego tatuażu z gumy na ręce, ściskał w dłoniach naklejkę „dzielny pacjent”, którą znają chyba wszyscy rodzice. Młodszy, zwany Lulusiem, gaworzy z radosnym, bezzębnym uśmiechem niemowlaka. Zwyczajna rodzina, jakich w Polsce wiele. Żadnej burki czy hidżabu. Nie mieli przy sobie broni, nie próbowali wysadzić redakcji, ani nawracać nas na islam. Dlaczego więc Polacy tak bardzo obawiają się uchodźców z Syrii? Zapytaliśmy Miriam o to, jak naprawdę wygląda tamten świat.

NOWa: Jak islam postrzega kobiety?

Miriam Mosalma: – Znam obie religie, obie kultury, byłam przecież chrześcijanką. Według Koranu kobieta ma więcej praw niż mężczyzna. 100 lat temu rzeczywiście sytuacja kobiet była gorsza, uważało się np., że nie powinny pracować. Teraz dużo się zmieniło, Syryjki chodzą do szkół, studiują i pracują. Ja skończyłam pierwszy rok anglistyki. Wykształcone kobiety są doceniane. Rodziny szukają dla synów wykształconych kandydatek na żony, i na odwrót, wykształcenie przyszłego męża jest ważne w oczach rodzin dziewcząt. Szefowa fundacji Estera mówiła ostatnio, że Koran każe gwałcić chrześcijańskie kobiety. Z jakiego wersetu to wzięła? Nigdy nie była w Syrii, jak może wypowiadać się o religii, której nie zna? To, że kobiety, czy to muzułmanki, czy chrześcijanki są bite i gwałcone to jedno wielkie kłamstwo

NOWa: No właśnie, jak to jest z tymi ślubami? Mówi się u nas, że za mąż wychodzą kilkuletnie dziewczynki.

– To bzdura. Owszem, zaręczyny inicjują rodziny narzeczonych, potem jest kilka miesięcy, żeby młodzi się poznali. Jeśli się sobie spodobają to można ustalać datę ślubu, jeśli nie to każde idzie w swoją stronę.

NOWa: Podobno kobiety są sprzedawane, ich rodziny dostają pieniądze…

– Wiesz, na co to są pieniądze? Wiesz, na co idą? To jest prezent dla dziewczyny, żeby mogła sobie kupić co chce, ubrania, złoto, żeby miała na swoje zachcianki, żeby zaczęła nowe życie. To nie są pieniądze dla rodziny! Przyszły mąż musi pokazać, że będzie w stanie utrzymać dom i rodzinę bo to jego obowiązek. To mężczyzna płaci za wszystko. Żona może pracować ale nie musi. Jeśli chce się dokładać do utrzymania rodziny to się dokłada, jeśli nie, to jej pensja jest jej własnością i nikomu nic do tego.

NOWa: A obyczaje?

– Nie spotkasz na ulicy całujących się par. To kwestia szacunku dla innych. To, co robisz z mężem w domu to twoja sprawa, ale nie każdy chce to oglądać. Ludzie chodzą za rękę, siedzą razem w kawiarenkach, ale żeby się publicznie, przepraszam za wyrażenie, „obmacywali”, to nie, nie zobaczysz tego.

NOWa: Jak traktowana jest w Syrii kobieta – matka?

– Rodzice są dla Syryjczyków bardzo ważni, matka nawet bardziej niż ojciec. Za to, że cię urodziła i wychowała trzeba ją szanować. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł podnieść rękę na swoją matkę albo ją wyzywać. Syryjczycy są bardzo związani ze swoimi rodzinami. Opiekują się matką i ojcem kiedy ci są starzy. Nie słyszałam o przypadku, żeby ktoś oddał matkę do domu opieki, to w Syrii nie do pomyślenia.

NOWa: A dzieci?

– W Syrii nie ma bezstresowego wychowania. Trzeba stawiać dziecku granice, bo jeśli pozwolisz mu na wszystko to cię nie będzie słuchać i szanować. Zdarza się, że dziecko dostanie klapsa, jak w Polsce, ale absolutnie nie można mówić o powszechnym biciu. Jeśli coś takiego się zdarza to jest to uważane za patologię.

NOWa: Czy jest różnica w wychowywaniu chłopców i dziewczynek?

– Jest. Chłopcy są trzymani krócej, a dziewczynki są rozpieszczane, zwłaszcza przez ojców – czasem aż do przesady. Mój ojciec, muzułmanin, wychowywał mnie normalnie, robiłam co chciałam, nie byłam bardzo rozpieszczana, ale miałam bardzo dużo wolności.

NOWa: Kiedy dziecko przychodzi na świat…

– To cała rodzina, bliższa i dalsza, czeka w szpitalu aby zobaczyć dziecko. Kobieta przez pierwszy miesiąc jest szczególnie chroniona. Wszystkie czynności przy dziecku i domowe wykonują kobiety z rodziny – matka, siostry, ciotki,  nawet sąsiadki. Młoda mama w tym czasie odpoczywa, musi się dobrze odżywiać, choć oczywiście jeśli chce i czuje się na siłach może zajmować się dzieckiem. Jest też zwyczaj, że rodzina młodej mamy kupuje całą wyprawkę, wszystko, co jest potrzebne. Dziewczyna, która urodzi dziecko jest, jako matka, jeszcze bardziej szanowana w społeczeństwie.

NOWa: Jaką rolę w wychowaniu odgrywa ojciec?

– Przez pierwsze lata życia dzieckiem zajmuje się matka. Jest to związane również z tym, że kobiety długo karmią piersią, nawet dwa lata. Są mężczyźni, którzy lubią zajmować się dziećmi i to robią, mój mąż na przykład mi pomaga. Zazwyczaj jednak ojcowie zajmują się raczej starszymi dziećmi, to przede wszystkim wspólne gry i zabawy.

NOWa: Dlaczego przeszłaś na islam?

– Z Polski wyjechałam do Jordanii, na wakacje. Potem mieszkałam w Jemenie, gdzie mój ojciec pracował na uniwersytecie, dopiero później przeprowadziliśmy się do Syrii. Zaczęłam poznawać ludzi, kulturę, obyczaje. Podobało mi się, że rodziny trzymają się razem, że więzi rodzinne są bardzo silne, nie tak jak w Polsce. Ważne są również więzi społeczne, sąsiedzkie. Kiedy wyjeżdżałam z Polski też byłam przekonana, że kobiety islamskie są bite, poniżane i gwałcone. Zobaczyłam całkiem inny świat, dobry i przyjazny. Powiedziałam ojcu, że chcę przejść na islam, poprosił, żebym się zastanowiła, dał mi czas do namysłu. Zapytał, czy jestem tego pewna, czy ktoś mnie namówił. To była moja decyzja, nikt mnie nie namawiał, nie groził, nie przystawiał noża do szyi.

NOWa: Miriam, wygłaszasz normalnie, nie masz chustki, nosisz spodnie…

– I tak chodziłam ubrana w Syrii. Ludzie myślą, że chodziłam w czarnym worku, tymczasem Syryjki egzystują normalnie, noszą spódnice, bluzki z krótkim rękawem, malują się. W Polsce słyszę: „Ale ty jesteś dziwna, chodzisz bez chusty”. Tam nosiłam chustę, tu nie mam takiej potrzeby, to nie jest obowiązkowe. Są kraje, które mają rygor jeśli chodzi o ubranie kobiety, tak jest np. w Arabii Saudyjskiej, ale w Syrii, Egipcie, Jordanii i Libanie kobiety ubierają się normalnie.

NOWa: Przecież islam ingeruje w codzienne życie wiernych?

– Nie do końca. Myślicie, że muzułmanie się cały czas modlą, wcale tak nie jest. Są ludzie bardzo pobożni ale są i niepraktykujący, jak w Polsce. Są tacy, którzy nie chodzą do meczetu, albo chodzą rzadko. Piją alkohol, palą papierosy, chodzą na dyskoteki. To twoja sprawa co robisz. Jak przyjechałam do Polski ludzie mówili: „u was to jest tak, że mąż chodzi z przodu, ty z tyłu i jeszcze dźwigasz ciężary”. Pomyślałam sobie: bez przesady, a co ja jestem wielbłądem? W życiu tego w Syrii nie widziałam. Znam rodziny, gdzie matka i dzieci są chrześcijańskie, ojciec wyznaje islam, to normalne. Mieliśmy sąsiadów chrześcijan, wszyscy się bawili, uczyli razem, spędzaliśmy razem święta, wesela. W Syrii są biali, czarni, żółci, ateiści i buddyści. Dopóki nie weszła ISIS, nie było problemu.

NOWa:  Jak żyliście przed wojną?

– Tak jak wy w Polsce, nasze codzienne życie było normalne. Mój mąż pracował, ja trochę siedziałam w domu, trochę studiowałam, jeździliśmy na wakacje, chodziliśmy do sklepów, żyliśmy zwyczajnie. Z drugiej strony nie wolno było nigdy nic powiedzieć na temat państwa, rządu. Tego ludzie się bali. Nie wolno było nic mówić nawet prywatnie, bo ściany zawsze miały uszy. Nie wolno było posiadać broni, nawet fajerwerki były zakazane.

NOWa: Co się zmieniło po 2011 roku?

– Na początku było w miarę normalnie. Ludzie chodzili do pracy, dzieci do szkół, można było wytrzymać. Potem snajperzy byli już wszędzie, na każdym wysokim budynku, mogli strzelać kiedy chcieli. Zaczęły się naloty, ostrzały moździerzowe, ludzie się bali. Po godzinie 16 nie wolno było wychodzić z domu. Choćbyś umierał, choćbyś miał zawał, nie wolno! Ja, w zaawansowanej ciąży, o 10 w nocy skradałam się bocznymi drogami do szpitala, żeby urodzić dziecko. Szłam piechotą, ukradkiem, żeby nie trafić na stacje militarne bo mogliby mnie zastrzelić.

NOWa: Wojna toczy się od kilku lat, dlaczego dopiero teraz tak duża grupa Syryjczyków ucieka?

– Ludzie wcale nie chcieli opuszczać Syrii. Mieli nadzieję, że to się skończy. Dziś, jutro. Że skończy się szybko, jak w Tunezji, w Egipcie. Liczyli, że USA pomoże jak w Iraku, że nie zostaną sami. Ale to się nie kończy, jest coraz gorzej.

NOWa: A jedną z grup opozycyjnych są dżihadyści

– No właśnie, ludzie myślą, że my popieramy ISIS. Nieprawda! Oni zabijają nawet muzułmanów, potrafią wpaść do domu i zabić cię, jeśli oglądasz telewizor. Muzułmańskie dzieci giną ukrzyżowane, tylko dlatego, że oglądały bajki albo miały kolorowe ubrania. Oni nie są religijni, to bandy, którym chodzi tylko o władzę. Dużo wśród nich obcokrajowców, zwłaszcza Rosjan, Afgańczyków, tam praktycznie nie ma Syryjczyków! Świat islamu wyparł się ISIS, coraz więcej grup walczy z nimi.

NOWa: Przecież głoszą hasła islamu?

– Nieprawda. Koran to jedno, a jego interpretacja to drugie. Gdybyśmy patrzyli na islam tylko poprzez Koran to religia muzułmańska byłaby bardzo podobna do chrześcijańskiej. Problem w tym, że ludzie, zwłaszcza ci przy władzy, interpretują Koran jak chcą, z tego wynika fundamentalizm, wojny religijne. To też psuje wizerunek islamu na świecie. Koran mówi, że można zabić w samoobronie, żeby chronić życie swoje i swojej rodziny, ale nie wolno mordować a innym religiom należy się szacunek.

NOWa: Coraz więcej osób mówi, że uciekacie nie przed wojną tylko w poszukiwaniu lepszego życia.

– Mówicie, że terroryści idą do Polski. A my uciekamy przed śmiercią. Czy narażalibyśmy nasze dzieci na długą, niebezpieczną podróż przez Jordanię, Turcję do Grecji i Serbii tylko dla godnego życia? Ludzie w Syrii nie mogą chodzić do pracy, nie mają za co żyć. Śpią na polach, nie mają leków, prądu, ogrzewania. A idzie zima. Mój dom został zbombardowany. Spaliłam to, co mi zostało z domu, żeby móc się ogrzać. Śmierć towarzyszy tam na każdym kroku, w każdej chwili może nadlecieć samolot.

NOWa: Gdzie jest twój brat?

– Został w Syrii, nie jest bezpieczny. Próbuję mu pomóc, odnowić paszport lub załatwić papier, że jest Polakiem. Chcę go ściągnąć do Polski.

NOWa: Polacy coraz częściej mówią, że to nie kobiety i dzieci idą przez Europę, że dużo jest mężczyzn, dlaczego mężczyźni nie zostają i nie walczą?

– Nie wiemy przeciw komu mamy walczyć. Nie ma jednego wroga. Poza tym, owszem, idzie dużo mężczyzn, bo boją się, że ich dzieci nie przetrwałyby drogi. A ich rodzice? Czy myślicie, że starzy, schorowani ludzie przeszliby tak daleko? Wędrówka trwa 2- 3 miesiące! Mamy ich zostawić na pewną śmierć? Mężczyźni chcą najpierw dotrzeć do Europy, a potem ściągnąć swoje rodziny bezpieczniejszą drogą.

NOWa: Ale w Internecie pokazuje się bójki, kradzieże, burdy, wszczynane przez uchodźców.

– Pomyśl, idziesz tak daleko, już dwa miesiące. Jesteś głodna, zimno ci, chorujesz, nie masz leków, opadasz z sił. Nagle brama się zamyka. Czekasz przed granicą tydzień, dwa, policja źle cię traktuje. Powoli tracisz nadzieję, a nie masz gdzie, nie masz do czego wracać. Postawcie się w sytuacji tych ludzi. Każdy chce przetrwać, za wszelką cenę. Nie próbowalibyście wszelkimi sposobami? Co byś zrobiła, gdybyś usłyszała od policji: „Ty z dziećmi możesz wejść a twój mąż nie”? Z drugiej strony, Niemcy nie kontrolują granic, są wśród uchodźców ludzie z krajów, w których nie ma wojny, którzy rzeczywiście emigrują zarobkowo. Próbują się pod nas podszyć i niszczą nam wizerunek w oczach świata. Przeżyliście reżim polityczny, starsze pokolenie pamięta wojnę, proszę, postawcie się w naszej sytuacji.

NOWa: Jak się czujecie w Polsce?

– Bardzo dobrze. Polacy przyjęli nas z sympatią, choć zdarzyło się, że na lotnisku patrzyli na mnie jak na trędowatą. Ludzie zadają dużo pytań, np., czy jesteśmy gotowi walczyć za Polskę, jeśli taka będzie potrzeba?

NOWa: I jesteście?

– Polska to moja ojczyzna, jestem z niej dumna. Przyjęliście mnie i moją rodzinę. Tak, jesteśmy gotowi

Dominika Bielska, „Nowa Gazeta Trzebnicka”

Tekst nominowany w konkursie SGL Local Press 2015 w kategorii „wywiad i inne gatunki publicystyczne”

Tagi :

SGL Local Press

Udostępnij