lowiczanin.info – Drugiego Pawlaka nie będzie?

Tadeusz Gajda jako wspólny kandydat lewicowo-liberalnej opozycji na senatora w naszym okręgu wyborczym w ramach paktu senackiego, to pozornie powrót do dawnych lat, do czasów gdy PSL na tym terenie był potęgą. Widać w ocenie twórców paktu nadal jest, skoro tym wspólnym kandydatem jest właśnie on, niekwestionowany lider PSL na naszym terenie, a nie ktoś z PO. Czy jednak istotnie PSL ma nadal tę moc?

Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.

Pewnym jest, że jeśli wspólnym kandydatem paktu na naszym terenie miał być ktoś z Trzeciej Drogi, musiał to być PSL-owiec a nie ktoś z ugrupowania Hołowni, bo ono u nas w praktyce nie istnieje. Jednak jaka jest faktyczna siła PSL? Gdy stronnictwo pierwszy raz sięgało po władzę w odrodzonej Polsce, w roku 1993, było w stanie narzucić większemu partnerowi, jakim wtedy był SLD, swojego premiera, Waldemara Pawlaka.  Natomiast w roku 2011, gdy po raz drugi z rzędu PSL tworzyło koalicję rządową z PO, było już tylko klasyczną przystawką, znającą swoje miejsce w szeregu. Czy teraz, gdyby opozycja wybory wygrała, będzie podobnie?

Tadeusz Gajda nie odpowiada wprost, ale zdaje się przyznawać, że miejsce PSL w opozycyjnym szeregu zna i je akceptuje – bo jest realistą. Wskazuje na to, że PSL jako partia chłopska, związana ściśle z rolnikami, ale tymi, którzy produkują, wie, że jest to elektorat malejący. Twierdzi, że faktycznych producentów rolnych jest na wsi około 3-5% wszystkich zamieszkujących tereny wiejskie. – np. w Guźni, mojej wsi rodzinnej, są cztery gospodarstwa na trzydzieści parę, w Skaratkach takich rolników, którzy robią produkcję towarową, jest może 10%, nie więcej. Reszta dzierżawi tym, którzy chcą obrabiać tę ziemię. Każdy garnie się do dzierżawy, bo rozumie, że tylko przez wielkość, nie tylko przez cenę, można osiągnąć jakiś zysk, choć z tym coraz trudniej. My ludowcy, poszukujemy naszych wyborców, ale gdybyśmy celowali w tych, którzy produkują, to nasze możliwości byłyby ograniczone do tych 5%. 

– A nie celujecie w tych, którzy tylko po prostu mieszkają na wsi? – pytamy.

– Tak, staramy się, ale tutaj przebija nas, pod każdym względem PiS, dlatego, że PiS właściwie na każde żądanie odpowiada „plus”, „plus”, „plus”, dajemy, dajemy, dajemy. Moim zdaniem, a myślę, że zdaniem także i tych rolników, którzy produkują, jest to bardzo złe. Po prostu państwo, które rozdaje pieniądze za nic, jest niepoważne i nieodpowiedzialne. Płacić trzeba za pracę i tworzyć warunki do tej pracy – a nie kupować głosy wyborców.  

Nigdy nas nie doceniają

 Gdy wskazujemy na fakt, że 5% jest granicą, poniżej której partie polityczne do Sejmu się nie dostają i że być może prawdą jest, że stworzenie Trzeciej Drogi w aliansie z ugrupowaniem Szymona Hołowni jest dla PSL ostatnią deską ratunku, Tadeusz Gajda zdecydowanie taką interpretację odrzuca. Twierdzi, że PSL dałoby by sobie radę, jeżeli chodzi o przekroczenie 5% progu. – Liczę na to, chłop ciężko ma przyznać się do tego, że popełnił błąd na przykład głosując na PiS, ale jeżeli może wyrazić to w tajnych wyborach – zrobi to. Wiem, bo sam jestem chłopem. Zawsze jest tak, że PSL jest niedoszacowane przed wyborami – mówi.

Gajda jest sam rolnikiem prowadzi swoje 23 ha gospodarstwo wspólnie z synem Michałem, jednym z czwórki dzieci. Te hektary obsiewają kukurydzą. Ale mimo tak stosunkowo dużego areału uważa, że do gospodarki musi dokładać z firmy szyjącej kostiumy kąpielowe, którą po śmierci żony przejął. 

Czas na innych bokserów na ringu?

Tadeusz Gajda uważa, że obecnie, w sytuacji bardzo ostrej polaryzacji politycznej w Polsce, gdy na ringu jest dwóch głównych bokserów (lubi stosować porównania zaczerpnięte z boksu, który w młodości trenował), nie ma szans na to, by na ten ring ktoś inny wkroczył.  Sytuację tego podziału uważa jednak za karygodną. – To jest tragedia, która się rozgrywa na naszych oczach, że Polskę podzielono na dwie części. Polska jest podzielona, przez ludzi wykształconych, którzy powinni świecić przykładem i dawać coś dobrego. Podzielona przez ludzi, którzy czynią to z premedytacją, którzy wiedzą, że czynią źle. Oni to wiedzą, ale w to grają, z jednej i z drugiej strony. Grają z pełną świadomością, bo czerpią z tego wyborcze korzyści. Będą więc dalej dzielić naród, wprowadzać nienawiść. Proszę Proszę mi wierzyć, gdyby nie było Kaczyńskiego, albo by nie było Tuska, nigdy by nie doszło do tak wielkiego zwarcia – jest przekonany. 

Proszę mi wierzyć, gdyby nie było Kaczyńskiego, albo by nie było Tuska, nigdy by nie doszło do tak wielkiego zwarcia – jest przekonany. 

Ale, zauważa kandydat na senatora, nadchodzą takie czasy, gdy ludziom znudzi się oglądanie dwóch głównych bokserów…

Takie zdanie w ustach kandydata PSL jest, wydawałoby się, oczywistością. Ale Gajda ma świadomość, że jest wspólnym kandydatem centrolewicowej opozycji, stąd wyraźnie tonuje wypowiedzi, które mogłyby być odczytane jako krytyka PO. – Jestem w nieco niekomfortowej sytuacji, ponieważ jestem kandydatem z paktu senackiego pięciu partii. . Wierzę, że moi wyborcy to mądrzy ludzie i jak ja cenią sobie szczerość i wiedzą, że jest ogromna szansa na to, żeby ziemia łowicka miała swojego senatora. Nie zdarzyło się to w całej historii. Dziś jest szansa dla tego paktu senackiego – przyznaje. 

– Nie sądzi Pan jednak, że Trzeci Droga ma właśnie w ręku klucze do tego, by coś w polskiej polityce zmienić, bo gdy jej głosy wystarczą do przekroczenia bariery 231 posłów w Sejmie, będzie mogła stawiać warunki? – pytamy. – Powiedzieć: my współtworzymy rząd, ale pod warunkiem, że to będzie nasz premier, bo to będzie inny człowiek, który nie będzie wprowadzał takich złych emocji, który doprowadzi do choćby minimum  kultury do debaty politycznej?

Innymi słowy, czy jest możliwy rząd opozycji bez Tuska jako premiera – bo tylko to może nas wyprowadzić z kręgu wzajemnej nienawiści? (zakładając, że jeśli Zjednoczona Prawica przegra, odejść będzie musiał także Jarosław Kaczyński).

Gajda uchyla się od odpowiedzi na to pytanie. Wskazuje, że PSL często było „języczkiem u wagi”. Gdy zauważamy, że jednak formacją „obrotową” nigdy nie było, nie skorzystało z tej możliwości, zawsze ostatecznie wchodziło w alians czy to z lewicą czy z Platformą, przypomina, że był czas, gdy na czele stronnictwa stał Janusz Wojciechowski, obecnie komisarz rolnictwa w UE z ramienia PiS. I były już zaawansowane rozmowy w sprawie połączenia z PiS, czego Wojciechowski był orędownikiem. I Gajda nie ukrywa, że należał do tych, którzy ten pomysł storpedowali. Bo, uważa, PSL w tym związku zostałoby zanihilowane, tak jak się stało na poziomie koalicyjnym z Samoobroną czy Ligą Polskich Rodzin. 

– Czyli innymi słowy na pewno nie będziecie żądać żeby wasz człowiek był premierem? – pytam wprost. 

–  Panie redaktorze, każda partia mówi, że ma najlepszy program. Jeżeli w to wierzy, to chce ten program zrealizować – jeżeli ma dostateczną ilość szabli czyli głosów. Albo część tego programu, gdy ma ich mniej. Jeżeli dostalibyśmy propozycję, że możemy mieć premiera, bo się nieco chcą cofnąć, albo też zauważą, że bez tego nie można stworzyć rządu – to Władysław Kosiniak-Kamysz jest osobą przygotowaną żeby pełnić stanowisko premiera.

–  Nawet mówiono o prezydencie kiedyś…

Władysław Kosiniak-Kamysz jest osobą przygotowaną, żeby pełnić stanowisko premiera.

–  Mówiono i próbował. I gdyby nie wycofanie marszałek Kidawy- Błońskiej przez Platformę, choć za naszą zgodą, to byłby na drugim miejscu, na spokojnie, ale potem to poszło w inną stronę. Władysław jest osobą przygotowaną, wie co to jest kompromis, wie co to jest zgoda i przede wszystkim jest człowiekiem szczerym i prawdomównym. To dzisiaj wielka zaleta. Jesteśmy przygotowani na to żeby po prostu, jakby była propozycja, wziąć premiera. Mamy kadry, mamy ludzi.

Unia jak brukselka

Jednym z zapamiętanych powiedzeń Waldemara Pawlaka było to, że trzeba „wyciskać brukselkę”. Oznaczało ono, że jesteśmy w Unii Europejskiej po to, żeby nam to pomogło, żeby nam to coś dało. Jak w tym kontekście macierzyste stronnictwo byłego premiera odbiera dokonywane w Unii zmiany, dziejące się często metodą obchodzenia traktatów, a prowadzące w kierunku tworzenia z niej federacji? Obecny rząd, może nieudolnie, stara się jednak przeciwdziałać tym posunięciom. Deklaracje Donalda Tuska wskazują nie wprost, że on przeszkód stawiać nie będzie. – A wy przecież – nawiązuję do Pawlaka – rozumiecie o co chodzi w Unii. Unia jest po to, żeby służyła tym krajom, które w niej są, nie żeby służyła Niemcom, którzy będą przeforsowały wszystko co im jest na rękę.

– Waldemar mówiąc to, absolutnie miał rację, no może trochę był za szczery – odpowiada Tadeusz Gajda. – Pawlak jest osobą praktyczną, jest doświadczonym politykiem i tak, wtedy już wiedział. Każdy, kto przeszedł przez gospodarstwo wiejskie, w nim pracował, raz zarobił, raz stracił to jest już w jakimś stopniu przygotowany do pełnienia, no może nie najważniejszych funkcji, ale wie o co chodzi. Natomiast cała rzecz polega na tym, że do wszystkich spraw należy znaleźć pewnego rodzaju większość. Otóż trudno jest mówić o wpływie na Unię Europejską czy na Pakt Północnoatlantycki, jeżeli się nie siedzi przy stole, przy którym zapadają decyzje.

– Pieniądze z KPO dostają wszyscy, a my nie dostajemy – kontynuuje. –  Pomoc dla przedsiębiorców z budżetu państwa to nie jest to samo, bo po pierwsze jest to w kredycie, po drugie w obligacjach skarbu państwa, więc będziemy to spłacać, bo to tworzy  dług publiczny. Ja bardzo mocno w tych sprawach siedzę, ponieważ doradzam Kosiniakowi prawie cztery lata i mam dostęp do wszystkich dokumentów. Poznałem przy tej okazji Hołownię, i powiem, że jest to człowiek przygotowany, bardzo inteligentny i nade wszystko potrafią sobie zaufać, co wcale nie jest takie proste w dzisiejszych czasach. Gdzie jest dwóch, tam są trzy poglądy, a oni potrafią sobie zaufać. Na pewno, bo uczestniczyłem nie raz w poważnych i mocnych rozmowach, ale kończyło się zawsze konsensusem i zgodą.

– Dobrze, ale mi chodzi o tę politykę względem Unii Europejskiej – dopytuję: – Jeżeli będziecie mieli większość, będziecie tworzyć koalicję z Tuskiem, a on, odnoszę wrażenie, będzie dopuszczał do tego, że ta Unia będzie kształtowana na taką modłę, żeby to było dobre dla Niemiec.

– Odnosi Pan złe wrażenie – odpowiada Tadeusz Gajda. – Tusk umie przyznać się do błędów i robi to. Nie jest mniejszym patriotą jak my wszyscy, na pewno kocha Polskę.

– Nie będziemy, nawet jednego dnia, panie redaktorze, w takiej koalicji, mówię bardzo poważnie – deklaruje jednak Gajda. – Nie można drugi raz powtarzać pewnych błędów, mówię np. o emeryturach. Polskie Stronnictwo Ludowe i Kosiniak-Kamysz, który jakby legitymował to, bo przecież on był ministrem od spraw socjalnych, był przeciwny podniesieniu wieku emerytalnego. Platforma jednak to przeforsowała – i skończyło się przegraną w wyborach, przyznaje to także Platforma. Gdyby nie był wtedy wicepremierem i prezesem Janusz Piechociński, a był Pawlak, nie przeszłoby to za Boga. I tutaj ma Pan absolutnie rację. Dlatego też wiemy, że pewnych zdobyczy socjalnych, jak 500+, nie możemy i nie chcemy cofnąć, ale już 800 plus do tych, którzy pracują lub chcą podjąć pracę.

Żeby odblokować KPO trzeba jednak przywrócić – jak to określa Bruksela – niezależność sądownictwa. Co to oznacza? – Wyrzucicie tych wszystkich sędziów, którzy dostali nominację z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa? – pytam.

– Tak jak powiedziałem 500+ nikt nie ruszy…

– To jest oczywiste, bo to będzie bunt.

– Tak jest, absolutnie.

– Ale za sędziów nikt nie będzie umierał.

– Jeżeli chodzi o sędziów, to nie może być tak, że wyrzucimy nowych sędziów i wszystkie wyroki unieważnimy. To przecież byłoby koniec państwa. Jeżeli ktoś ma taki pomysł, to działa przeciwko Polsce. Ale na początek muszą być na nowo wybrani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. To nie mogą być politycy typu Piotrowicza czy pani Pawłowicz. Ale każdy sędzia, który został powołany przez prezydenta Rzeczypospolitej, musi dalej móc orzekać, tu nie ma dyskusji. Natomiast te wszystkie czapki polityczne, które utworzono, one muszą się zmienić i one będą zmienione. Ale rewolucji nie będzie, panie redaktorze, bo Polski nie stać w tej chwili na rewolucję. 

Z Biedroniem pod rękę?

Trzecia Droga jest tylko jednym z klocków potrzebnych do ułożenia budowli zwanej nową większością w Sejmie. Drugim mniejszym klockiem jest Lewica. Bardzo egzotyczna byłaby to koalicja. Pytam wspólnego, opozycyjnego kandydata na senatora, jak czułby się w koalicji z Robertem Biedroniem który demonstracyjne, w czasie kampanii wyborczej, zawarł „ślub” ze swym homoseksualnym partnerem. 

– Są przegięcia… Ale ja wychodzę z takiego założenia, że każdy człowiek jest wolny. Jako człowiek wierzący i praktykujący, naprawdę, nie jakoś tak udając, wierzę, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Jeżeli Bóg wymyślił Biedronia, ja przepraszam, skracam to, to miał w tym jakiś swój cel. Panie redaktorze, ja wiem i mnie też to denerwuje, jak ludzie obnoszą się ponad przyjęte reguły swoimi innościami. Jak z tych inności tworzą coś, co mogło by zachęcać do przechodzenia w tą inność. Jestem przeciwko czemuś takiemu, ale jeżeli człowiek czuje wewnętrznie, że kocha drugą osobę tej samej płci, to chyba nikt nie ma prawa mu tego zabronić? – zastanawia się.

– A jeżeli będzie forsowana przez Lewicę ustawa dopuszczająca związki partnerskie?

– Są ludzie, którzy uważają, że jest to dobre. Na pewno konstytucja tego nie dopuszcza, bo konstytucja mówi jasno i wyraźnie: małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Ale jeżeli ci ludzie uważają, że w takim związku czują się dobrze, powiem szczerze, to jest ich sprawa. Problem zaczyna się jeżeli chcą adoptować dzieci. Tu się zaczyna problem i to problem bardzo, bardzo poważny. I tutaj trzeba naprawdę poważnej dyskusji i odpowiedzialności – mówi. 

Wskazuję na drugi problem z natury tych fundamentalnych, cywilizacyjnych: ochrona życia. Platforma Obywatelska wykluczyła, ustami swego lidera, ze swych szeregów wszystkich, którzy mieliby zamiar głosować przeciwko dopuszczalności przerywania ciąży do 12 tygodnia. A PSL?

– U nas nigdy, w takich sprawach, nie było dyscypliny, uważano, że to jest kwestia wiary, kwestia sumienia – odpowiada Tadeusz Gajda. Ja jestem praktykującym katolikiem. Nie ma takiego prawa, które zastąpiłoby decyzję i odpowiedzialność rodziców kierujących się instynktem macierzyńskim i miłością oraz odpowiedzialnością ojca. To rodzice mają podejmować decyzje, a nie ludzie, którzy nie doświadczyli tego szczęścia bycia rodzicem. Wiem, bo to przeżywam – niestety już sam po śmierci mojej małżonki. Mamy 4 cudownych dzieci i siedmioro wnucząt. Pierwsza Dama Maria Kaczyńska, którą miałem przyjemność znać osobiście mówiła „nie psujcie tego kompromisu popartego milcząco przez Kościół, bo będzie piekło kobiet”. Wróćmy do kompromisowej ustawy, to jest to, co powinniśmy zrobić.

Niedziele ponownie handlowe?

Trzecia Droga ma wpisaną w swój program jedną propozycję, która jest potencjalnie kontrowersyjna: przywrócenie możliwości handlu w niedzielę. Duża część społeczeństwa była przeciwna likwidacji handlowych niedziel wprowadzonej przez PiS, z kolei liczna grupa pracowników handlu odetchnęła wtedy z ulgą.

Kandydat na senatora mówi, że utożsamia się z tym postulatem przywrócenia handlowych niedziel. – Absolutnie, ja jestem za tym, żeby był wolny handel. Galerie handlowe w miastach to są miejsca, gdzie ludzie wypoczywają, gdzie się spotykają. Ja nie mam nic przeciwko. Ja jestem co niedziela na mszy, mam taką potrzebę duchową. Jak nie jestem w kościele, to tak jakby niedzieli nie było. Ale to jest godzina, potem jest jeszcze dużo czasu do zagospodarowania. Uważam, że nie można ludzi zmuszać do takiego czy innego działania. Jeżeli chcą iść do galerii zrobić zakupy, niech idą.

Link do tekstu: Drugiego Pawlaka nie będzie? Nowy Łowiczanin

Tagi :

Materiały

Udostępnij