lowiczanin.info – Kandydaci Konfederacji: co myślą naprawdę? Wywrócą polityczny stolik?

Do polityki wraca, jako kandydat do Sejmu na liście Konfederacji, Ireneusz Jabłoński, burmistrz Łowicza w latach 1994-97, od tamtego czasu czynny w życiu gospodarczym i udzielający się w niezależnych think-tankach. Narzuca się pytanie: po co? Pytanie zasadne, bowiem po tym, jak w roku 2016 wyszły na jaw jego związki z wywiadem PRL, potem UOP, wydawać się mogło, że na zawsze już skazany jest na rolę eksperta.  Choć jego ambicje zawsze sięgały wyżej.  Zasadne tym bardziej, że Konfederacja ustami swych liderów twierdzi, że z nikim nie będzie wchodziła w koalicję, a jego zawsze interesowała sprawczość. Więc po co?

Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.

A obok niego na liście jest o pokolenie młodszy Piotr Malczyk, wicestarosta łowicki. I mówi tym samym językiem.

Jabłoński pytany o to przez nas  odpowiada, że nie tylko on jest przekonany, iż te wybory będą ostatnimi zdominowanymi przez duopol, który powstał po tym jak Rywin przyszedł do Michnika w 2004 roku. Miał być PO-PiS, który przekształcił się w zwarcie dwóch zwalczających się plemion udrapowanych w partie polityczne z – jak twierdzi – ogromną szkodą dla kraju i dla zdrowia psychicznego i politycznego społeczeństwa. – Dzisiaj jesteśmy tak poróżnieni i tak wrogo do siebie nastawieni, jak nigdy nie byliśmy, a te antagonizmy są kompletnie irracjonalne – uważa.

On także potwierdza deklaracje o pozostaniu Konfederacji poza jakimkolwiek układem koalicyjnym – Ja bym rekomendował nie wchodzenie do rządu dzisiaj, ponieważ musi nastąpić rekonfiguracja sceny politycznej, żebyśmy dali sobie szanse na nowe otwarcie. Dzisiaj próba wspierania i uwiarygodniania tak źle rządzących krajem, i to w obecnym systemie, nic nie da. Naprawa państwa wymaga istotnej zmiany – mówi o ewentualnej perspektywie współrządzenia z PiS.

A z opozycją? – Opozycja w zasadzie nic poważnego nie przedstawiła – ocenia. – Poza niewielkimi propozycjami, jak nie pobieranie podatków od emerytur. Bo w rzeczywistości podatki te płaci jeden minister drugiemu. A to co w „100konkretach” wygląda najbardziej sensownie zostało zapożyczone od Konfederacji, a nawet od starego UPR. 

A skoro to będą w jego ocenie ostatnie takie wybory, zdominowane przez PO i PiS, to następne będą prawdopodobnie szybciej niż wynika to z cyklu wyborczego i dlatego jego środowisko chce być na nie gotowym.  Emanacją tego środowiska jest Konfederacja, Jabłoński w swych poglądach jest stały. Do startu mieli go zachęcać osobiście i Bosak i Braun i Korwin-Mikke.

Wiek gra rolę

Na tle młodej wiekowo Konfederacji on nie jest może stary, ale na pewno wnosi element doświadczenia i wiedzy. Kończył Politechnikę Łódzką, SGH, Insart w Fontainebleu i studium zarządzania projektami strategicznymi na Wharton University w Pennsylwanii. W Polsce był jednym z twórców pozycji m.Banku, wiceprezydentem Łodzi u Hanny Zdanowskiej, obecny premier prosił go o kierowanie projektem stworzenia w Łodzi hubu końcowego dla chińskiego kolejowego „jedwabnego szlaku” – który to projekt utrącono, jak twierdzi, ze szkodą dla Polski, pod naciskiem jak określa, „naszego najważniejszego sojusznika”. Według niego, ujawnienie jego przeszłości jako szkolonego dla wywiadu pod pseudonimem Gustaw, właśnie utrąceniu tego projektu, miało służyć.

Zbyt biedni by trwonić

Na czym opiera swe przekonanie, że nadchodzi czas wielkich zmian w polityce? Uważa, że jesteśmy blisko zderzenia się ze ścianą, bo albo zbankrutują finanse publiczne albo poziom rozwoju gospodarczego przestanie być akceptowany przez społeczeństwo.

Gdy w rozmowie z nim wskazujemy, że wielu polityków podaje w wątpliwość skalę zagrożenia nadmiernym zadłużeniem, bo w wielu krajach Zachodu jest ono znacznie wyższe, Jabłoński odpowiada, że po pierwsze zadłużenie u nas ciągle rośnie, po drugie bardziej zadłużone państwa nadal wytwarzają kilka razy więcej PKB na głowę mieszkańca niż my i mają skumulowany majątek kilkadziesiąt razy większy. – My nie możemy pozwolić sobie na podobną rozrzutność jak ktoś kilkadziesiąt razy od nas bogatszy – mówi. Operowanie wysokością zadłużenia w stosunku do PKB uważa on za przejaw albo analfabetyzmu ekonomicznego albo za cyniczne oszustwo.

My nie możemy pozwolić sobie na podobną rozrzutność jak ktoś kilkadziesiąt razy od nas bogatszy. Człowiek żyjący z pracy najemnej i nawet nieźle zarabiający nie może żyć na poziomie  milionera, bo będzie bardzo krótko żył.

– We Włoszech, do których wielu Polaków jeździ nad morze lub na narty, można to zaobserwować – ilustruje. – Tam nie ma miejscowości bez fabryczki. Nie mówiąc o Niemczech. A u nas nie ma tych fabryk i fabryczek, są za to centra logistyczne i handlowe. Bo te fabryki (np. w Łowiczu ZPOW i Syntex), które były zbudowane za Gierka w ¾ zostały zlikwidowane. Daj Boże jeśli jeszcze jakiś żywioł polski je przejął. Nie powstało na ich miejsce wystarczająco dużo nowych. Więc ta narracja jest absolutnie nie do przyjęcia. My nie możemy się tak zadłużać. Człowiek żyjący z pracy najemnej i nawet nieźle zarabiający nie może żyć na poziomie  milionera, bo będzie bardzo krótko żył – mówi ze swadą.

Pewność siebie czy coś więcej?

Ta swada, umiejętność przekonywania, pewność siebie w wywodach zawsze była jego cechą charakterystyczną. Ocierał się niekiedy w niej o pychę, choć nikt nie mógł mu zarzucić braku kultury. Nie lubiący go mówili o nim, że bufon i arogant. Zawsze umiał podpierać się argumentami także z historii którą, choć inżynier i ekonomista, lubi. 

Czy jednak jest człowiekiem na dzisiejsze czasy? W rozmowie wspomina z nutą tęsknoty lata 90., gdy w polityce rozmawiało się o ideach, gdy rzeczywiście próbowano spierać się o rzeczy istotne. Dziś, gdy na swoim kanale YouTube upublicznia prelekcje o podstawach ekonomii, oglądalność ma mizerną.

– Bo nie plotkuję, nie podaję sensacji tyko mówię o sprawach ważnych, ale jednocześnie niełatwych – odpiera tę uwagę.

– Niełatwe? Przecież Pan mówi o rzeczach oczywistych, jak to, że budżet bierze się z podatków… – zauważam.

– Dla mnie i dla pana – przedsiębiorcy od trzydziestu lat jest to oczywiste. Ale 80% ludzi nie ma świadomości, że w ogóle płaci podatki, bo to się odbywa na poziomie pracodawcy – uważa. – Alę tę orkę na ugorze należy podjąć, bo te są odprowadzane przez pracodawcę; nawet VAT na rachunkach sklepowych jest niezauważany – uważa. – Alę tę orkę na ugorze należy podjąć, bo być może za jakiś czas zaowocuje. To trochę tak, jak Narodowa Demokracja w końcówce XIX wieku podjęła pracę nad zbudowaniem tożsamości narodowej wśród szerokich mas zamieszkujących ziemie polskie. I w latach 1918 – 1920 zaowocowało to.

Uważa, że nie jest showmanem, że to nie jest jego mentalność. Że skomplikowanych spraw nie da się objaśnić w 2 minuty na Tik-Toku, stąd jego wywody na YT trwają kilka do kilkunastu minut.

Twierdzi, że przez swe wykłady chce raz jeszcze wrócić do tych oczywistych prawd, bo po pierwsze wyrosły nowe pokolenia, które nie uczestniczyły w dawnych debatach, a w szkołach średnich i na uczelniach wyższych mają bardzo ograniczony program kształcenia, a po drugie, by przypomnieć, że to są obiektywne prawdy, na których powinna być oparta polityka i organizacja państwa. – Dlatego mówię raczej do młodych ludzi, bo do czynnych polityków, których zresztą wielu znam osobiście, już w ogóle nie mówię, bo to jest rozmowa przysłowiowego dziada z obrazem. Debata publiczna została u nas sprowadzona do tego, z którego plemienia politycznego  jesteś i któremu członkowi obcego plemienia jesteś gotów „poderżnąć gardło”.

Mówię raczej do młodych ludzi, bo do czynnych polityków, których zresztą wielu znam osobiście, już w ogóle nie mówię, bo to jest rozmowa przysłowiowego dziada z obrazem

Kłopoty z wolnością

Jego hasło wyborcze składa się z trzech słów: wolność, rodzina, przedsiębiorczość.

Jak rozumie tę pierwszą z triady, wolność? Przecież starsi mieszkańcy Łowicza nie zapomnieli, że we wspomnianych latach 90. z aprobatą wyrażał się o polityce azjatyckich tygrysów, takich jak Singapur, Korea Południowa, Hongkong czy Chiny – a w nich sprawowane były rządy autorytarne. Na ile więc ta wolność jest dla niego rzeczywiście ważna?

Zapytany o to mówi, że na bok trzeba odłożyć przykład Chin jako odrębny, bo jego zdaniem Chiny to nie tyle państwo, co cała cywilizacja, która teraz broni się przed westernizacją, która tam jawi się po prostu jako demoralizacja  – bo dzisiejszy Zachód i USA są jego zdaniem istotnie zdemoralizowane, co jest zresztą powodem chylenia się naszej cywilizacji ku upadkowi.

Po tym jak w niecałe 2 pokolenia Chińczycy bardzo się wzbogacili, chcą teraz uniknąć tego co degeneruje Zachód, stąd ten rygoryzm i ograniczanie praw politycznych, zresztą historycznie obcych ich kulturze. Poza tym Chińczyków jest blisko trzy razy więcej niż wszystkich Europejczyków, zatem mają problemy i wyzwanie nieznane nam. Przeciwdziałają zagrożeniem metodami właściwymi dla swojej cywilizacji – mówi.

Dużo w tym zrozumienia dla cywilizacji, którą poznał podczas pobytów w ramach prac nad chińskim hubem. Czy nie za dużo?

A mniejsze tygrysy azjatyckie? Jego zdaniem ich sukcesy pokazują, że pierwsza duża zmiana w kierunku rozwoju gospodarczego może nastąpić szybko pod warunkiem rządów autorytarnych. Kiedy nie dyskutuje się i nie dzieli wszystkiego na czworo, jak w Polsce, gdy przez to do tej pory nie wybudowano pierwszej elektrowni atomowej. Dopiero później, wraz ze wzrostem zamożności obywateli, rosną jego zdaniem możliwości zwiększania ich udziału we władzy.

– U nas skokowa zmiana poziomu uprzemysłowienia kraju za późnego Gomułki i w całej epoce Gierka mogła się dokonać dlatego, że były to rządy autorytarne – twierdzi. – W ciągu pokolenia odrobiono wtedy 150-letnie zaległości w cywilizacji technicznej. Ponad 10 mln ludzi zmieniło zawód i standard życia, a ich dzieci poszły już do szkół miejskich, powstawały technika, Politechniki i WSI, inżynierowie i technicy byli w cenie, bogaciła się wieś.

Demos: zawada czy podmiot?

Uważa, że ważne jest by, gdy już zbuduje się potencjał wytwórczy i osiągnie pewien stopień zamożności, móc przejść do mądrej demokracji. Ale mądrej. Czynne prawo wyborcze powinni mieć ci, co łożą na wspólnotę, a już na pewno na poziomie samorządu lokalnego – akcentuje. Nadanie praw politycznych  tym, którzy nie płacą żadnych podatków i ciągłe podążanie klasy politycznej za mniej wyszukanymi gustami demosu powoduje degradację całego narodu – mówi. – W naszym obszarze cywilizacyjnym – szczególnie w Europie jesteśmy przed bardzo poważną rewizją modelu społeczno-politycznego naszych państw. Jest to konieczne, jeżeli chcemy skutecznie konkurować  z Azją i nawet z Ameryką – jest przekonany. Rozbuchane programy socjalne prowadzą, w jego przekonaniu, ku przepaści.

Na ile więc on osobiście, jako kandydat do Sejmu, jest w takim razie przywiązany do idei demokracji, w której jednak to demos i jego potrzeby i jego gusta decydują?

– Jestem przywiązany do systemu republikańskiego

– Czyli?

Takiego, w którym prawa polityczne podążają za współodpowiedzialnością za wspólnotę. To taki system pozwolił cywilizacji europejskiej zdominować świat w XIX wieku.

– Ale w realu?

– Trzeba iść do Sejmu po to, by o tym głośno mówić, wywołać dyskusję i refleksję nad tym tematem. Ja będąc realistą politycznym przyjmuję reguły gry takie, jakie są. W związku z tym jako kandydat zabiegam o możliwie duże poparcie. Natomiast będę chciał w klasie politycznej i establishmencie, który wpływa na opinię społeczną, wzbudzić refleksję nad potrzebą zmiany modelu naszego państwa, która być może w perspektywie pokolenia byłaby możliwa. Jeżeli się nie rozmawia na tematy poważne, to one umykają. Spory polityczne na temat tego, czy ma być 500+ czy 800+ i czy od stycznia czy od sierpnia uważam za niepoważne.

Dodaje, że wolność rozumie klasycznie jako „wolność do” i jako coś, co wiąże się z odpowiedzialnością. To nie są puste hasła. Wolność zachowań musi się wpisać w kanon norm cywilizacyjnych.

Miara upadku

Jeśli więc nie wolność, to może rodzina, drugi element jego hasła, jest możliwym polem współpracy z obecnym rządem? Tego nie  odrzuca. Uważa, że rodzinę trzeba chronić w sensie prawnym, instytucjonalnym ale i aksjologicznym. Mówić, że rodzina jest tylko jedna, normalna. By nie było konieczności dodawania, że „tradycyjna”, bo innej nie ma.

– To jest w naszym najlepiej podjętym interesie – mówi. – Funkcjonuje u nas nadal rodzina wielopokoleniowa, a chorobą cywilizacyjną Zachodu jest samotność. Stąd chciane i niechciane eutanazje – to jest miara upadku cywilizacji. W każdej cywilizacji, od starożytności, zawsze o starych ludzi się dbało, ze względu na szacunek dla nich, za to, co nam dali – a dziś się ich „usypia”.

Trzecie pole: przedsiębiorczość:

Mogę zadać to pytanie i jako dziennikarz i jako przedsiębiorca: Czy klasa polityczna jako całość dostrzega to, że system gospodarczy w Polsce jest przeregulowany? Czy jest świadomość, że musimy wrócić do prostych form rozliczania i opodatkowania?

Jabłoński twierdzi, że tej świadomości nie ma w żadnej z głównych sił politycznych w Polsce poza właśnie Konfederacją. – Jedni i drudzy: i PiS i PO stawiają się w roli qasi namiestników okupujących własne państwo i gnębiących najbardziej aktywnych Polaków, czyli przedsiębiorców – mówi. – I rolników, bo dzisiaj nie są to chłopi tylko przedsiębiorcy rolni. Wszyscy oni są traktowani jak „owce do strzyżenia” na rzecz klienteli wyborczej partii politycznych rządzących w danej chwili.

 – Jedni i drudzy: i PiS i PO stawiają się w roli qasi namiestników okupujących własne państwo i gnębiących najbardziej aktywnych Polaków, czyli przedsiębiorców – mówi. – I rolników, bo dzisiaj nie są to chłopi tylko przedsiębiorcy rolni. Wszyscy oni są traktowani jak „owce do strzyżenia” na rzecz klienteli wyborczej partii politycznych rządzących w danej chwili.

Uważa jednak, że życie wymusi zmiany. – Politycy podejmują racjonalne decyzje dopiero wtedy, gdy wszystkie inne zawiodą, a jesteśmy już bardzo blisko tego momentu – uważa. Np. w Centrum im. A. Smitha, którego jestem ekspertem od blisko 25 lat, już w 2004r. wypracowaliśmy kompleksową zmianę systemu podatkowego przyjaznego przedsiębiorcom i ich pracownikom. Te i inne propozycje leżą na stole.

Nie być jak Duce

Pytaliśmy też Jabłońskiego o jego stosunek do Unii Europejskiej i widocznej w niej tendencji do rozszerzania kompetencji brukselskiej biurokracji i tworzenia de facto federacji. Czy Polska powinna temu przeciwdziałać? Dla niego to oczywiste, kandydat Konfederacji nie mógłby powiedzieć inaczej.

Ale czy jest w stanie realnie przeciwdziałać temu procesowi?

Jabłoński uważa, że tak, jesteśmy w stanie, pod warunkiem, że zaczniemy uprawiać roztropną politykę zagraniczną. – Roztropna polityka nie polega na tym, że premier czy prezydent jedzie zagranicę otrzeć się o wielkich tego świata, a po powrocie stroi miny jak Duce na Placu Weneckim w Rzymie, tylko prowadzi realną politykę w interesie polskiej racji stanu, a tę prowadzi się w zaciszu gabinetów, przy zielonych stolikach – mówi.

Uważa, że po to, by bronić Unii jako konfederacji państw albo Europy Ojczyzn, trzeba budować sojusze z tymi państwami i tymi siłami politycznymi, które mają tę samą optykę. Sami, jako średniej wielkości kraj na dorobku jesteśmy zbyt słabi, ale przestajemy tacy być jeśli połączymy się z krajami Południa z jednej strony i skandynawskimi z drugiej – bo one nie chcą federacji europejskiej, która będzie musiała być w naturalny sposób pod dyktando największego państwa czyli Niemiec. – W tym nie ma nic zdrożnego – podkreśla. – Z Niemcami mamy czasem wspólne, a czasem rozbieżne interesy w polityce.

Uważa zresztą, że spora szansa na to, że program tak sfederalizowanej i de facto zsocjalizowenej Unii się nie powiedzie, jest w samych Niemczech.  O tym świadczy rosnąca siła AfD. – Nawet w Niemczech zauważono, że pewne programy ideologiczne forsowane przez Brukselę są dla nich szkodliwe – mówi. – Bo poza ideologią jest jeszcze materia życia codziennego. I ona jest taka, że jak zakwestionuje się prawa fizyki, to budowla się zawali. A jak zakwestionuje się prawa ekonomii, to się zbankrutuje.

Poza ideologią jest jeszcze materia życia codziennego. I ona jest taka, że jak zakwestionuje się prawa fizyki, to budowla się zawali. A jak zakwestionuje się prawa ekonomii, to się zbankrutuje.

Implozja na horyzoncie?

Jego zdaniem widać, że w świecie skończył się Pax Americana, i że presja ze stron innych ośrodków (Chiny, Indie, kraje arabskie) doprowadzi do rewizji najbardziej absurdalnych programów politycznych wynikających z ideologii lansowanych w Europie.

Pytamy, czy nie jest odwrotnie: że właśnie dlatego, że Europie wyrośli tak wielcy konkurenci, musimy być jak jeden organizm, właśnie scentralizowani, sfederalizowani?

Odpowiada, że życie pokazuje, iż jest to błędna droga, bo Europa zdominowana przez utopijnych socjalistów czy mówiąc wprost neomarksistów, którzy chcą nam wyeliminować energię pochodzącą ze spalania wąglowodorów, wyeliminować normalne pokarmy, nakazują nam budować domy zeroemisyjne, zamiast po prostu realnie zachęcać do oszczędzania energii – że tak skonstruowana Unia Europejska się po prostu zawali, nastąpi implozja.

Pytamy czy jest tego pewien. Odpowiada, że tak. – Nie jestem pewien, czy my tego dożyjemy, bo to może nastąpić za lat 20 czy 30, ale na pewno się zawali. Proszę zauważyć: każdy utopijny projekt upadał. Właśnie z tych dwóch względów: że prawa fizyki i prawa ekonomii są obiektywne. Nie da się ich zaczarować ideologią. A czynnikiem wzmacniającym proces implozji jest presja zewnętrzna.

Ale rządy Indii czy Chin także deklarują, że one też będą chronić klimat…

– To tylko propagandowe pustosłowie mające dobrze brzmieć w uszach zachodnich ideologów – odpowiada.

Podkreśla, że niezgoda na tę głupotę ideologiczną jest nawet w jednym obszarze politycznym, np. w połowie Stanów czy w Niemczech. Sceptycy nie są dopuszczani do debaty publicznej, ale istnieją, i jest ich coraz więcej. Wydawało się, że te społeczeństwa są kompletnie spacyfikowane, a widać, że nie, co pokazują rosnące w siłę partie protestu w każdym właściwie państwie Europy.

Gdy skutki głupstw ideologicznych zaczynają oddziaływać na życie codzienne, to rodzi się ruch oporu – przekonuje.

Pocieszenie z historii?

Zauważa, że triumfalny marsz demoralizacji społecznej, jak on ją określa, zaczęty w roku 1968 (umownie) trwał 50 lat, zmiana tego też będzie rozciągnięta w czasie, ale symptomy zmiany już widać, co najmniej od 10 lat. – być może potrzeba kolejnych 20 lat, żeby z tych głupstw sią wycofać.

Gdy zauważamy, że nie widać jednak tego powrotu w świecie moralności, statusu rodziny, kandydat Konfederacji każe patrzeć szerzej, a właściwie wstecz.

 – Skąd ten sceptycyzm? – pyta. I podaje przykład z historii, gdy po rewolucji francuskiej życie religijne i oparte na wartościach na terenach przez nią ogarniętych prawie w ogóle zamarło, by kilkadziesiąt lat później nastąpił jego renesans. 

– Gdy będzie daleko posunięty dyskomfort życia codziennego, ludzie będą poszukiwali wyższych wartości, bo taka jest cecha człowieczeństwa. Być może potrwa to pokolenie lub dwa, ale na pewno wróci.  Tak już kilka razy w historii bywało. Skoro zdemoralizowano nas raptem w dwa pokolenia, to w dwa, trzy pokolenia możemy to odrobić – jest przekonany.

Niemcy. Odwieczny problem

Wracamy jednak do bieżącej polityki. AfD jako znak nadziei? Partia, która ma swoje skrzydło mocno bliskie wielkoniemieckim resentymentom?

Jabłoński twierdzi, że nie chce bagatelizować tego ryzyka. Uważa jednak, że dziś, a na pewno w perspektywie pokolenia jest ono małe, bo Niemcy stoją wobec konieczności rozwiązywania innych problemów, wewnętrznych, przez samych siebie sprokurowanych: muszą radzić sobie z asymilacją mniejszości pochodzących z innych kultur i cywilizacji. – Ale musimy ten proces monitorować. I uprawiać wobec Niemiec aktywną politykę, także gospodarczą. Bo będą naszym głównym partnerem gospodarczym – mówi.

Prawie jak zdrada stanu

Ale jak prowadzić tę realną politykę w UE? Np. zobowiązania do redukcji CO2 (Fit for 55) zostały nam w praktyce narzucone…

Jabłoński nie zgadza się z takim stawianiem sprawy. – To podpisał polski premier – stwierdza bez ogródek. – I to mówiąc, że nie podpisał! Za to jedno oszustwo w normalnie zarządzanym państwie premier powinien wylecieć i być objęty polityczną infamią do końca życia. To jest na granicy zdrady stanu. Zatem nie jest tak, że to nam narzucono. My to przyjęliśmy podpisem premiera naszego rządu, w dodatku w tym zakresie nieuczciwego.

– Mądra polityka polega na tym, że nie spieramy się o rzeczy trzeciorzędne, ale na tym, by budować sojusze i być asertywnym asertywnym w polityce zagranicznej i stawiać sprawy na ostrzu noża wtedy, gdy sytuacja tego wymaga (tak jak Węgry, Holandia, czy Francja). Np. niezgody na zamykanie polskich kopalń wtedy, kiedy Niemcy otwierają nowe (np. w Dolnej Saksonii). 

– Mądra polityka polega na tym, że nie spieramy się o rzeczy trzeciorzędne, ale na tym, by budować sojusze i być asertywnym asertywnym w polityce zagranicznej i stawiać sprawy na ostrzu noża wtedy, gdy sytuacja tego wymaga

Dlatego kandydat uważa, że jeśli chodzi o Fit for 55, to najmniejszym efektem, jaki powinniśmy byli osiągnąć, było odsunięcie tego w czasie o 10,15 czy 20 lat, by dać sobie czas na rewizję tej polityki, którą w tej dziedzinie Unia prowadzi.

– Jeżeli nie możemy tego przełamać wprost, to grajmy na czas, czekając na okienko możliwości, to jest elementarz dyplomacji – mówi. – Ale jej się nie uprawia, ponieważ obecny rząd traktuje politykę zagraniczną jako narządzie uprawiania polityki wewnętrznej, zupełnie tak, jak rządy sanacyjne przed wojną. To jest zbrodnia na racji stanu. W konsekwencji tej polityki nie mamy żadnej siły sprawczej w Unii Europejskiej. Ba, nie mamy nawet minimalnej zdolności koalicyjnej, a wcześniej mieliśmy. To jest wielka klęska polskiej polityki zagranicznej, prowadzonej w sposób bardzo nieumiejętny. Najlepszym przykładem tej nieudolności są nasze relacje z państwem ukraińskim.

Ale ponieważ jedni politycy te błędy i głupstwa popełnili, to inni politycy mogą je naprawić. Hrabia de Talleyrand (wybitny minister spraw zagranicznych Napoleona Bonaparte) mawiał: robić błędy to nic, najgorzej bisować.

– Ale PO tym bardziej nie będzie zdolna do takiego stawiania sprawy, deklaruje w praktyce podległość Brukseli – zauważamy. Na to Jabłoński wraca do stwierdzenia z początku rozmowy: trzeba dokonać przebudowy sceny politycznej. Wywrócić stolik. 

————————————————-

Młody głos: nie damy się rozegrać

Drugim kandydatem Konfederacji z naszego terenu jest Piotr Malczyk, obecny wicestarosta łowicki, który radnym został z komitetu Kukiz 15.  Jest o blisko 30 lat młodszy od Jabłońskiego, ma inne doświadczenia i perspektywę – ale jego wypowiedzi potwierdzają, że Konfederacja nie spieszy się do władzy. Czeka na wielkie zmiany.

Rozmawialiśmy z nim 19 września. Przeczytajcie skrót wybranych naszych pytań i odpowiedzi Piotra Malczyka.

* Współrządzi Pan powiatem jako koalicjant PiS. Z sukcesami, mimo bardzo trudnej kadencji. Czy to nie wskazówka, że w Sejmie może być podobnie?

Piotr Malczyk:  Rząd to inna sprawa. Nie podoba mi się rozdzielanie pieniędzy między samorządy w sposób mało czytelny. Partie przez centralne sterowanie układają życie samorządom. Dobrym ruchem byłoby zwiększenie ponownie udziału samorządów w podatkach, a zlikwidowanie Polskiego Ładu. Bo nie zawsze samorząd może dostać wsparcie na to, co naprawdę jest mu potrzebne. Taka polityka winduje też ceny. Rząd powinien wspomagać tylko strategiczne inwestycje, jak na przykład planowaną przez nas budowę zbiornika retencyjnego za zamkiem w Łowiczu.

 * Ale nie powstanie rząd jeśli nie będzie większości

Przecież mogą stworzyć rząd wspólnie PO z PiS… My idziemy do wyborów, by zmieniać państwo. Jeśli konkretne ustawy będą nam odpowiadały – poprzemy je. Ale realna zmiana może być tylko wtedy, gdy Konfederacja nie pójdzie do władzy ani z PiS ani z PO. Jeżeliby poszła, to zostanie rozegrana.

* Pana stosunek do Unii Europejskiej? 

 Gdy większość społeczeństwa w Polsce będzie przeciw naszemu członkostwu w niej, to wtedy będziemy dyskutować. W tym momencie nie jest to zasadne. Po co poruszać ten temat? Ale warto wiedzieć, że wiele w naszej gospodarce zostało przez członkostwo w UE zahamowane. Przez np. narzucane nam działania proekologiczne czy – dobrze znany przykład: konieczność wymiany eternitu na blachę – to efekt działania lobby. Niech człowiek ma wolność decyzji w takich sprawach. 

Podobnie bezpieczeństwo energetyki: zamykanie kopalń. Mamy się opierać na fotowoltaice? Przecież nie zmagazynujemy prądu! Musimy być najpierw w 100% zabezpieczeni, czy atomem czy inaczej, dopiero wtedy można myśleć o ekologicznych rozwiązaniach. Bo o to chodzi, byśmy przegrali tę batalię i potem kupowali energię za ogromne pieniądze w innych krajach. Albo wymóg, że nie wolno mieć w domu kominka, by dostać dofinasowanie na pompę ciepła…

Większość rozwiązań proekologicznych narzucanych przez Unię to jest bujda.

Dlaczego decyduje się Pan startować, z odległego przecież miejsca na liście?

Startuję po to, by wesprzeć Konfederację, aby ludzie mieli alternatywę. Jest wiele kwestii o które trzeba walczyć. Młodzi ludzie powinni wejść do Sejmu, tacy, którzy nie są skorumpowani. Tylko w taki sposób można budować silny kraj. 

Czy nastawiacie się więc, że będziecie tylko partią sprzeciwu? Czy też myślicie, że macie realne szanse na objęcie władzy, jeśli nie w tej kadencji, to w przyszłej?

– Idziemy do wyborów z taką właśnie myślą. Nie chcemy rządzić ani z PO ani z PiS, bo było tyle błędów przez nie popełnionych, że nie chcemy tej polityki popierać. Musi być zmiana, musi być oczyszczenie.  Czy my musimy teraz wygrać? Nie musimy. Konfederacja jest młodą partią. Konfederacja chce rządzić wtedy, gdy będzie miała większość. A nie być przystawką. To jest dla nas rodzaj biegu długodystansowego.

————————————–

Jabłoński o swych latach pracy na stanowisku burmistrza Łowicza:

Ireneusz Jabłoński jest zadowolony ze swych działań w okresie, gdy był burmistrzem Łowicza. Przypomina, że dokożczono wtedy rozgrzebaną modernizację oczyszczalni ścieków, przebudowano energetykę cieplną na osiedlach przechodząc na ropę, teraz gaz, wyremontowano SP 1 i SP 3, zrewitalizowano ratusz, przygotowano teren pod ulicę Starorzecze, , sprowadzono do miasta odzieżową firmę Beetex (ponad 300 miejsc pracy), zrestrukturyzowano dług kilku spółdzielni wobec miasta, zbudowano OSiR 2, wykupiono grunty pod dzisiejsze ulice Piłsudskiego i Dmowskiego, opracowano herb i symbole miasta, nawiązano kontakty międzynarodowe, które wtedy owocowały kontaktami młodzieży i całych grup.  

Podkreśla, że osiągał wtedy 26% udział inwestycji w budżecie miasta, działając w warunkach, gdy nie było jeszcze dotacji unijnych i nie biorąc kredytów (poza pożyczką na oczyszczalnię). A w ratuszu pracowało najmniej urzędników ze wszystkich miast województwa skierniewickiego.

Według niego to wtedy tworzono pewien standard zarządzania tego typu miastem, to była dopiero II kadencja odrodzonego samorządu, wiele spraw nie było jeszcze ugruntowanych, ustabilizowanych. 

Proces i uniewinnienie

W roku 1997 Ireneusz Jabłoński, w ślad za artykułami w NŁ, został oskarżony o poświadczenie nieprawdy na urzędowym dokumencie. Chodziło o pismo kierujące na staż w USA m.in. osobę, która została w nim przedstawiona jako pracownik Urzędu Miejskiego w Łowiczu, choć nim nie była.

Jabłoński został uniewinniony. Sąd uznał, że błąd popełnił  urzędnik, który powinien był wpisać, że ta osoba jest współpracownikiem, a burmistrz podpisał tą nieprawdę przez niedopatrzenie. Nadto współpracownicy także mogli być kierowani na wspomniany staż, więc złe sformułowanie nie pociągało za sobą realnych skutków.

Gustaw – kim był

Jak kandydat tłumaczy sprawę „Gustawa” – swej nieujawnionej funkcji w wywiadzie PRL, potem RP?

W czasie studiów miał liczne kontakty zagraniczne, w ich następstwie otrzymał propozycję pracy w wywiadzie cywilnym (Dep. I MSW). Z początku odmówił, przystał na kolejną rozmowę po studiach. Zdecydował się na propozycję, jak twierdzi, z dwóch względów: po pierwsze była to ciekawa i elitarna służba, niosąca za sobą ryzyko, ale ryzyka się nie był, był sprawny fizycznie i intelektualnie, dwa: uważał, że realizując tę misję wejdzie w zwarcie z interesami politycznymi naszego zachodniego sąsiada – bo widział, że niemieccy studenci tu przyjeżdżający w czasie praktyk prowadzili działalność znacznie wykraczającą poza zainteresowanie uczelnią.

Prosi by odnieść jego wybory do wyborów naszych bohaterów narodowych z czasów Królestwa Kongresowego. Drucki- Lubecki, Chłopicki, Zajączek… – byli zdrajcami? – pyta.  A generał Anders, który w 1910 roku wstąpił do rosyjskiej szkoły kadetów i jeszcze musiał się wykazać lojalnością? A Traugutt, Zagórski, Rozwadowski? Wszyscy byli oficerami obcych mocarstw. – Gdy powstał kontekst do służenia krajowi, przeszli do służenia krajowi. Ja też nie miałem żadnych dylematów co do kontynuowania tego.

Zaczął szkolenie w lutym 1989, w połowie 1989 utworzono Urząd Ochrony Państwa. Był przyjęty na szkolenie indywidualne, przygotowujące do egzaminu oficerskiego. Podkreśla, że nie był ani funkcjonariuszem ani agentem jak mu to przypisują,  był przyjęty na kurs oficerski. Dopiero po jakimś etapie nastąpiło kadrowe przyjęcie go do zarządu wywiadu, ale to było już w UOP. To była normalna procedura. Czyli był w służbach w okresie absolutnie przejściowym, nigdy nie był na listach płac SB ani nie miał legitymacji SB. – W ogóle nikt do mnie z taką propozycją nie przychodził – mówi.

A potem zamykano niektóre programy, miał do wyboru: przejścia na tzw. jawny etat albo rezygnacji ze służby. Wybrał to drugie.

Ujawnienie jego przeszłości nastąpiło – uważa – ze złamaniem prawa, jednak nie decydował się wystąpić na drogą prawną, bo uważa, że przeciw swej służbie się nie występuje, a po drugie obowiązuje go nadal, zarządzeniem szefa UOP, tajemnica państwowa. 

wal

Link do tekstu: Kandydaci Konfederacji: co myślą naprawdę? Wywrócą polityczny stolik? lowiczanin.info

Tagi :

Materiały

Udostępnij