Atak na dziennikarza z Wadowic

Marcin Płaszczyca  redaktor naczelny lokalnego portalu Wadowice24.pl został wypchnięty ze spotkania, na którym radni gminy omawiali z przedsiębiorcami projekt zagospodarowania terenów w Choczni.  Dziennikarz zamierza zgłosić sprawę do prokuratury.
Do spotkania doszło przed tygodniem. Dotyczyło ono m.in. wyłączenia z planu zagospodarowania przestrzennego gminy zakupionego przez inwestora gruntu o pow. 22 ha w Choczni.  Sprawa budzi kontrowersje wśród mieszkańców, którzy obawiają się, że mające powstać na tym terenie  markety zniszczą lokalny handel.
Protestujących mieszkańców nie wpuszczono na spotkanie. Marcin Płaszczyca redaktor naczelny portalu Wadowice24.pl został wyproszony z sali. Kiedy nie chciał jej opuścić został z niej wypchnięty przez jednego z przedsiębiorców. Mężczyzna  starał się też uniemożliwić dziennikarzowi nagrywanie spotkania i wytrącił mu z ręki sprzęt nagrywający. Sprzęt nie został uszkodzony.
Płaszczyca zamierza jednak zgłosić sprawę do prokuratury w Wadowicach. – Moja nietykalność cielesna została naruszona. Mój sprzeciw budzi też niejasna postawa urzędników gminy, którzy zgadzają się na nieformalny lobbing przedsiębiorców w radzie gminy. Spotkanie, z którego mnie wyrzucono  miało wszelkie znamiona posiedzenia rady gminy, które według prawa powinno być publiczne. Tymczasem rada gminy dyskutowała nad ważną uchwałą nie wysłuchując mieszkańców  – mówi Płaszczyca.
Film relacjonujący incydent dziennikarz zamieścił na stronie portalu Wadowice24.pl. Widać w nim jak urzędniczka prowadząca spotkanie  kilkakrotnie żąda by opuścił salę  informując go, że spotkanie nie jest publiczne.  Kiedy Płaszczyca nie chce wyjść proponuje, by zwrócił się do niej  po informacje po jego zakończeniu. Krótko po tym  atakuje go jakiś mężczyzna.
Mimo to burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski zaprzecza, by spotkanie miały charakter zamknięty.
– Spotkanie zorganizowano na prośbę radnych i urzędniczka je prowadząca czekała na decyzję przewodniczącego rady, czy ma wpuścić na salę publiczność, którą byli lokalni przedsiębiorcy. Po wyrażeniu zgody każdy zainteresowany mógł na spotkanie wejść, włącznie z panem Płaszczycą. I dodaje: – Nie widziałem żadnego ataku na pana Płaszczycę, nic nie wiem na temat wytrącenia mu z ręki sprzętu. Wiem, że wdał się w sprzeczkę z jednym z uczestników spotkania – osobą prywatną, która nie ma nic wspólnego z Urzędem.
MW

Tagi :

Aktualności

Udostępnij