Lidia Z. właścicielka biura nieruchomości z Wągrowca nagłośniła swój spór z właścicielką sąsiedniej działki w telewizji publicznej. Kiedy jednak sprawą zajął się później „Głos Wągrowiecki” uznała, że tygodnik nie miał prawa publikować jej wizerunku, bo nie jest osobą publiczną. Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał jej rację.
20 października 2015 r. Lidia Z. była bohaterką programu Express Reporterów TVP 2. Program zainteresował się jej sporem z właścicielką sąsiedniej działki, na której powstała kancelaria notarialna. Lidia Z. jest zdania, że budynek został postawiony niezgodnie z wydanymi przez starostę pozwoleniami na budowę. Zarzuca też sąsiadce nielegalne postawienie płotu, który utrudnia dotarcie do jej kamienicy straży pożarnej i karetkom pogotowia. Lidia Z. twierdzi, że mapy geodezyjne terenu zostały sfałszowane, a dotyczące go dokumenty zniknęły z sądu i starostwa. Express Reporterów przychylił się do jej stanowiska.
Osiem dni później sprawą Lidii Z. zajął się w tekście „Płot niezgody” „Głos Wągrowiecki”. Lidia Z. nie zgodziła się jednak na rozmowę z gazetą. Cezary Kucharski autor tekstu oparł się więc na dokumentach i wypowiedziach powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, starosty, burmistrza oraz właścicielki sąsiedniej działki. Na pierwszej stronie w zapowiedzi artykułu tygodnik opublikował zdjęcie bohaterki swojego tekstu z programu Expressu Reporterów, ten sam artykuł i zdjęcie zamieścił także portal Gloswagrowiecki.pl , należący do tego samego wydawcy. Lidia Z. wytoczyła Wągrowieckiej Oficynie Wydawniczej proces. Twierdziła, że publikacja jej wizerunku w gazecie naraziła ją na utratę zaufania, wiarygodności i opinii, na którą pracowała przez wiele lat w swojej pracy zawodowej. Zażądała usunięcia tekstu z portalu, przeprosin oraz 30 tys. zł zadośćuczynienia.
16 lutego br. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał, że „Głos Wągrowiecki” nie miał prawa wykorzystać wizerunku Lidii Z. Kwotę zadośćuczynienia zmniejszył jednak do 3 tys. zł.
Jerzy Mianowski prezes Wągrowieckiej Oficyny Wydawniczej i redaktor naczelny „Głosu Wągrowieckiego” nie chce pogodzić z wyrokiem i zapowiada apelację. Reprezentujący wydawnictwo adwokat Maciej Moszczeński powołuje się na wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, wedle którego „Określona grupa osób może być z góry zaliczona do grona osób powszechnie znanych w rozumieniu przepisów prawa autorskiego bądź ze względu na pełniony urząd, bądź wykonywany zawód (sportowcy, aktorzy, dziennikarze), szczególnie jeśli osoba go wykonująca zdobędzie popularność. W szczególnych przypadkach w orbicie społecznych zainteresowań może znaleźć się tzw. zwykły człowiek jeśli będzie sprawcą określonego zdarzenia a jego działania zostaną odpowiednio nagłośnione”.
Jerzy Mianowski podkreśla, że Lidia Z. sama zabiegała o swoją popularność. – Artykuł w „Głosie Wągrowieckim” pt. „Płot niezgody” powstał dopiero po ukazaniu się w TV programu, którym to tematem zainteresowała telewizję powódka. Nie mieliśmy pojęcia o konflikcie i płocie dzielącym panią notariusz i powódkę. Dopiero po tym programie TV, gdy fama poszła w miasto, zainteresowaliśmy się tym tematem , czyli „płotem niezgody”. Ewidentnie program TV wywołał negatywne powszechne opinie o powódce, która w ten sposób wystawiła się na publiczne pośmiewisko. „Głos Wągrowiecki” wydawany był wówczas w nakładzie 4 500 egz., tymczasem oglądalność wspomnianego programu TV była wielokrotnie większa, miała pewnie nawet kilka mln odbiorców. Gdyby nie nieciekawe komentarze na temat powódki po emisji programu, to niewątpliwie tego tematu gazeta by nie zauważyła.
Adwokat Jerzy Naumann komentuje: – Racja jest po stronie gazety. Powódka zdecydowała się wziąć udział w programie telewizyjnym, więc tym samym zgodziła się na upublicznienie swojego wizerunku. Gazeta zamieściła kadr z tej emisji. To klasyczny przykład cytatu z programu dopuszczalny przez prawo. Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu wygląda na unik. Nie dajmy się zwariować, to polowanie na roszczenia.
(WK)