Rak boli po staremu

Piotr Robakowski z Jarocina cierpi na nowotwór. Założono mu „Zieloną Kartę”, ale jego droga do wyzdrowienia wcale nie jest krótsza – mimo że takie były założenia pakietu onkologicznego wprowadzonego od stycznia.

Z prośbą o interwencję w sprawie chorego zwróciła się do nas 4 lutego jego żona, Małgorzata. Mąż ma kartę zieloną wydaną przez lekarza rodzinnego i żaden specjalista nie chce go przyjąć, bo nie ma pana, żeby ją zamknąć. Powinien go leczyć urolog. Od rana wydzwaniam do lekarza rodzinnego. Ten mnie skierował do NFZ i od godziny 8.00 czekam na telefon od nich i nic. Mąż cierpi bez żadnej pomocy. Pomóżcie” – napisała zrozpaczona kobieta.

 Cały czas go boli

Kiedy skontaktowaliśmy się z nią, opowiedziała dokładniej, jaka jest sytuacja. – Mąż ma nowotwór pęcherza moczowego. Otrzymał „Zieloną Kartę” od lekarza rodzinnego. Był w Poznaniu, wzięli mu tam wycinek. Teraz nie ma pana, żeby mu zamknąć tę „Zieloną Kartę”, żeby męża przyjął specjalista, urolog. Rodzinny mówi, że nie może zamknąć tej karty, w Poznaniu też mówią, że nie mogą. Dzisiaj dzwoniłam do NFZ i od ósmej rano czekam na telefon. Żadnej odpowiedzi. Mąż jest bez leków, bez jakiejkolwiek pomocy. Tylko czekać na śmierć, tak jest z naszą służbą zdrowia. Nie wiem, co robić – mówiła Małgorzata Robakowska. – Mąż cały czas zwija się z bólu. Boli go pęcherz i kręgosłup. Najpierw sami próbowali szukać pomocy. – Lekarz rodzinny powiedział mężowi, że już dawno powinien być na lampach, a on jeszcze nawet do urologa się nie dostał. Poszedł, ale urolog odesłał go z kwitkiem, przez tę kartę – dodała. Piotr Robakowski przebywał w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu od 10 do 14 stycznia. Leżał i był leczony na urologii. W trakcie pobytu miał pobrany wycinek do badania histopatologicznego. – Powiedzieli, że szpital już swoje zrobił, a dalsze leczenie u specjalisty, a tam nie możemy się dostać – żaliła się Małgorzata Robakowska. Po wypisaniu męża ze szpitala okazało się, że badanie potwierdziło chorobę nowotworową. Od tego czasu nikt nie zajmuje się pacjentem.

 Szpital oficjalnie milczy

 Zwracamy się do szpitala im. Strusia przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu z zapytaniem, dlaczego pacjent ma zablokowaną „Zieloną Kartę”, a w ten sposób zablokowaną możliwość dalszego leczenia. Rzecznik szpitala, Stanisław Rusek obiecuje wyjaśnić sprawę. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste, jakby się wydawało. Praktycznie codziennie kontaktujemy się z rzecznikiem. Na oficjalną odpowiedź czekamy do 20 lutego.

Takie same zapytania kierujemy również do oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Poznaniu. Pisma wysyłamy także do Ministerstwa Zdrowia, do Rzecznika Praw Pacjenta, do Kancelarii Prezydenta RP oraz Kancelarii Premiera.
Tymczasem nieoficjalnie docierają do nas informacje, że sprawa „rozbija się” o kwestie finansowe. Szpital – nie wiadomo, z jakich przyczyn wypisał pacjenta, natomiast teraz ma problem z ponownym jego przyjęciem, ponieważ – prawdopodobnie – obawia się o to, jak jego ponowny pobyt zostanie rozliczony przez NFZ.

Dalsze kroki należą do specjalistów i szpitala    

Czekając na reakcję szpitala, NFZ i wymienionych wyżej instytucji, o pomoc w wyjaśnieniu sprawy prosimy również przychodnię „Jar-Medic” – Piotr Robakowski jest tu zapisany do lekarza rodzinnego. „Pan Robakowski miał wystawioną kartę DiLO (kartę Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego) przez swojego lekarza rodzinnego – Władysława Rejka, ponieważ istniało podejrzenie choroby nowotworowej. W takiej sytuacji karta DiLO jest skierowaniem do specjalisty, który powinien przeprowadzić diagnostykę wstępną (w celu potwierdzenia lub wykluczenia choroby nowotworowej), a także diagnostykę pogłębioną, w przypadku potwierdzenia nowotworu złośliwego. W tej sytuacji rola i możliwości lekarza rodzinnego się kończą, wystawił kartę DiLO, czyli dał pacjentowi skierowanie na dalszą diagnostykę i leczenie, a karta DiLO uprawnia pacjenta do otrzymania tych świadczeń w jak najkrótszym czasie (oczekiwanie maksymalnie 2 tygodnie na pierwszą wizytę u specjalisty, do którego pacjent został skierowany)” – informuje nas „Jar-Medic”. Przychodnia wyjaśnia, że pacjent po zakończonym leczeniu onkologicznym wraca pod opiekę lekarza rodzinnego wraz z dokumentacją. „Na wcześniejsze etapy leczenia onkologicznego (poza wystawieniem karty DiLO) lekarz rodzinny nie ma wpływu. Wszystkie niejasności związane z tą sprawą powinny być wyjaśniane przez NFZ, jako jednostkę podpisującą umowy ze świadczeniodawcami, finansującą lub refundującą wykonane świadczenia i nadzorującą świadczeniodawców. Przychodnia „Jar- Medic” wykonała swoje zadanie. Dalsze kroki muszą być podjęte przez specjalistów i szpital” – czytamy w odpowiedzi.

Rzecznik NFZ – dwie  możliwości

12 lutego Małgorzata Lipko, p.o. rzecznika prasowego Wielkopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia informuje nas, że „istnieją dwie możliwości rozwiązania przedstawionego problemu, w zależności od stanu zdrowia pacjenta”. „Jeżeli stan zdrowia pacjenta pozwala, wówczas pacjent z wystawioną kartą DiLO i wynikiem badania histopatologicznego winien zgłosić się do poradni urologicznej realizującej świadczenia w zakresie diagnostyki onkologicznej, gdzie lekarz na podstawie przedstawionego wyniku badania histopatologicznego winien zamknąć etap wstępnej diagnostyki onkologicznej, potwierdzając wystąpienie nowotworu złośliwego. Następnie w przypadku dalszej diagnostyki  winien być pokierowany do etapu pogłębionej diagnostyki onkologicznej, w celu oceny zaawansowania stanu chorobowego. Po zamknięciu etapu diagnostycznego pacjent powinien trafić do szpitala, w którym rozpocznie się etap leczenia (ustalony przez konsylium). Natomiast jeżeli stan zdrowia pacjenta wymaga podjęcia natychmiastowej diagnostyki i leczenia w warunkach szpitalnych, wówczas pacjent, niezależnie od posiadania karty DiLO winien być przyjęty wyłącznie do leczenia szpitalnego. Pacjentowi takiemu winne być udzielone wszelkie niezbędne świadczenia medyczne.”

 To nie powinno stanowić problemu

17 lutego o skutkach swojej interwencji informuje nas Biuro Rzecznika Praw Pacjenta. „Z uzyskanych informacji wynika, że procedury postępowania w procesie leczenia onkologicznego nakazują zamknięcie karty na etapie leczenia szpitalnego (po wykonanym zabiegu operacyjnym) dopiero w momencie, gdy na podstawie wykonanego badania histopatologicznego nastąpi potwierdzenie braku komórek nowotworowych u pacjenta. W chwili wypisu Pana Piotra ze szpitala, wynik ten nie był jeszcze znany. Ponadto zamknięcie karty DiLO jest możliwe tylko w chwili, gdy pacjent przebywa w oddziale szpitalnym” – napisała Krystyna Barbara Kozłowska, Rzecznik Praw Pacjenta. Przekazuje ponadto, że podjęła także działania wyjaśniające tę sprawę z oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia w Poznaniu. „Otrzymałam potwierdzenie, że pacjent został zaproszony do oddziału szpitala celem wznowienia leczenia. Po dokonaniu ostatecznej oceny skutków terapii powinien zostać wypisany ze szpitala, a wraz z wypisem na tym etapie leczenia powinno nastąpić zamknięcie karty DiLO. Po wypisaniu przejęcie pacjenta przez poradnię urologiczną nie powinno stanowić już problemów” – dodała rzecznik.

18 lutego informujemy RPP o tym, że Piotr Robakowski nadal nie ma szansy dostania się do szpitala, ponieważ… nie ma skierowania od urologa. O tym, że takowe jest potrzebne, szpital przy ul. Szwajcarskiej poinformował pacjenta telefonicznie przed 14 lutego. – Powiedzieli nam, że mamy w ciągu dwóch tygodni przesłać skierowanie. Od urologa. Mąż poszedł do specjalisty, ale ten mu odmówił – opowiada Małgorzata Robakowska. Udaje nam się dowiedzieć, że urolog – przebywający aktualnie na urlopie – nie wystawił skierowania do szpitala, bo nie mógł zweryfikować, czy dalsze leczenie jest konieczne, ze względu na brak wskazań do leczenia szpitalnego – brak pisemnego zalecenia ze szpitala, w którym wykonano zabieg, brak takiej adnotacji w wypisie ze szpitala.

Szpital powinien przeprosić pacjenta

Informację o tym, co się dzieje, a właściwie, co się nie dzieje, przekazujemy ponownie do oddziału NFZ i Rzecznika Praw Pacjenta. Rzecznik NFZ w Poznaniu informuje, że szpital zapewnił fundusz, iż sprawa jest „załatwiona”. Przekazujemy aktualne informacje. W błąd wydaje się być wprowadzony również RPP. – Według naszej wiedzy i korespondencji, którą posiadamy – i z NFZ, i ze szpitala, wiemy, że sprawa jest uporządkowana. Dyrektor Gruszka zapewnia, że pacjent jest już zaproszony do leczenia, wszystko jest uregulowane – mówi zaskoczony Marek Cytacki z biura Rzecznika Praw Pacjenta. Ponownie kontaktuje się z NFZ i ze szpitalem. –  Napisałem w mailu, jaki powinien być sposób załatwienia sprawy – szpital powinien wysłać karetkę, przewieźć pacjenta do szpitala, zapewnić leczenie – stwierdza zbulwersowany Marek Cytacki. – To jest niemoralne, nieetyczne, żeby zadzwonić do pacjenta i powiedzieć: – niech pan znowu gdzieś tam idzie. Traktują pacjenta jak pendrive – niech pan idzie  do lekarza i powie… Szpital powinien przeprosić pacjenta i wznowić leczenie. Zamiast naprawić błąd, oni komplikują sytuację.

19 lutego rzeczniczka NFZ w Poznaniu informuje nas telefonicznie, że na początku marca szpital przy ul. Szwajcarskiej przyjmie Piotra Robakowskiego. Sam pacjent nic o tym nie wie, nawet następnego dnia. Po kolejnej interwencji rzecznik szpitala informuje nas, że Piotr Robakowski zostanie przyjęty w możliwie szybkim terminie.

_______________________________ 

„Krótka” ścieżka pacjenta z „Zieloną Kartą”

4 lutego

Żona pacjenta prosi nas o pomoc. Dzwonimy do szpitala, pytamy, dlaczego „Zielona Karta” jest zablokowana. Zapytanie w tej sprawie kierujemy do rzecznika NFZ w Poznaniu.

12 lutego

Kierujemy oficjalne zapytanie do szpitala. Prośbę o interwencję wysyłamy do wyższych instancji.

16 lutego

Piotr Robakowski prosi urologa o skierowanie do szpitala (szpital poinformował go, że ma je dosłać). Urolog odmawia.

18 lutego

Rzecznik Praw Pacjenta zostaje przez nas poinformowany, że pacjent nadal przebywa w domu. Informujemy o tym również rzecznika NFZ w Poznaniu.

Praktycznie codziennie kontaktujemy się z rzecznikiem szpitala.

19 lutego

Rzecznik NFZ w Poznaniu informuje, że szpital zapewnił fundusz, iż sprawa jest „załatwiona”. Przekazujemy aktualne – przeciwne – informacje.

Pod koniec dnia rzecznik NFZ w Poznaniu informuje nas telefonicznie, że Piotr Robakowski zostanie przyjęty do szpitala przy ul. Szwajcarskiej na początku marca.

20 lutego

Otrzymujemy odpowiedź z Ministerstwa Zdrowia. Biuro Prasy i Promocji twierdzi

– powołując się na informacje z NFZ w Poznaniu – że pacjent ma wyznaczony termin przyjęcia do szpitala.

Sam pacjent nic o tym nie wie.

Po kolejnej interwencji rzecznik szpitala informuje nas, że Piotr Robakowski zostanie przyjęty w możliwie szybkim terminie.

Stanowisko szpitala przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu

Pan Piotr Robakowski mógłby być zakwalifikowany do leczenia w ramach pakietu onkologicznego jedynie w sytuacji, gdyby dysponował uprawniającymi go do tego wynikami badań histopatologicznych.

Szpital dochował należytej staranności i rzetelności we wszelkich aspektach udzielenia pomocy medycznej i opieki nad chorym. Zarówno jeśli chodzi o procedury medyczne, jak i respektowanie obowiązujących przepisów prawnych.

Zważywszy jednak na okoliczność, iż w świetle – najdelikatniej rzecz ujmując: „niedoskonałych” uregulowań prawa – pan Piotr Robakowski znalazł się w sytuacji bez wyjścia, szpital wychodząc z założenia, iż dobro chorego jest najwyższym prawem i kierując się zasadą humanitaryzmu postanowił udzielić mu pomocy. Po uzyskaniu niezbędnego skierowania zostanie on ponownie hospitalizowany, co tym razem umożliwi mu wreszcie wdrożenie procedury Zielonej Karty.

Szkoda tylko, że to szpital musi naprawiać „brak roztropności” urzędników Ministerstwa Zdrowia, którego skutki ponosi zawsze pacjent.

________________________________________________

Autorką tekstu jest ANNA KOPRAS-FIJOŁEK, Gazeta Jarocińska

Tekst był nominowany w konkursie SGL Local Press 2015 w kategorii „dziennikarstwo śledcze i interwencyjne”.

Tagi :

SGL Local Press

Udostępnij