Krowa i siłownia w poniemieckich bunkrach

Majdańskie lasy i podwórka usiane są wieloma bunkrami. Jeszcze do niedawna mieszkańcy gminy trzymali w nich żywność. Jeden z nich posłużył nawet jako dom mieszkalny. W kolejnym zaś była obora. – Po jakimś czasie krowa bardzo sprawnie pokonywała schodki do bunkra i nie stanowiło to dla niej najmniejszego problemu – opisuje zastosowanie jednego ze schronów Marian Ziółkowski.

 W Majdanie Królewskim, Komorowie i Hucie Komorowskiej jest wiele pozostałości po II wojnie światowej. Największymi z nich są żelbetonowe schrony obserwacyjne, które powszechnie nazywane są bunkrami. Jednych odstraszają, gdyż przypominają historię, która do dziś w mieszkańcach budzi wiele skrajnych emocji. Innych przyciągają. Prowokują do poznania i opowiedzenia o trudnych czasach wojny.

Rękami Polaków
Bunkry przypominają o burzliwej historii tego terenu. Na początku lat 40. (1940-1944) funkcjonował tu poligon. Niemcy wykorzystywali go do ćwiczenia swoich żołnierzy i testowania broni. – Bunkry, a właściwie schrony obserwacyjne (Artillerie Beobachtungsstand), budowane były od 1942 roku przez Niemców dla celów szkoleniowych. Warto dodać, że budowano je rękami polskich robotników, którzy zatrudnieni byli w niemieckich i polskich firmach wykonujących prace na rzecz Wehrmachtu. Schrony znajdowały się na terenie poszczególnych pasów ćwiczeń (niem. Schießbahn), które odgrywały wielofunkcyjną rolę w trakcie prowadzenia tutaj szkoleń – tłumaczy Tomasz Sudoł, historyk z Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie i badacz istniejącego tu w czasach wojny poligonu.

Ruchome tarcze
Schrony, czyli tzw. bunkry dla żołnierzy były punktami obserwacyjnymi podczas prowadzonych ćwiczeń wojskowych. – Zadaniem żołnierzy znajdujących się w schronach bojowych było sygnalizowanie celnych trafień jednostkom biorącym udział w ćwiczeniach. Służyły do tego specjalne maszty ustawione na szczytach schronów – wyjaśnia Tomasz Sudoł. Historyk tłumaczy również inną rolę żołnierzy obsługujących schrony. Oprócz informowania o celnych strzałach, osoby w tzw. bunkrach za pomocą linek obsługiwały również specjalne tarcze, do których kompani oddawali strzały. – W niektórych schronach ustawione były specjalne maszyny sterujące ruchomymi tarczami. Gdzieniegdzie zachowały się betonowe podstawy pod te maszyny i charakterystyczny system otworów znajdujący się pod szczeliną obserwacyjną, przez który prowadzone były linki ciągnące ruchome tarcze – mówi Tomasz Sudoł.

Legenda z PRL
Nasz rozmówca, który od kilku lat zajmuje się odkrywaniem historii gminy Majdan Królewski, żałuje, że przeglądając archiwa nie spotkał się z fotografiami, które pomogłyby w bliższym poznaniu tych budowali. – Na tym terenie szkoliły się głównie jednostki piechoty, artylerii (między innymi artyleria szturmowa). Nie natrafiłem jednak dotąd w archiwach lub zbiorach prywatnych na jakiekolwiek zdjęcia z lat wojny przedstawiające te schrony obserwacyjne. Warto dodać w tym miejscu, że wielu mieszkańców Huty Komorowskiej uważa do dzisiaj, że były to obiekty budowane na wypadek odparcia ofensywy sowieckiej, co oczywiście jest nieprawdą. Nieprawdą jest również to, że były wykorzystywane przez 6. armię generała von Paulusa, która rzekomo miała się tu szkolić przed atakiem na Stalingrad. To jest wyłącznie legenda ukuta w okresie PRL – dodaje Tomasz Sudoł.

Drewno i kłusownik
Schrony dla Niemców na potrzeby szkoleniowe powstały w wielu miejscach. Budowano je na obszarze, który wcześniej został wysiedlony. Mieszkańcy między innymi Huty Komorowskiej czy Komorowa musieli na własną rękę szukać schronienia w nieobjętych wysiedleniem wsiach. Z czasem zaczęto wracać i zagospodarowywać „pamiątki po Niemcach”. – Jeszcze w czasie walko niemiecko-sowieckich  na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. były używane przez miejscową ludność jako prowizoryczne schronienia. Tuż po wojnie były i przypadki, że krótko mieszkali w nich ludzie (w związku z wysiedleniem Huty Komorowskiej w czasie wojny wiele domów było zniszczonych). Dziś zostały zaadaptowane w przeróżny sposób: są to składy na drewno, prowizoryczne komórki. Spotkałem się z tym również, że były wykorzystywane jako stanowiska dla kłusowników. Często są to obiekty, do których wyrzucane były odpady z remontów budowlanych bądź śmieci – wylicza historyk.

Dom i obora
Inne przykłady wykorzystania bunkrów podają kolejni pasjonacie i zbieracze okruchów przeszłości. – Ktoś tam mówił, że są bunkry i postanowiliśmy dokładnie zbadać ten historyczny temat. Padł pomysł, by odwiedzić te miejsca. Słyszałem wiele opowieści odnośnie tych schronów. Ludzie po wojnie różnie wykorzystywali te budowle. Najciekawszy przykład zagospodarowania bunkra można zobaczyć w Ociece ( w gminie Ostrów istniał poligon SS Heidelager (przyp. red.). Tam jeden z mieszkańców postawił na nim dom. Zapytałem go o powód takiego zagospodarowania. Powiedział mi, że nie chciał, żeby szpecił mu działkę. Dziś wykorzystuje go jako piwnicę, w której trzyma różne przetwory – mówi Marian Ziółkowski, mieszkaniec Majdanu Królewskiego. – Jeśli chodzi o nasz teren, to w Komorowie w jednym ze schronów mieszkała rodzina, która straciła podczas wojny dom. W kolejnym bunkrze w tejże miejscowości chłopcy mają siłownię. W następnym mieszkaniec gminy Majdan Królewski trzyma zgrabione liście, które chyba leżą już tak ze 30 lat. Przypominam sobie, że w jednym schronie była również obora. Po jakimś czasie krowa bardzo sprytnie pokonywała schodki do bunkra i nie stanowiło to dla niej najmniejszego problemu. Inne budowle posłużyły zaś ludziom jako magazyny do przetrzymywania różnych sprzętów rolniczych, maszyn czy innych przedmiotów. W Komorowie za młynem mieszkaniec przez wiele lat w schronie trzymał, np. węgiel – wylicza Marian Ziółkowski, pasjonat historii, który wspólnie ze znajomym odwiedził wszystkie bunkry w gminie Majdan Królewski.

Chłód betonu
Nasz rozmówca pasją do odkrywania historii bunkrów zaraził Piotra Szaro, który wcześniej zupełnie nie interesował się takimi pozostałościami po wojnie. – Do momentu poznania pana Mariana Ziółkowskiego świat obiektów poligonowych był dla mnie mało interesujący i przez to zawsze pozostawał w głębokim cieniu niemieckich obozów zagłady, którymi interesowałem się już od czasów dzieciństwa – tłumaczy Piotr Szaro z Nowej Dęby. _ Konfrontacja z pierwszymi żelbetonowymi jednostkami spowodowała, że pewnego jesiennego popołudnia ich oblicze nabrało dla mnie zupełnie innego znaczenia. Z niemieckich i „przewidywalnych” przerodziły się w mało zrozumiałe, wręcz tajemnicze obiekty – opisuje początki chodzenia po bunkrach Piotr Szaro. – Chłód betonu i stali zaczął coraz bardziej przyciągać. Kolejne obiekty, które wydarte zostały przez nas z mroku historii dawały coraz większą satysfakcję – dodaje mieszkaniec Nowej Dęby.

Po drodze, podczas poszukiwań, gdzieś w majdańskich lasach i polach dwóch przyjaciół zadawało sobie pytanie o celowość zajmowania się tematyką bunkrów.  – Nieraz brnąc po pas w wysokich trawach czy grzęznąć po kostki w błocie, w upale i deszczu zadawaliśmy sobie pytanie: komu to potrzebne? Ale krótka przerwa w poszukiwaniach zacierała w pamięci wszelkie niedogodności. I tak godziny spędzone na poszukiwaniach zmieniały się w dni, a dni w tygodnie. Do naszej stałej, dwuosobowej grupy co jakiś czas dołączali kolejni eksploratorzy. Jedni przychodzili, inni odchodzili, nieraz i po jednym dniu wspólnych poszukiwań – opisuje słomiany zapał innych poszukiwaczy Piotr Szaro.

Odkryli wszystko
Duet, który penetrował lasy i podwórka w poszukiwaniu schronów może pochwalić się szczególnym osiągnięciem, – Miejscowi ludzie dość często wspierali nas swoją wiedzą i pomocą w odnajdywaniu kolejnych schronów. Dzięki nim zapełniliśmy wiele stron kart notesu bardziej lub mniej ważnymi informacjami, a niekiedy też wspomnieniami. To wszystko spowodowało, że udało nam się zinwentaryzować wszystkie obiekty ćwiczebne. Satysfakcja tym większa, że chyba jako jedynym udało się nam tego dokonać – dodaje z dumą Piotr Szaro.

Marian Ziółkowski i Piotr Szaro odwiedzili, sfotografowali i opisali wszystkie bunkry. Poszukiwaczom historii za punkt wyjścia do badań posłużył pierwszy, kompletny wykaz schronów obserwacyjnych podany w książce Tomasza Sudoła „ Poligon Wehrmachtu „Południe” 1940-1944”. Według  pasjonatów na terenie Majdanu Królewskiego, Huty Komorowskiej i Komorwa znajduje się ich dwadzieścia, a w oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów wsi Przyłęk, w gminie Niwiska, wśród łąk i pól uprawnych doszukać się możemy dwudziestego pierwszego. – Schrony różnią się wielkością i rozwiązaniem architektonicznym. Zdecydowanie do najciekawszych można zaliczyć dwie jednostki zlokalizowane w Hucie Komorowskiej, nieopodal asfaltowej drogi wylotowej w kierunku Komorowa. Ciekawostką tego obiektu jest kanał o wymiarach 20 cm na 80 cm biegnący w bocznej ścianie, zakończony od wewnątrz oknem  wymiarach 80 cm na 90 cm – opisuje jeden z ciekawszych schronów Piotr Szaro.

Niemi świadkowie
Piotr Szaro, pasjonat historii, który odwiedził o opisał wszystkie bunkry w gminie Majdan Królewski ma jedno marzenie. – Żelbetonowe instalacje do dnia dzisiejszego zachowały się w dobrym stanie. Obiekty znajdujące się na terenie prywatnym, które dość często posiadają wyposażenie wewnętrzne takie jak drzwi stalowe, zasuwa szczeliny obserwacyjnej itp. Zagospodarowane zostały na różne sposoby. W większości przypadków pełnią rolę budynków gospodarczych, chodź można doszukać się ciekawszych pomysłów na ich wykorzystanie np. siłownia z ogrzewaniem czy spiżarnia, która stanowi część budynku mieszkalnego. W Innym przypadku w latach powojennych schron pełnił rolę domu, a następnie obory. Jednostki, którym lokalizacja przypadła na tereny leśne, są trudne do odnalezienia. Pozbawione zostały również metalowych elementów. Tych los nie oszczędził. W przeważającej większości służą jako żelbetonowe kontenery na dzikie wysypiska śmieci. Moim pragnieniem jest, aby „ci niemi świadkowie wojennych wydarzeń”, rozgrywających się na terenie poligonu „Południe”  stały się istotnym punktem przy projektowaniu kolejnych tras turystycznych, być może doczekam tej chwili, kiedy zostanie nadany im status obiektów zabytkowych. – mówi Piotr Szaro zajmujący się badaniem schronów.

Dom na bunkrze
Mieszkańcy gminy Majdan Królewski opowiadając o bunkrach wielokrotnie wspominali o „najlepszym i najciekawszym sposobie zagospodarowania” schronu. Za przykład podawali osobę, która „gdzieś w Polsce” na bunkrze wybudowała dom. Postanowiliśmy odszukać ten bunkier. Słynny dom znajduje się na Podkarpaciu w Ociece, w gminie Ostrów. Schron idealnie został wkomponowany w budynek i o jego istnieniu mówi jedynie szczelina, która wykorzystywana była do obserwacji. Właścicielami niezwykłego domu są Danuta i Andrzej Prasowie. Mieszkańcy Ocieki tłumaczą, że działkę, na której znajduje się bunkier, kupili ze względu na położenie terenu. Istnienie schronu nie miało wpływu na podjęcie decyzji. Pierwotnie małżeństwo zakładało, że na zakupionej działce powstanie jedynie jakaś altana, którą odwiedzaliby podczas weekendów. – Zaczęliśmy inwestować, planować i z biegiem czasu zrodził się pomysł, żeby wybudować na bunkrze dom. Nie ukrywam, że w pewnym momencie stał się on pewnego rodzaju przeszkodą, którą trzeba było wziąć pod uwagę w projektowaniu domu – tłumaczy Andrzej Pras, właściciel domu na bunkrze.

Ciekawostką jest, ze bunkier w Ociece odwiedzają poszukiwacze niezwykłych miejsc. Każdy, kto chce dowiedzieć się jak trafić do tego domu, może to zrobić za pomocą zabawy geocaching. Jest to gra terenowa, która polega na odszukiwaniu specjalnie przygotowanych skrytek w ciekawych miejscach. Namiary na odnalezienie tzw. „skrzynki: obok bunkra można znaleźć na stronie geocaching Polska. Do specjalnego notesu wpisało się już kilkadziesiąt osób.

Tekst i zdjęcie Agnieszka Sondej

Fot. „Po jednym z bunkrów w Majdanie Królewskim z dziadkiem Józefem oprowadzają nas Łukasz i Marcin”

Tekst był nominowany w konkursie SGL Local Press 2015 w kategorii „dziennikarstwo specjalistyczne”.

Tagi :

SGL Local Press

Udostępnij